Rozdział 63

1.1K 34 2
                                    


- Co ty robisz, kochanie? - Zapytał mnie szatyn, wchodzący do pomieszczenia.

- Ćwiczę, nie widać? - Zapytałam ironicznie, robiąc kolejny przysiad.

- Od kiedy ty ćwiczysz? - Uniósł brew, przyciągając mnie za biodra.

- Od wczoraj. - Odparłam. - Nathaniel. - Powiedziałam chcąc uzyskać ton groźnej, kiedy pocałunkami zaczął zjeżdżać na moją szyję.

- No co. - Mruknął przeciągle, w moje włosy.

- Nie teraz. - Powiedziałam stanowczo, próbując wyrwać się z jego stalowego uścisku.

- A kiedy? Ciągle tak mówisz. - Powiedział odrobinę sflustrowany, krzyżując dłonie na klatce piersiowej.

- Nath, nie jestem gotowa. - Wyszeptałam, kręcąc głową.

- Nie będę naciskał. - Odparł, biorąc dwiema dłońmi moje poliki. - Ale czuje, że coś jest nie tak.

- A co miało być nie tak? - Zapytałam kąśliwe, unikając jego wzroku.

Czułam, że gdybym spojrzała w te ciemne jak noc tęczówki, nie powstrzymałabym się i bym mu powiedziała, to co mnie gryzło, a ja nie potrzebowałam więcej współczucia.

- Perełko. - Szepnął, unosząc mój podbródek w górę. - Spójrz na mnie. - Nakazał.

- Nath... - Odparłam, a kiedy usłyszałam płacz Livi, odsunęłam się od niego. - Przepraszam. - Odchrząknęłam.

Wzięłam ją na ręce, delikatnie kołysząc.

- No już, shhh. - Wyszeptałam, całując jej czółko. - Mamusia jest przy tobie, zawsze będzie.

***

Minęło kilka godzin, a ja siedząc wraz z Evanem i Nathanielem oglądałam film.

Obok nas w wózku, spał nasz mały skarb z smoczkiem w buzi.

- Idę spać. - Oznajmił Evan, żegnając się z nami.

Już po chwili zniknął w swoim pokoju, a ja wtulona w mojego mężczyznę, nieco przysypiałam.

Czułam jak z łatwością unosi moje ciało, a następnie zanosi mnie do naszej sypialni, układając po jednej stronie łóżka.

Przyniósł także Livie, wkładając ją do łóżeczka.

Z lekko przymkniętymi oczami, przyglądałam się jego umięśnionym plecom, oraz wyrzeźbionej klacie.

Podszedł do szafy, wyciągając z niej moją piżamę, następnie do mnie podchodząc.

- Skarbie, przebierz się. Będzie ci niewygodnie. - Szepnął, a kiedy nie dostał ode mnie żadnej odpowiedzi zaczął zsuwać ze mnie dresy.

- Nath. - Zatrzymałam go, łapiąc go za dłoń. - Sama się przebiorę. - Odpowiedziałam, a moje serce zabiło szybciej.

Nie chciałam, aby oglądał mnie nago, bądź w bieliźnie. Nie teraz.

Miałam jeszcze odstający brzuch, a rozstępy, które widniały na moim cielę w ogóle mnie nie pocieszały.

- No dobrze, skoro tak chcesz. - Odpowiedział, lustrując moją twarz.

Niechętnie Uniosłam się z łóżka, chcąc wejść do łazienki, lecz skutecznie mi to utrudnił, wchodząc ze mną.

- Co robisz? - Spytałam.

- Nic. - Wzruszył ramionami, podchodząc do mnie.

Oparłam się o umywalkę, oddając jego pocałunek, którym mnie obdarował.

- Chciałabym się przebrać. - Oznajmiłam, rumieniąc się.

- Dlaczego się mnie wstydzisz, perełko. Zrobiłem coś nie tak? - zapytał, przyglądając mi się.

- Nie, nic nie zrobiłeś, po prostu... Po prostu - Zacięłam się, podgryzając dolną wargę. - To nic takiego. - Pokręciłam głową.

- Wiesz, że nie odpuszczę, dopóki nie powiesz mi, co cię trapi. - Powiedział.

- No i co ci mam powiedzieć. - Westchnęłam, rozczesując palcami włosy.

- Prawdę Camillo, prawdę. Chce abyś była ze mną szczera. Pamiętasz twoje słowa, kiedy mówiłaś, że szczerość to podstawa? Proszę cię o to, byś mi zaufała.

- Ufam ci.

- Więc o co chodzi? - Zapytał łagodnie, a ja wzięłam głęboki oddech.

- Po prostu, nie czuje się dobrze w swoim ciele. - Podgryzłam policzek od wewnętrznej strony, obserwując reakcje mężczyzny, który zmarszczył brwi.

- O czym ty mówisz, Camillo. Jesteś najpiękniejszą istotą żyjącą na tym świecie, a ty mówisz takie coś? - Odparł. - Nie masz prawa, mówić czegoś takiego o sobie.

- Nie musisz mnie okłamywać. - Powiedziałam, wpatrując się w jego malinowe usta, ułożone w jedną, cienką linię.

- Okłamywać? - Powiedział. - Kobieto, ty mnie kiedyś do grobu wpędzisz. - Pokręcił głową, całując moje czoło. - Jesteś piękna w każdym pierdolonym calu. - Powiedział dosadnie, każde słowo z małym odstępem. - Rozumiesz?

***

Nathaniel pov:

- Przestań. - Odparła szatynka.

- Skąd ci się to w ogóle wzięło? - Spytałem, wciąż uważnie sprawdzając, czy aby na pewno mnie nie kłamie.

Kiedy po dłuższej chwili nie dostałem odpowiedzi, a jedynie wkurwiającą mnie ciszę westchnąłem.

- Perełko. - Starałem się brzmieć łagodnie. - Możesz mi w końcu powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi? Widzę, że o coś jeszcze.

- Nathaniel, o nic mi nie chodzi. Po prostu chce zrzucić kilogramy po porodzie, to jest chyba normalne. - Powiedziała zirytowana. - Wyglądam jakbym była w drugiej ciąży.

- O czym ty w ogóle mówisz. - Westchnąłem głęboko.

Przysięgam, że jeżeli powie tak jeszcze raz, to ja po prostu za siebie nie ręczę.

- Po porodzie, weszła do mnie jedna z pielęgniarek. - Przeklęła ślinę. - Zaczęła się pytać kiedy mam drugi poród, a kiedy powiedziałam jej, że już urodziłam ta odpowiedziała czy aby na pewno nie mam ciąży bliźniaczej czy cos tego typu, bo wyglądam jak balon. - Zacisnąłem szczękę, oraz pięści starając się uspokoić, aby jej nie wystraszyć.

- Która. - Powiedziałem beznamiętnie.

- Co która?

- Jak ona miała na imię. - Wycedziłem.

- Ale po co ci t...

- Odpowiedź na moje pytanie. - Nakazałem, a ta spojrzała na mnie przelotnie.

- Emily Wood. - Podgryzła wargę, a ja ją przytuliłem.

- Wybij sobie ją z głowy. Ona jeszcze pożałuje, że w ogóle się do ciebie w taki sposób odzywała, a ja dopilnuje, aby dostała to, na co zasłużyła. - Odparłem.

- Nie trzeba, Nath. - Powiedziała.

- Pobierz sie i wracaj do łóżka, widzę, że ci się oczy kleją. Ja zaraz przyjdę, muszę wykonać jeden telefon. - Ostatni raz musnąłem jej usta i zostawiłem ją samą, nie chcąc jej bardziej przytłaczać.

When the night comesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz