Rozdział 6

2K 53 9
                                    


Pov: Nathaniel

Siedziałem w aucie i paliłem kolejnego papierosa tego wieczoru.

W moich myślach wciąż krążyła brunetka, która pracowała w klubie. Nie mogłem wybić sobie jej z głowy.

Kiedy zauważyłem ją całą roztrzęsioną niemal wyskoczyłem z samochodu, biegnąc w jej stronę.

- Ejjj, ejj co się dzieje? - Rzuciłem w jej stronę, kiedy zaczęła się wyrywać, odwracając się w stronę bloku.

Czułem jak jej serce bije w przyśpieszonym tempie, a ręce jak i całe ciało drży, najprawdopodobniej ze strachu.

- Shhh, perełko. - Szepnąłem, aby choć trochę ją uspokoić.

Chciałem do niej podejść, lecz dziewczyna ciągle się wyrywała.

- Spokojnie, nie chce zrobić ci krzywdy. - Odparłem, chowając jej brunatny kosmyk włosów za ucho.

Pov: Camila

Kiedy jego dłoń zetknęła się z moim ramieniem spięłam się.

Co on tu wciąż robi?

- Nie musisz się mnie bać. - Powiedział, a ja spojrzałam na niego z ukosa.

Jego wilgotne przez sypiący śnieg włosy, bujnie opadały mu na czoło, dodając mu uroku, a ciemne jak noc tęczówki skanowały mnie na wylot.

- Przepraszam. - Odchrząknęłam w końcu zabierając głos.

- Nie masz za co. - Pokrecił głową.

Nie mogłam opanować swojego ciała.

Tak bardzo chciałabym być bezpieczna...

Chciałabym, aby Evan był bezpieczny.

- Zabierz mnie stąd, proszę. - Łknęłam.

- Chodź, nie musisz się bać. - Powiedział, kładąc dłoń na mojej talii.

Prowadził mnie w stronę swojego auta, a ja nie kontrolując łez pozwalałam aby obcy człowiek oglądał mnie w takim stanie.

Kiedy nachylił się, aby zapiąć mi pasy poczułam jego perfumy.

Były cudowne.

Idealnie do niego pasowały.

Wyjechał na ulicę, która o tej godzinie była pusta i jechał w nieznanym mi kierunku.

Oparłam głowę o szybę i przymknęłam powieki.

Spokojnie Cam, jeszcze chwilę i wyrwiecie się z tego piekła. - pomyślałam.

Pov: Nathaniel

Podjechałem na podjazd swojej rezydencji i wysiadłem z auta.

Szatynka usnęła paranaście minut temu.

Najdelikatniej i najciszej jak potrafiłem wziąłem jej ciało na ręce i zaniosłem do sypialni ściągając wcześniej jej kurtkę.

Mogło być jej niewygodnie w ciuchach, które miała na sobie lecz nie chciałem przekraczać granicy i nie rozbierać ją bez jej zgody.

Opuściłem pomieszczenie i zadzwoniłem do Paula, który był moim najlepszym przyjacielem.

Przyjaźniliśmy się odkąd pamiętam.

Byliśmy jak bracia od innej matki.

- Dostarczyłeś towar? - Zapytałem.

- Tak, wszystko jest już załatwione.

When the night comesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz