rozdział 34

1.2K 45 11
                                    


Nathaniel pov:

Następnego dnia wstałem o siódmej rano, wziąłem szybki prysznic i pojechałem do pracy.

Stwierdziłem, że lepiej będzie jak Camilla przez jakiś czas nie będzie się pokazywała w firmie.

Nie chciałem aby stała jej się krzywda, kiedy mnie może nie być w pobliżu, zważając na to, że tej chuj pracował obok nas.

Zostawiłem jej kartkę, na której położyłem również kartę, aby zakupiła sobie potrzebujące rzeczy, które ma się zaopatrzyć wraz z Evanem, a ja sam zacząłem przeglądać dokumenty.

Kiedy do mojego pokoju weszła Martha, odłożyłem papiery na biurko, patrząc na nią.

- Potrzebujesz czegoś? — Rzuciłem chłodno.

- Wiesz, dawno się nie widzieliśmy. Mam wrażenie, że ostatnio mnie unikasz. — Odparła, siadając na moich kolanach z szerokim uśmiechem.

- Nie mam czasu. — Postawiłem ją na nogi. — Wracaj do pracy.

- Ale Nathaniel... — Jęknęła, przejeżdżając paznokciami po moim ramieniu, zatrzymując dłoń na lewej piersi.

- Wracaj do pracy Martho. Przypominam ci, że podczas pracy masz zwracać się do mnie inaczej. — Spojrzałem na nią ostatni raz, po czym wróciłem do tego co zacząłem przed jej przybyciem.

- Dobrze, panie Nathanielu. — Syknęła, dając nacisk na ostatnie dwa słowa. — W razie potrzeby, wiesz gdzie mnie szukać. — przejechała dłonią po moim kroczu i wyszła.

Jednak na mnie nie zrobiło to większego wrażenia i skupiłem się na dalszej pracy, zastanawiając się co robi tajemnicza brunetka.

****

O siedemnastej opuściłem firmę, z której od razu skierowałem się do domu.

Nie wiem dlaczego, ale potrzebowałem pobyć z Camillą.

Czułem, że ona odciąga mnie od wszystkich zbędnych myśli i problemów.

Może to dziwne, ale ona zaprząta mój umysł.

Chciałbym dowiedzieć się o niej dużo rzeczy, lecz wiem, że tego nie mogę zrobić dopóki mi nie powie.

***

Camilla pov:

- Cholera. — Mruknęłam pod nosem, mieszając lekko przypalonego kurczaka.

- Cam, pomóc ci w czymś? — Zauważyłam blond loki, a moje serce podskoczyło.

Nie spodziewałam się go tu.

Nawet nie usłyszałam jak wchodził do kuchni.

- Możesz położyć talerze i sztućce na stół. — Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę, wysilając się na to.

Musisz być silna Cam, nie poddawaj się.

Przechodziłaś to osiem lat temu, to i teraz to przejdziesz. — Motywowałam się w  podświadomości.

Chłopczyk delikatnie skinął głową robiąc to, o co go poprosiłam.

Chwilę później usłyszałam trzask drzwi, co znaczyło, że wrócił Nathaniel.

Nie myliłam się.

Mężczyzna przywitał się z Evanem i podszedł do mnie.

- Witaj Camillo. — Powiedział i zrobił coś, czego się nie spodziewałam.

Pocałował mój policzek.

Nieprzyjemne dreszcze przeszły po moim kręgosłupie.

- Hej. — Uśmiechnęłam się lekko, spuszczając wzrok. — Zrobiłam obiad.

- Wiesz, że nie musisz gotować? Nie chce abyś była jakąś gosposią.

- Lubię to robić. — Wzruszyłam ramionami.

- No dobrze. — Powiedział. — Skoro to sprawia ci przyjemność.

Zasiedliśmy do stołu.

Evan rozmawiał z Nathanielem, a ja jadłam w ciszy.

Mój humor w ostatnim czasie nie należał do najlepszych.

Czułam jak z dnia na dzień moja skóra traci blask, a oczy coraz bardziej stają się matowe.

Nie odczuwałam żadnych emocji.

Jedynie jakie były to żal, smutek i ból.

Choć próbowałam być najlepszą siostrą dla Evana, czułam jak zawodze.

Zmuszałam się, aby wziąć głupi prysznic, a najmniejsze czynności oprócz gotowania były dla mnie czymś trudnym, choć i to mi już nie wychodziło.

To po prostu jest cholernie trudne.

Moja głowa wytwarza tak czarne i brutalne myśli, że z trudem udaje mi się usnąć, bo od razu budzę się zalana potem przez koszmar, który mnie nawiedzał.

***

Nathaniel pov:

- Czyli mówisz, że jesteś fanem BMW? — Zapytałem blondyna.

- Tak, chciałbym kiedyś mieć BMW M8 coupé. — Powiedział zachwycony. — Ty masz teraz mercedesa, tak?

- Dokładnie. — Skinąłem głową, śmiejąc się.

- Jak dorosnę, pozwolisz mi się nim przejechać, proooosze. — Uśmiechnął się szeroko.

- Pewnie. — Powiedziałem, wlepiając wzrok w ciemnowłosą, lecz ta jedynie wpatrywała się tępo w jedzenie, które przyrządziła.

Martwiło mnie to.

Zawsze miała tyle do powiedzenia, a teraz milczy.

Miałem nawet wrażenie, że odcięła się od wszystkiego.

- Cam, wszystko w porządku? — Zapytałem jej, lecz nie dostałem odpowiedzi.

Zobaczyłam, że Evan też jej się przypatruje.

- Cam? — Zapytał Evan, lecz dalej nic.

Kiedy blondyn Szarpnął ją lekko za ramię, ta magicznie się ocknęła.

- Przepraszam, zamyśliłam się. Mówiliście coś? — Wychrypiała, potrząsając głową.

I to był ten moment, w którym byłem pewny jednego.

Jeszcze dzisiaj chcę mieć tego chuja w piwnicy.

Zrównam go z ziemią.

Tacy jak on, nie zasługują na żywot.

When the night comesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz