Rozdział 8

2.4K 68 9
                                    

- Do jakiegoś hotelu. Najlepiej nie tak blisko stąd. - Powiedziałam, odwracając się do chłopczyka, który najprawdopodobniej pod wpływem emocji i wczesnego poranka usypiał.

Brunet wyjechał spod bloku i włączył się w ruch uliczny, który był mały.

Nie wiem jak mu się za to wszystko odwdzięczę...

- Jak się czujesz? - Zapytał, kiedy stanął na światłach.

- Całkiem dobrze. - Skłamałam. - Dziękuję, że nam pomagasz. Wiele dla mnie zrobiłeś, wiszę ci przysługę. - Odpowiedziałam, a chłopak odwrócił się, spoglądając na blondyna, który opierał się o swoją małą rączkę, śpiąc.

- To twój syn? - Zapytał. - Wyglądasz na bardzo młodą, jednak nie oceniam. - Wytłumaczył od razu.

- To mój młodszy brat. - Odpowiedziałam, poprawiając się na skórzanym fotelu.

- Podobni jesteście. - Posłał mi uśmiech.

***

Od kilku minut siedziałam i kłóciłam się z brunetem, który postanowił, że pojedziemy do niego.

Nie chciałam bardziej zawracać mu głowy, tym bardziej, że go nie znałam.

- Wolisz mieszkać w obślizgłych hotelach? - Powiedział, nie odpuszczając.

- Nathaniel.

- To postanowione, Camila. - Odparł, wychodząc z auta.

- Poczekaj. - Powiedziałam, kiedy chciał wyciągnąć bagaż.

- Mam wolne pokoje. Tu niczego wam nie będzie brakować, poza tym mam dobrą ochronę i będę pewny, że nic wam nie jest. Jeżeli tylko będziesz chciała, nie będę wchodził wam w drogę. Zostańcie przynajmniej na jakiś czas. - Powiedział, a ja westchnęłam.

Może nie mam za dużo pieniędzy, ale na jakiś czas stać byłoby mnie abym zatrzymała się w hotelu.

Nawet tym trzy gwiazdkowym.

Wywróciłam oczami, kiedy chłopak przywołał jakiegoś mężczyznę, którego wcześniej nie widziałam na oczy i podał mu torby.

- Połóż je w pokoju gościnnym. - Nakazał, na co mężczyzna posłusznie wykonał polecenie, odchodząc.

- Nie musisz tego robić...

- Ale chce. Wiem, że się nie znamy, ale czuję, że postępuje dobrze. - Powiedział, patrząc na mnie.

Obkręcił się i otworzył drzwi, delikatnie wyjmując z niego blondyna, który nadal spał.

- Chodź, wezmę go do domu. Jest zmęczony. - Powiedział zamykając auto.

Westchnęłam i poszłam za nim.

- Poczekaj tutaj zaraz przyjdę. Tylko położę go do łóżka. - Powiedział, a ja popatrzyłam na niego niepewnie. - Obiecuje, że nie stanie mu się krzywda, spokojnie. Tutaj jest bezpieczny.

Usiadłam na kanapie i wyczekiwałam na szatyna.

Po chwili znalazł się obok mnie.

- Chcesz napić się herbaty lub wody? - Zaproponował.

- Nie, dziękuję. - Podziękowałam, naciągając rękaw jego bluzy na którą mi wcześniej pożyczył na dłoń.

Byłam ciekawa dlaczego on to robi.

- Dlaczego to robisz? - Zapytałam,

- Z dobroci serca. - Odparł, wzruszając ramionami. - Połóż się, zrobię coś do jedzenia.

When the night comesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz