~it hurts~

1.7K 93 70
                                    

~Regulus Black~

Stałem oparty o barierkę na wierzy astronomicznej. Raz za razem zaciągałem sie papierosem. Ból mięśni zaczął mi sie nasilać jednak tytoń go łagodził. Chwilowo jednak. Zaciągnąłem się po raz ostatni i jednym ruchem różdżki zmieniłem niedopałek w jakaś roślinę i wyrzuciłem go. Wziąłem kolejną fajkę kiedy usłyszałem jak ktoś kaszle za mną. Odwróciłem sie, modląc sie by to nie był nauczyciel.
Na moje szczęście- lub i nie- stał tam James Potter. Wyglądał jeszcze lepiej niż w pociągu. Był bardziej ogarnięty, a zarazem roztrzepany, nie było już po nim widać smutku jak z kolacji. Definitywnie musze przestać chwalić jego wygląd.

-Nie jesteś trochę za młody na palenie?- zapytał i uśmiechnął sie.

-Nawet jeżeli to nie twoja sprawa- prychnąłem i odpaliłem papierosa- co sie tutaj sprowadza o takiej godzinie, Potter?

-To samo co ciebie- uśmiechnął sie i wyjął paczkę czerwonych mallboro z kieszeni- nie tylko ty palisz w tym miejscu.

Prychnąłem i przewróciłem oczami. James stanął parę kroków ode mnie. Oparł sie o barierkę i z już odpalonym papierosem patrzył w dal. Z czystej ciekawości zacząłem mu sie przyglądać.
Jego skóra była trochę ciemniejsza niż przeciętnego człowieka. Włosy były czarne i w mocnym roztrzepaniu. Oczy miał podobnego kolor co włosy. Miał na sobie teraz okulary. Był umięśniony i nie zbyt wysoki. Zapewne gdybym stanął obok niego byłbym wyższy. Nie ujmowało mu to, wręcz przeciwnie nawet.

-Słyszałem, że jesteś nowym kapitanem ślizgonow- powiedział James po chwili ciszy- Kiedy robisz nabór do drużyny?

-A co?- odpowiedziałem i spojrzałem na niego- chciałbyś dołączyć do drużyny?

-Gdybym nie miał swojej na karku to czemu nie?- zaśmiał sie pogodnie, a mi na ten dźwięk wkradł sie rumieniec na twarz- chciałem wiedzieć kiedy masz nabór by w tym samym czasie swojego nie zrobić, już i tak często są kłótnie o boisko.

-Taa- uśmiechnąłem sie kwaśno- zwłaszcza, że Slughtorm zapomina wypisywać zezwolenia, a McGonegall już nie.- nastała chwila ciszy- nabór zrobię zapewne w ten weekend albo na początku przyszłego tygodnia, nie zastanawiałem sie nad tym jeszcze.

-Ja robię w środę, McGonegall już nam zarezerwowała boisko.

Dokończyłem papierosa i zrobiłem z nim to samo co z wcześniejszym. Spojrzałem na James i kiwnąłem mu głową na do widzenia. Chciałem już odejść kiedy złapał mnie za nadgarstek. Spanikowałem bo nie spodziewałem się czyjegoś dotyku i odrazu wyrwałem mu sie przez co poleciałem na podłogę i uderzyłem w nią głową. Tępy ból przeszedł przez cale moje ciało. Syknąłem cicho z bólu.

-Regulus!- zawołał James i już chciał mi pomoc wstać ale w ostatniej chwili sie zreflektował i jedynie kucnął przy mnie- słyszysz mnie? Gdzie cię boli? Trzeba iść do pani Pomfrey? Rozbiłeś sobie głowę? Nie widzę krwi wiec chyba nie...

-James błagam kurwa zamknij sie- powiedziałem i wstałem do pozycji siedzącej. Potarłem ręka bolące miejsce na głowie. Nie krwawiło- nic mi nie jest.

Poza tym, że boli mnie mazdy najmniejszy mięsień czy kość w ciele, a w głowie szumi mi tak, że nie jestem w stanie skoncentrować sie na niczym.

-Co chciałeś?- zapytałem starając się skoncentrować na tym co mam powiedzieć.

-Już nic- spuścił wzrok na podłogę- czy wszystko w porządku? Taka reakcja nie jest normlana. Może pójdziesz do Pomfrey? Może masz kogoś kto...?

-Odpuść- wysyczałem- znasz historie Syriusza, mojej nie musisz.

Wstałem szybko z podłogi, czego szybko pożałowałem bo zaczęło mi sie kręcić w głowie jednak zignorowałem to i ruszyłem do wyjścia. Tym razem Potter mi nie przeszkodził. Udałem się do Wielkiej Sali licząc, że będzie można już do niej wejść i, że po drodze nie zemdleje.

~James Potter~

Znasz historie Syriusza, mojej nie musisz. To jedno zdanie krążyło mi w głowie. Nawet nie wiem dokładnie czemu. Regulus coś ukrywa ale mnie nawet nie powinno to interesować! Nawet sie nie znamy, jednak martwi mnie ta reakcja. Kiedy go dotknąłem, przez moment był strasznie przerażony. Łapa miał tak samo z początku naszej znajomości. Nie znam historii młodego Blacka ale on raczej nie ma tak kolorowo jak sadził Syriusz. Musze sie dowiedzieć co mu się dziej i jakoś pomoc.

-panie Potter!- odezwał sie czyjś żeński glos za mną. Odwróciłem się, a tam stała opiekunka mojego domu, kobieta o której przed chwila rozmawiałem z Blackiem.- Ile razy ja mam ci powtarzać, że nie można palić papierosów w Hogwarcie! Minus pięć punktów dla Grffinodru i szlaban przez tydzień!- kiwnąłem jej głową. Syriusz będzie ze mnie dumny. Pierwszy dzień i szlaban!- oddaj te mugloską truciznę.- posłusznie to zrobiłem- śniadanie sie zaczęło proszę na nie iść

Powiedziała i poszła.
Merlinie, ile ta kobieta gada! Do tego moje papieroski zabrała. Łapa jednak nie będzie ze mnie dumny. Westchnąłem cierpiąco. Pokręciłem głowa ze swojej bezradności. Wtedy dostrzegłem coś na ziemi. Paczkę takich samych papierosów co ja paliłem. Tylko skąd ona sie tu wzięła? No tak! To własność Regulusa. Podniosłem ją z ziemi i zacząłem sie zastanawiać, oddać mu czy może zachować sobie?
Jednak moje gryfonskie serce odezwało się i kazało mi mu je oddać.
W Wielkiej Sali tego zrobić nie mogę wiec wyłapie go po lekcjach albo w ich czasie i mu oddam. Mam nadzieje, ze wytrwa cały dzień bez trucia sie.
/***\

[słów 866]
Lubię ten rozdział do momentu aż nie wjebalam pov Jamesa ale musze jakos nawiązywać z nimi relacje.
W ogóle wspólnego palenie stanie sie u nich normą wiec jak wam przeszkadza motyw palenia w książkach to zapraszam do opuszczenia tego fam fiku.

light in the dark [Jegulus]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz