~obviously handsome~

1.5K 93 135
                                    

~James Potter~

Obiektywnie mówiąc, Regulus Black jest cholernie przystojny.

-Lunio?- spojrzałem na swojego przyjaciela- co czułeś kiedy zacząłeś sie zakochiwać w Łapie?

Siedziałem wraz z Remusem w naszym dormitorium, on czytał książkę, a ja leżałem na lóżku starając sie nie umrzeć.

-Tylko mi nie mów, że znowu podoba ci sie Lilly...- zaczął Lupin odkładając książkę.

-Lunatyku ile razy mam Ci mówić, że wole mężczyzn- przewróciłem oczami- nie odpowiedziałeś mi na pytanie.

-No dobra- zamyślił sie na chwile- na pewno było mi lepiej kiedy spędzałem z nim czasem, robiło mi sie cieplej na sercu. Często przypatrywałem mu się nieświadomie wręcz. Bardzo chciałem mu pomóc przez co zbyt naciskałem i byłem bliski popsucia naszej relacji. Ale na ogół czułem sie dużo lepiej niż zazwyczaj.

Spojrzałem sie na przyjaciela. Na jego twarzy wciąż było widać ranę sprzed paru tygodni, którą zdobył podczas pełni. Na szczęści udało nam sie wtedy przy nim być i jakoś pomoc.

-To w końcu kto ci sie podoba, James?- zapytał kładąc sie obok mnie.

-Nikt- skłamałem- byłem po prostu ciekaw jakie to uczucie.

-Jakoś nie chce mi sie w to wierzyć- zaśmiał sie cicho i zamilkł- To nie Peter, prawda?- zapytał po chwili.

-Wole wyższych- przewróciłem oczami.

-Wiecie, że ja tutaj jestem?- odezwał się Glizdogon, który siedział na swoim łóżku.

Wraz z Luniem wybuchliśmy śmiechem.

~Regulus Black~

Od mojego nocnego spotkania z Potterem, minął zaledwie nie cały dzień, a ja wciąż to przeżywałem. Jakaś cześć mnie pragnęła teraz pobiec do wierzy gryfonów i odnaleźć Jamesa, tylko po to by pogadać z nim i odejść jak zawsze. Udając, że nie cieszę sie z naszych małych przypadkowych spotkań.
Chociaż nasza relacja była dla mnie jak najbardziej nie zrozumiała to podobała mi się. Ta dziwna niecodzienność oraz brak zrozumienia są dobrą odskocznią od monotonnego życia jakie miałem do tej pory. Chociaż nie mam pewności czy sam gryfon chce sie ze mną jakkolwiek spotkać lub nawiązać relacje, nie odstraszałem się. Myślałem jak najbardziej pozytywnie. Co zresztą też jest nowością. Jak James nie wykaże się chęcią spotkania lub czegoś w tym stylu to zaproszę go na kawę, a jak nie wypali to odpuszczę sobie, wracając do starego i nudnego życia.
 Z rozmyślań wyrwał mnie Evans, który wchodząc do pokoju trzasnął na tyle głośno drzwiami, że nawet głuchy by to usłyszał. Zaraz po ten padł ma łóżko kładąc sie na brzuchu.

-Wszystko w porządku?- zapytałem.

-Nic nie jest w porządku!- zawołał i przewrócił sie na plecy- Ten jebany Crouch panosi się jak kolejny Malfoy! Aroganci i nadęty dupek!

-co takiego dokładnie zrobił?- dopytywałem. Croucha Juniora znałem nie wiele, tyle co z opowieści Rosiera i kilku lekcji eliksirów.

-Panosi się i opowiada jaki to on będzie użyteczny w kręgu zwolenników czarnego pana. Dziwi sie mi, że sam tak nie robię! On chce być jednym z nich...- złapał sie za głowę i zrobił kilka głębokich wdechów.

-Wiem, że sie kolegowaliście i w ogóle- zacząłem- ale może postaraj sie go olewać? Może nie będzie to łatwe ale przynajmniej oszczędzisz sobie nerwów

-Niby tak ale wiesz on sam praktycznie lgnie do mnie jak ćma do światła. Mam nadzieje, że w końcu sie sparzy i odleci.- nastała chwila ciszy- słyszałem tak w ogóle- zaczął po paru minutach- że jakiś gryfon pojawił sie na spotkaniu śmierciożerców. Nie dosłyszałem jak sie nazywa. Interesujące, co nie?

-Nie szczególnie- wzruszyłem ramionami i zacząłem szukać papierosów w torbie- każdy może być tym złym- przy ostatnim słowie zrobiłem cudzysłów w powietrzu- ślizgon może być dobry, równocześnie wtedy kiedy gryfon może zdradzać swoich przyjaciół dla Czarnego Pana. To nie ma reguły.

-Masz racje... Jednak nie we wszystkich. Gryfoni są zbyt lojalni by zdradzić sie nawzajem- znalazłem paczkę mugolskiej używki i podałem jednego papierosa Evanowi. Ten chętnie ja wziął i odpalił swoją zapalniczką. Ja zrobiłem to samo tylko, że różdżką 

-Propos gryfonów- powiedziałem wypuszczając dym z ust- spotkałem wczoraj Pottera na patrolu.

-I co? Całowaliście się już?

-Po pierwsze nie, po drugie, nie całuje sie z byle kim- przerwałem by zaciągnąć się używką- Powiedział do mnie, że chciał mnie zobaczyć i chyba wpadłem na jakiś pomysł- podszedłem do jego łóżka i położyłem sie na nim- zaproszę go na kawę, w sensie jeszcze nie teraz. Poczekam chwile, może on to zrobi albo da mi jakiś znak, że nie chce mnie znać- powiedziałem zaciągając się.

-Tępy jesteś jak gryf- zaśmiał się Evan- chłop na ciebie ewidentnie leci- przewróciłem oczami, a na moje poliki wkradł sie lekki rumieniec- a kawa jest spoko, ale w późniejszej relacji znajomości. Mam lepszy pomysł. Gryfoni organizują imprezę i tak sadziłem, że skoro to i tak nasz ostatni rok życia to zabawmy się!

-Chcesz sie po prostu schlać, prawda?

-Tak, to co ty na to?

-Jestem za.

/***\
[słów 800]
Ogółem motyw Quidditha nie będzie u mnie rozbudowywany, kilka razy będzie wspomniany i będzie może parę scen ale nie wiele. Nie jestem fanką tego sportu i tyle.

light in the dark [Jegulus]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz