~Brothers~

804 54 88
                                    

~Syriusz Black~

Złapałem mojego brata za nadgarstek i pociagnałem do jakieś sali i wepchnąłem go do środka.

-O co chodzi?- zapytał i usiadł na jednej z ławce.

-Co jarałeś?- zapytałem bez ogródek. Ten jedynie spojrzał na mnie bez jakiegoś wyrazu twarzy- POWIEDZ MI!

Regulus zauważalnie sie wzdrygnał i cofnał. A ja westchnąłem i przekląnłem siebie w duchu. 

-Nie powinnien był podnosić głosu- spojrzałem mu w oczy- przperaszam.

-Nic sie nie stało- zszedł z biurka.

-Odpowiesz mi na pytanie?- zapytałem po chwili ciszy.

-Nie nie jarałem- odpowiedział.

-Czuć od Ciebie- zauważyłem- poza tym wątpie żebyś bez żadnych substancji w sobie dał rade tak odpyskować McGonegal.

-Stałem obok kogoś kto jarał!- prychnał- ja tylko papierosy pale. Musze iść, pogadamy później.

-Jasne- powiedziałem ironicznie. Regulus wyszedł z sali, a ja jeszcze chwilę tak stałem zastanawiając się czy może faktycznie wyolbrzymiam albo czy po prostu mi sie nie zdaje to wszytsko.

~*~

-Ale jestem dumny z Regulusa!- powiedział James.

Szliśmy obecnie całą trójką do kolejnej sali w której mieliśmy lekcje. James zachwycał się tym, że mój brat dogadał profesorce, też byłem z niego dumny ale sprawa z tym, że mógł palić zioło nie dawała mi spokoju. Nie chcę martwić Jamesa, niech sie narazie cieszy, że Reggie sobie nie szkodzi jakoś bardzo.

-James?- zapytałem swojego przyjaciela- Mówiłeś, że z kim Reggie gadał przed lekcją?

-Chyba z Tunerem- odpowiedział i wzruszył ramionami- w ogóle jak myślisz co będziesz musiał na szlabanie robić?

-Pewnie jak zwykle nic- odpowiedziałem i uśmiechnałem się.

Doszliśmy do klasy, a ja na nowo zatopiłem się w swoich myślach. Będe musiał pogadać z tym całym Tunerem. Jeżeli dał cokolwiek mojemu bratu będzie martwy.

~Regulus Black~

No i po jakiego chuja Syriusz robi taką awanture? Nic nikomu sie nie stało. Przymjamniej miałem w końcu odwage przygadać temu pchlarzowi.
Wraz z Evanem i Bartym wracaliśmy do dormitorium, oni szli przedmną i żywo o czymś rozmawiali, a ja szedłem za nimi i już nawet nie starałem sie ich słuchać. Weszliśmy do pokoju, a ja pierwsze co to wziąłem paczkę papierosów i zapaliłem z niej jednego.

-Nieźle dogadałeś McGonegall- powiedział Evan biorąc odemnie papierosa.

-I zarobiłem szlaban i ujemne punkty- zacząłem klaskać- brawo ja!

-I tak dzisiaj ostatnie lekcje były wiec co sie martwisz?- powiedział Barty

-Nie wiem- westchnąłem- jade do Jamesa na świeta- powiedziałem zaciagając sie papierosem.

-Czyli uda ci sie nie wrócić do domu- powiedział Barty- to dobrze.

Gadaliśmy jeszcze przez chwile, po czym Evan stwierdził, że musi sie spakować, a ja mu przytaknąłem. Jadąc do Jamesa potrzebuje ubrań i chociaż wiem, że on woli mnie bez nich to jego rodzice mogą być innego zdania. Wyjąłem swój kufer i zacząłem pakować wszytskie ubrania na zimie jakie znalazłem i które oczywiście nie były jakieś mega wytworne. Chciałem ładnie wyglądać ale też luźno. Dość szybko się z tym uwinąłem, być może dlatego, że nie miałem zbyt wielu ciuchów które nie są mocno eleganckie. Spakowałem jeszcze po prezencie dla każdego z huncwotów i wyjąłem te dla moich przyjaciół z którymi nie widzę sie w święta.
Podszedłem do Evana i Bartego i wręczyłem im prezenty.

-Nie zobaczymy się w święta więc kupiłem wam prezenty teraz- uśmiechnałem się do nich, a oni odwzajemnili to.

-Regulusie ja...- zaczałem Barty wpatrzony w swój prezent- bardzo ci dziękuje- podszedł do mnie i mnie uścisnął- nawet nie wiesz jak bardzo mi sie to przyda!

Crouch dostał odemnie w prezencie książkę z spisem wszytskich zaklęć leczniczych, użytecznych w sporcie. Evan natomiast dostał odemnie zapalniczke z jego inicjałami w której nigdy nie kończy sie benzyna.

-Będę mógł teraz palić bez ograniczeć!- powiedział szcześliwy i mnie mocno przytulił- mam też coś dla ciebie!

Sięgnał pod łóżko i wyjał z niego małe czarne podełko. Podał mi je, a ja je otworzyłem. W środku były dwie rzeczy. Mała butelka z alkoholem, jeżeli wieżyc etykiecie. Drugą rzeczą była książka. Nie miała na sobie tytułu. Odłożyłem pudełko na podłogę i wyjąłem z niej książkę i otworzyłem na pierwszej stronie. Tytuł brzmiał "Sto rzeczy które zrobisz z partnerem w łóżku". Poczułem jak oblewa mnie rumieniec i szybko zamknąłem książkę. Evan i Barty zaczeli się głośno śmiać, a ja posłałem im mordercze spojrzenie i wystawiłem im środkowego palca.

-Musimy ci coś jeszcze powiedzieć- Oboje usiedli przy mnie- Oboje stwierdziliśmy, że również uciekamy z domu, chcemy mieć szanse na normlne życie.

-O Merlinie!- Wykrzyczałem- To wspaniale! Macie gdzie sie zatrzymać?

-Jeszcze nie jesteśmy tego pewni- odpowiedział Evan i podrapał sie po głowie- na szczęście nie musimy sie martwić, że nasi rodzice zobaczą nas na stacji, bo nie ma nas tam być. Barty miał nie wracać do domu, a po mnie rodzoce mieli przybyć po jutrze.

-Jeżeli byście potrzebowali jakiejś pomocy, napiszcie do mnie. Syriusz i Ja wypłaciliśmy z banku wszelkie nasze oszczędności i jakbyscie potrzebowali to napiście.

-O to się martwić nie musimy- odpowiedział Barty- jako syn urzędnika ministerstwa dostaje dużo pieniedzy i jestem upoważniony do brania ich z niego, co tez uczyniliśmy.

-To dobrze- uśmiechałem się szeroko- Widzisz Evan, nie zawsze śmierć to rozwiazanie!

-Nie zawsze- uśmiechnął się szeroko, po czym wybuchł śmiechem na widok miny swojego chłopaka.
/***\
[Słów 835]

Kurwa co tak goroaxo, lato popierdolilo cie chyba coś (chce ktoa isc ze mna na szluga?)

light in the dark [Jegulus]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz