~it was supposed to be sad~

1.1K 60 95
                                    

~Barty Crouch JR~

Lewe przedramię piekło mnie ostrym żarem. Wracałem właśnie z spotkania śmierciożerców na, którym musiałem udawać jaki to ja szczęśliwy jestem, że czarny pan zgodził sie przyjąć mnie w swoje szeregi. Spóźniłem sie na nie wiec potraktował mnie crccio.
Chwile przed ciszą nocną wszedłem do pokoju wspólnego ślizgonów. Zaspany zacząłem przemierzać korytarz z dormitoriami mężczyzn, moje było na samym końcu. Spałem tam z jakimiś dwoma chłopakami z mojego rocznika. Kiedyś dzieliłem dormitorium z Regulusem Balckiem oraz Evanem Rosierem, jednak po tym jak ojciec zmusił mnie do wstąpienia w szeregi Voldemorta, odsunęliśmy sie od siebie. Ja zamiast wytłumaczyć im wszystko, udawałem, że jestem dumny z tego kim jestem. Przeszedłem obok dormitorium moich byłych przyjaciół. Drzwi były zamknięte. Czasami chciałbym mieć choćby odrobinie odwagi by z nimi porozmawiać.

~James Potter~

Po tym jak Reg wybiegł my wraz z lunatykiem stwierdziliśmy, że damy mu ochłonąć. Dużo sie zadziało i być może go to przytłoczyło.

-Jutro pełnia- powiedziałem słabym głosem- damy sobie radę tylko z Peterem?

-Wątpię- odpowiedział mi po chwili- po prostu zostanę w wrzeszczącej chacie tym razem

-Jesteś pewny?

-Nie chce was kłopotać- wstał z swojego siedzenia.- Pojdę powiedzieć Glizdogonowi

Spojrzał sie na mnie. Miał całe czerwone od płaczu oczy i opuchniętą twarz. Wyglądał tak... Żałośnie. Jak nie Remus.
Ominął mnie i bez słowa wyszedł z skrzydła szpitalnego.
Wstałem z ziemi i podszedłem do Syriusza. Był cały blady, a jego czarne długie włosy leżały na poduszcze. Cienie pod oczami mocno kontrastowały z jego cerą i sinymi ustami. Usiadłem na łóżku obok jego torsu i położyłem mu swoją dłoń na jego.
Kiedy pani Pomfrey ratowała Syriusza myślałem, że stracę go już na zawsze. Obwiniałem siebie za wszystko co tylko powiedziałem w jego stronę. Remus twierdzi, że przesadziliśmy, jednak ja tak nie uważam. Zachowywał sie jak ostatni chuj, użył cruccio przeciw swojemu bratu, należało mu sie to wszystko! Jednak teraz kiedy patrzę na jego wręcz martwa twarz... Może faktycznie to był kiepski pomysł? Przetarłem ręka policzek po którym zaczęła mi spływać łza.

-Przepraszam Syriusz- wyszeptałem- Przepraszam za wszytki co sie stało. Nie powinienem był cię zostawić, przesadziłeś... Ja rozumiem. Chciałeś nas ratować przed Regim ale on naprawdę jest dobry i chce żebyś to zrozumiał. Kocham cię jak brata Syri ale ja nim nie jestem tylko Regulus.- Wziąłem głęboki oddech- Kiedy sie tylko obudzisz, musimy porozmawiać. Prosze...-zawahałem sie- nie umrzyj...

Wstałem od łóżka i poszedłem do wyjścia. Otworzyłem drzwi przez które w tym samym czasie wbiegł zdyszany Peter. Spojrzał sie na mnie, a w jego oczach zapłonęła nienawiść. Nie powiedział jednak nic, podbiegł do Syriusza, a ja nie mogąc na to patrzeć, poszedłem dalej. Nogi poprowadziły mnie na wierze astronomiczną. Było samo południe. Jeszcze dwa dni wcześniej byliśmy tutaj z Regulusem. Teraz on gdzieś jest, Remus najpewniej wypłakuje sobie oczy w dormitorium, a Syriusz leży prawie martwy. O dziwo na wierzy astronomicznej nie było nikogo, co jest zaskakujące jak na to, że jest pora obiadowa. Być może Minnie znowu wparowała tutaj i spłoszyła palaczy. Wyjąłem paczkę czerwonych mallboro z kieszeni i odpaliłem je. Zaciągnąłem sie używką po czym wypuściłem dym z ust, jednocześnie pozbywając sie dziwnego napięcia w ciele. Papierosy pomagają na uśmierzenie emocji.

~*~

Po spaleniu całej paczki Mallboro i skończeniu sie przerwy obiadowej, poszedłem do dormitorium.
W środku znalazłem Remusa siedzącego na swoim łóżku. Owinięty był kocem, a w ręce miał całą tabliczkę czekolady. Normalnie uznanym to za zabawne, jednak teraz nie było mi do śmiechu. Spojrzał na mnie, a ja rzuciłem mu szybki słaby uśmiech. Odwdzięczył mi sie tym samym. Podszedlem do łóżka. Rzuciłem buty na podłogę wraz z swetrem, który miałem na sobie. Położyłem sie na łóżku i jednym ruchem różdżki zalaniem kotary wokół łóżka. Położyłem poduszkę na głowę i westchnąłem bezgłośnie. Wszystko jest takie do dupy.
Leżałem tak przez parę dobry godzin. Minęły one zdecydowanie za szybko. Być może zasnąłem ale nie jestem tego świadom? Jednak kiedy odsłoniłem kotary, przez okno przestało wpadać słońce, a zaczął księżyc. Remus spal już na łóżku, przytulając się do czarnego psa-Maskotki jaką dostał od Syriusza w dniu swoich urodzin. To urocze, że mimo wszystkiego wciąż go kocha. Mam nadzieje, że pomimo tego co sie dzieje wokół, moja miłość do Regulusa nieosłabnie oraz, że jego do mnie również nie. Boje sie, że pomyśli on sobie, że to tylko jego wina. Kurwa czemu ja wcześniej o tym nie pomyślałem! Reg może sie teraz gdzieś obwiniać, a ja zamiast go poszukać odrazu, zignorowałem go. Kretyn!
Pacnąłem sie w głowę i wstałem z łóżka. Moje ubrania były... No cóż nie nadające sie do użytku, wiec szybko przebrałem ja na mugolskie dresy i koszulkę mojego ulubionego zespołu- Queen. Ubrałem jakieś buty, nie wiem nawet czy moje, i wybiegłem z dormitorium. Nie wiem czy jest po ciszy nocnej, wiec raczej powinienem biec szybko. Tak wiec zrobiłem. Sprintem wybiegłem z wierzy Gryffindoru i zacząłem biec do lochów gdzie swój pokój mieli ślizgoni. Po drodze minąłem parę uczniów co świadczyło o tym, że jeszcze jest przed ciszą nocną. Nie zwalniając jednak tępa, biegłem dalej. Po paru minutach dobiegłem do wejścia do pokoju wspólnego ślizgonow i wypowiedziałem hasło, ktore podał mi Reg.

light in the dark [Jegulus]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz