~You are important too, Regulus~

1.3K 70 95
                                    

~Regulus Black~

-Mogę cię nazywać swoim chłopakiem?- zapytał James bawiąc się moimi włosami.

-A ja mogę ciebie?- odpowiedziałem patrząc w przysłonięte drzewem niebo.

-Oczywiście, że tak!- odparł chłopak i przytulił się do mojej ręki

-To ty możesz mnie- obróciłem sie tak, że leżałem teraz twarzą w twarz z nim i złożyłem mu lekki pocałunek na nosie.

Chłopak puścił mnie i złączył nasze dłonie. Przyjemne ciepło ponownie rozlało sie po moim ciele. Nie rozumiem kiedy James Potter z ledwo mi znanej osoby stał sie moim chłopakiem. Jeszcze do niedawna myślałem, że zaraz całe moje życie sie zakończy, a zamiast tego mam cudownego chłopaka i miejsce do którego ucieknę z dala od rodziców. Brakowało mi jedynie by Syriusz mi wybaczył i będzie wręcz idealnie.

-Zimno sie robi- zauważył James- Może chodźmy do mnie?

-Może lepiej nie- odpowiedziałem- tam będzie Syriusz, a ja na razie nie chce go widzieć, nigdy nie wiesz co mu odjebie- nieświadomie dotknąłem wolną dłonią miejsca na głowie, w które sie uderzyłem podczas kłótni z bratem.

-Boisz sie go?- spytał zmartwiony gryfon.

-Nie wiem- odpowiedziałem po chwili namysłu- może tak, kiedyś uważał mnie za brata i potrafił zachować jakieś granice ale teraz... sam nie wiem.

-Spokojnie- położył mi dłoń na policzku i zaczął kciukiem kreślić koła po nim- ja cię obronie przed każdym złem, mój mały wężyku.

-Jestem wyższy, Potter- uśmiechnąłem sie złośliwie do niego.

-To racja- zaśmiał się- może pójdziemy do ciebie?

-Możemy, Evan chyba dzisiaj miał spotkanie z chłopakiem o ile pamiętam dobrze z tego co mówił na śniadaniu.

Chłopak zabrał swoje ręce i usiadł na kocu. Przeciągnął sie leniwie i wstał. Wyciągnął rękę w moja stronę, a ja ją chwyciłem i z jego pomocą wstałem. Zsiedliśmy z koca, a James jednym zaklęciem zwinął wszystkie rzeczy do kosza, kolejnym zmniejszył go i wsadził do kieszeni spodni.

-Idziemy?- zapytał.

-Tak, tylko...- odpowiedziałem i złapałem go za policzki i przyciągnąłem do pocałunku. Wpiłem się w jego usta z zachłannością, a on odwzajemnił się tym samym. Złapał moje usta swoimi zębami, na co sapnąłem cicho. Odsunęliśmy się od siebie w momencie w którym brakło nam już tchu. Patrzyliśmy sobie nawzajem głęboko w oczy i uśmiechnęliśmy sie słabo- już możemy iść.

Złapałem go za rękę i zacząłem iść w stronę zamku. Wcześniejszy chłód znikł albo mi sie tak wydawało?

-Wiesz, że cię kocham?- zapytał James, kiedy weszliśmy do zamku.

-Wiem, Jamie- odpowiedziałem- Ja ciebie też. 

Resztę drogi przebyliśmy w komfortowej ciszy. Po dosyć krótkim spacerze doszliśmy do pokoju wspólnego ślizgonów, a raczej jego wejścia. Wypowiedziałem hasło, ktore wciąż było takie samo od początku roku i weszliśmy do środka, odrazu pociągnąłem Jamesa do mojego dormitorium. Evana, tak jak sie spodziewałem, nie było. James pościł moja dłoń i rzucił sie na moje łóżko, na co ja sam się zaśmiałem, zaraz jednak położyłem sie obok niego, wcześniej zrzucając z siebie płaszcz i rzucając go na podłogę. Objął mnie ramieniem, a ja wtuliłem się w jego tors.
James pachniał jak pierwsze dni wiosny, pomieszane z papierosami, jak herbata i ognista. Zapach chodź nie codzienny był wspaniały w każdym calu.
Leżeliśmy tak w ciszy, wsłuchując sie w swoje oddechy kiedy James się odezwał.

-Strasznie sie bałem dzisiejszego dnia- wyznał- bałem sie, że mnie odrzucisz i na zawsze cię stracę, dziękuje, że jest inaczej.

-Nie masz za co dziękować, James- odpowiedziałem patrząc mu w oczy- sam nie wiem kiedy to sie uczucie pojawiło bo nigdy o tym nie myślałem, dopiero kiedy mnie pocałowałeś to zrozumiałem jak bardzo cię kocham.

-Jesteś kochany- pocałował mnie w czoło, a ja zarumieniony ponownie wtuliłem sie w jego tors.

Zacząłem sie wsłuchiwać w jego nie równe oddechy, aż znalazłem ich wspólny rytm. Zaczęło mi sie robić duszno, w końcu ciężko o wymianę tlenu kiedy jesteś przyciśnięty do kogoś. Przewróciłem sie na plecy i podniosłem sie do siadu. Wziąłem kilka głębokich oddechów.

-Wszystko w porządku?- spytał James, kładąc mi dłoń na mojej.

-Duszno mi było nie martw się- splotłem nasze dłonie- A teraz chce mi się palic.

Puściłem dłoń Jamesa i wstałem z łóżka. Podszedlem do swojego płaszcza który jakimś cudem wylądował pod łóżkiem Rosiera. Schyliłem sie po niego. Kiedy go brałem, moim oczom ukazało się ciemno brązowe pudełko leżące tuz pod ścianą. Zastanowiło mnie to przez chwile, nie mieliśmy tajemnic przed sobą, a nic nie wspominał o jakimś pudelku. Może to nie było na tyle ważne? Później sie go o to zapytam. Wziąłem płaszcz i wstałem z podłogi. Wyjąłem papierosy z kieszeni i znowu rzuciłem płaszcz tylko tym razem wylądował na łóżku Evana. Wróciłem na swoje łóżko i siadłem przy swoim chłopaku.

-Masz może zapalniczkę?- zapytałem uświadamiając sobie, że nie mam różdżki.

-Tak- chłopak sięgnął do kieszeni spodni i wyjął srebrną zapalniczkę we wzorki w małe lwy.

-Serio?- spojrzałem wymownie na zapalniczkę.

-Dostałem ją od Petera- uśmiechnął sie lekko- on jako jedyny z nas nie pali, a znalazł ją kiedyś i postanowił mi dać.

-Jak uroczo- zaśmiałem sie ironicznie i odpaliłem papierosa- tez chcesz?- podałem mu pudełko z papierosami.

-Nie dziękuje- wzruszyłem ramionami i rzuciłem zapalniczkę i paczkę na przestrzeń miedzy mną, a Jamesem.- Wiesz co bym wolał bardziej od szluga?- zapytał po chwili.

-Nie wiem? Możliwość zdania z eliksirów?

-Haha, nie zgadłeś. Wolałbym ciebie- uśmiechnął sie flirciarsko, a mnie przeszedł dziwny dreszcz i niemal na pewno oblał mnie rumieniec.

-To...em...super?- odpowiedziałem i odwróciłem wzrok od niego.

Poczułem jakiś ruch i po sekundzie, znalazł sie przed mną James. Nasze kolana sie stykały z sobą, a twarze dzieliło parę centymetrów. Gryfon pojawił sie tak nagle, że aż przestałem oddychać. James zabrał mi papierosa i go dokończył, zgasił go, a potem rzucił w bliżej nieznanym kierunku, lecz to sie teraz nie liczyło. Złapał mnie za podbródek i przyciągnął moja twarz do jego. Wpił się w moje usta, a ja sapnąłem z zaskoczenia. Zaraz jednak oddałem pocałunek. Ręce Jamesa wylądowały w połowie moich ud, a ja swoje założyłem mu na karku. Pocałunek stał sie co raz szybszy i zachłanniejszy.  Poczułem jak ręce Jamesa zaczynają sie poruszać co raz wyżej. W momencie w którym znajdowały sie zbyt blisko końca ud, oderwałem sie od Jamesa i zepchnąłem jego ręce ze mnie.

-Co się stało?- zapytał z troską zdezorientowany chłopak.

-Możemy trochę zwolnić?- podciągnąłem kolana do brody i odwróciłem wzrok. Było mi tak cholernie wstyd, że proszę go o coś takiego.

-Jasne kochanie- odpowiedział i położył mi dłoń na kolanie- nic na siłę, kiedy będziesz chciał przejść dalej to powiedz ale nic na siłę, pamiętaj, że ty też musisz czuć sie komfortowo.

-Dziękuje- i chociaż jego słowa powinny mnie uspokoić to poczułem się jak ostatni kretyn, że wymagam czegoś od Jamesa. Poczucie winy zaczęło mnie zjadać od środka. Może było by lepiej jakbym sie nie odezwał?

-Regulusie proszę nie obwiniaj sie teraz- powiedział James jakby czytając mi w myślach- to jak sie czujesz jest dla mnie mega ważne, pamiętaj.

-Postaram się- mówiąc to przytuliłem go. Żadne z poprzednich uczuć mnie nie opuściło ale James nie musi tego wiedzieć.

/***\
[Słów 1143]

Regulus skrzywdzone dziecko stara sie wszystkich zaspokoić i uszczęśliwić ale zapomina o sobie. To przykre. Czemu Regulus to ja? 

light in the dark [Jegulus]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz