~why does it hurt so much?~

1.3K 77 108
                                    

~Regulus Black~

-Chyba zrezygnuje z bycia kapitanem drużyny w tym roku- powiedziałem do Evana pijąc kawę.

-Czemu?- zapytał przełykając tost- cieszyłeś się z tego tak bardzo.

-Może i tak ale nie sprawia mi to radości, a i tak chce sie na nauce skupić bo ostatnio sie ociągam.

-Slughorm się wkurwi- zaśmiał się, a ja razem z nim.

Dopiłem kawę i odstawiłem kubek na stół. Zacząłem nieświadomie przyglądać się stołowi Gryffindoru, a dokładnie pewnemu ciemno włosemu huncwotowi. James rozmawiał o czymś żywo z Syriuszem, ewidentnie nie był za szczęśliwy. Mówili dość głośno ale nie słyszałem niczego. Remus wtrącił się do ich dyskusji ale zaraz mój brat mu coś powiedział. Lupin skrzywił sie i przez jego twarz przeszedł cień smutku. Wstał gwałtownie od stołu i wręcz wybiegł z Wielkiej Sali, Syriusz nic na to nie zareagował. Jakaś dziwna część mnie kazała mi pójść za nim, jednak nie wiem czy po wczoraj chciałby mnie widzieć. Mogę jedynie pogorszyć sytuacje więc zostałem na swoim miejscu i przyglądałem sie dalej kłócącej się dwójce gryfonów. Zaczęli co raz bardziej gestykulować i najpewniej co raz szybciej i głośniej mówić.

-Nie waż się tak o nim mówić, Syriuszu!- wykrzyczał wręcz James.

-Będę mówić co mi się podoba!- odpowiedział mu mój brat- Nie zasługuje na ciebie i powinieneś się trzymać od niego z daleka!

-To, że twój skretyniały umysł nie dopuszcza do siebie, że nie każdy ślizgon jest zły to nie mój problem! Jednak nie oczerniaj go przy mnie!

-Super to rób co chcesz! Nie zdziw się tylko jak cię wykorzysta, jeleniu!- Syriusz mówiąc to wstał gwałtownie od stołu i wyszedł z Wielkiej Sali.

James położył się na stole, a jego ramiona zaczęły lekko drzeć. Mogło to ujść za wkurzenie ale miałem wrażenie, że to nie to. Niewiele myśląc wstałem od stołu i poszedłem do Jamesa.
Dotknąłem jego ramienia kiedy już byłem obok, ten podniósł szybko głowę i tak jak sadziłem, nie był zły tylko zrozpaczony. Po policzkach spływały mu łzy, oczy miał czerwone i zapuchnięte, a na twarzy był czerwony.

-Chodź- powiedziałem do niego łapiąc go za rękę- potrzebujesz sie uspokoić.

Pociągnąłem go do góry tak by wstał z siedzenia i zacząłem ciągnąć za sobą, nie protestował. Kiedy wyszliśmy z Wielkiej Sali, pozwolił sobie na żałosny szloch, a ja złapałem go mocniej za rękę w pocieszającym geście.
Nie miałem pojęcia gdzie z nim iść. Wieża astronomiczna może być zajęta przez palaczy, jego dormitorium narażane jest na występowanie Syriusza w nim, a żeby pójść na błonie to za zimno jest. Może wezmę go do swojego dormitorium?

-Nie będziesz miał nic przeciwko jak pójdziemy do mojego dormitorium?- zapytałem go zatrzymując sie przy schodach. Odwróciłem się w jego stronę.

-A żeby na pierwszej randce do pokoju zapraszać? Szybki jesteś Reg- zaśmiał się, a kolejne łzy zaczęły spływać mu po policzkach.

-James- zacząłem i podszedłem do niego- Nie ważne ile żartów powiesz ja wiem, że czujesz sie do dupy i masz do tego prawo- wolną ręka wytarłem mu łzę spływającą po jego policzku- To idziemy do mnie i pogadamy albo po prostu posiedzimy w ciszy? Czy może wolisz iść gdzieś indziej?

-Możemy iść do ciebie- odpowiedział rumieniąc sie lekko.

Uśmiechnąłem sie do niego i zaczęłyśmy iść razem po schodach na dół. Po krótkim spacerze doszliśmy do wejścia do pokoju wspólnego ślizgonów. Powiedziałem hasło i weszliśmy do środka, nikogo nie było tutaj, może to i lepiej. Nie kusząc losu pociągnąłem Jamesa w kierunku mojego dormitorium. Weszliśmy do niego i dopiero wtedy puściłem rękę gryfona.

-nie mamy tutaj siedzieć więc siadaj gdzie chcesz- powiedziałem i usiadłem na swoim łóżku gryfon zrobił to samo. Oparł się o ścianę i podciągnął kolana do siebie, uprzednio ściągać oczywiście buty- Chcesz porozmawiać o tym co się stało podczas śniadania?

-Ja... Nie wiem- odpowiedział słabo, a mi serce ścisnęło sie z żalu. Czemu ktoś tak wspaniały musiał cierpieć?- Chciałbym Ci o wszystkim powiedzieć ale z drugiej strony boje się.

-Nie masz czego- położyłem dłoń na jego kolanie- Ja zawsze tutaj będę by cię wysłuchać lub pocieszyć najlepiej jak umiem, możesz mi wszystko powiedzieć, Jamie.

-Dziękuje- położył dłoń na mojej- Pokłóciłem się z Łapą o wczoraj. Chciałem mu wytłumaczyć, że zachował sie jak totalny skurwysyn i w ogóle. Nie powiedziałem mu o tym co sie stało na wieży. Syriusz stwierdził, że trzymam twoją stronę bo sie zakochałem- spojrzałem na niego z niedowierzaniem- no właśnie to bez sensu! Powiedziałem mu, że to nie tak, wtedy naszą dyskusje przerwał Remus zabierający nas na śniadanie ale podczas tej drogi Łapa z Peterem rozmawiał i strasznie cię obrażał czego ja nie wytrzymałem i znowu zaczęliśmy sie kłócić i tak aż do momentu aż on wyszedł.

-Przykro mi James- powiedziałem- Syriusz niestety jest jaki jest i nic z tym nie zrobimy jednak nie warto sie zadręczać. Syriuszowi w końcu przejdzie i chociaż mi nie wybaczy, to ty jesteś jego przyjacielem, jesteś dla niego jak wymarzony brat, wróci do ciebie w podskokach i będzie jak dawniej- wolną dłoń położył mu na policzku i wytarłem spływającą łzę.

-Może masz racje...

-Oj, ja zawsze mam racje, Potter- gryfon zaśmiał sie, a ja zabrałem rękę z jego policzka.

-Wiem, Reg. Omijamy dzisiaj lekcje?

-Wczoraj już to zrobiliśmy.

-Zapomniałeś, ze pan Ślimak dał ci zwolnienie do końca tygodnia z wszystkiego?

-Faktycznie! To omijamy dzisiaj lekcje- zabrałem rękę z jego kolan i przeciągnąłem sie, a nastąpienie położyłem sie na łóżku. Głowę miałem obok Jamesa, a nogi zwisały mi z łóżka.

-Mówiłem Ci już, że jesteś piękny?- zapytał po chwili gryfon.

-to dzięki zaklęciom- powiedziałem- wiec nie masz co chwalić.

-Oh, po co ci używanie zaklęć bez nich tez jesteś piękny.

-Wyglądam jak trup, Jamie- zauważyłem

-Nie przesadzaj Reg. Ściągnij zaklęcie to zobaczymy.

-Wiem do czego dążysz Potter i nie ma opcji.

Chłopak prychnął cos oburzony, a ja zmieniłem pozycje leżenie. Głowę miałem teraz na poduszce, a nogi leżały wzdłuż łóżka, dotykając nogi Jamesa.
Po chwili gryfon położył sie obok mnie, zostawiając oczywiście przestrzeń miedzy nami.

-Myślałeś może co będzie po szkole? Co będziemy robić i jak żyć?- zapytał patrząc w sufit.

-Nigdy nie wybiegałam aż tak daleko myślami. Skupiam sie na krótszych okresach czasu.-odpowiedziałem

-Czemu? Nie zastanawia cię co będzie później?

-Bo nigdy nie wiem czy dożyje tego "później", zwłaszcza z moimi rodzicami i ich pomysłami

-Dobrze wiesz, ze nie musisz ich nigdy już zobaczyć! Uciekasz do mnie.

-Wiem wiem jednak wciąż sie boje.

- Ze mną u swojego boku nie masz sie czego bać- mówiąc to przybliżył sie do mnie i objął mnie.

Fala gorąca zalała moje ciało na ten gest. Serce zaczęło głośniej bić i wiem, że gdyby miał on głowę trochę blizej to słyszałby to. Spojrzałem na niego. Chociaż miał zaczerwienioną od płaczu twarz, zaschnięte łzy na policzku i poobgryzane ze stresu wargi wciąż był piękny.
Chciałem go złapać za te piękne różowe policzki wpić się w jego idealne usta.
Kiedy tylko o tym pomyślałem zarumieniłem się i przestałem oddychać. O czym ja myślę? To przyjaciel, nie mogę myśleć o takich rzeczach, o nie. Regulusie ogarnij się!

/***\
[Słów 1148]

REGULUS SIE ZAKOCHUJE!!!! Zajeli mu to tylko 19 rozdziałow i jakies dwa tygodnie.
Moj pies chrapie pomocy

light in the dark [Jegulus]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz