~baked peaches~

547 32 28
                                    

~Regulus Black~

Następnego dnia po randce z Jamesem bolało mnie po prostu wszystko ale czy żałowałem? Oczywiście, że nie. Pieprzenie przez Jamesa Pottera to chyba najlepsze co mogło mi sie przytrafić. W mojej głowie co prawda wciąż siedziała sprawa z Ivrey Malfoy ale na razie odeszła na boczny plan. Przeciągnąłem się na łóżku, wciąż będąc przytulonym przez mojego chłopaka. Pocałowałem go w czoło i wyplatałem z jego objęcia. Zegar na ścianie wskazywał godzinę siódmą rano. Ziewnąłem przeciągle i podszedłem do szafy. Dzisiaj był ostatni dzień gdzie mogłem ubrać coś innego niż ten przeklęty mundurek. Wyjąłem wiec klasycznie czarne dżinsowe spodnie, koszulę tym razem białą, a na to zielony sweter w kratkę, chwyciłem też bieliznę i z takim zestawem ruszyłem do łazienki.

Wszedłem do środka nie zamykając drzwi na zamek. Odłożyłem ubrania i ściągnąłem swoje. Stwierdziłem, że wezmę szybkim prysznic. Jak więc pomyślałem tak też zrobiłem. Odpaliłem ciepłą wode i pozwolilem by jej krople spłynęły po mojej skórze. Syknęłem cicho kiedy woda dotarła do swierzej rany od ugryzienia, którą zrobił mi James wczoraj. Umyłem całe ciało, z pominieciem włosów, których po prostu mi się już nie chciało myć. Zakręciłem wodę i wyszedłem z kabiny, wchodząc na zimne kafelki na podłodze. Chwyciłem ręcznik i wytarłem sie cały. Następnie ubrałem bielizne, spodnie i koszule. Zacząłem myć zęby i odrazu przejrzałem się w lustrze. Na twarzy przestały odznaczać mi się już az tam wory pod oczami wciąż tam były ale ledwo widoczne. Kilka malinek odznaczało mi się na szyji, zaraz je zakryje zakleciem albo i nie. Wyplukalem usta wodą i ubrałem sweter tak by kołnierzyk koszuli był spod niego widoczny.

Wyszedłem z łazienki zapomnijac o ubraniach. James wciąż spał na moimi łóżku. Chwyciłem papierosy z stolika nocnego i odpaliłem jedno przy użyciu zapalniczki od Jamesa. Zaciągnąłem sie używką i wypuściłem dym z ust po chwili.

James poruszył się na łóżku w momencie, którym gasiłem papierosa w popielniczkę. Otworzył zaspane oczy i spojrzał na mnie.

-Hej piękny- powiedział i ziewnał, a ja przez niego też.

-Hej jeleniu- uśmiechnałem się do niego- jak sie czujesz?

-Dobrze, a nawet bardzo- usiadłem na łóżku na przeciwko niego- a ty?

-Też, tylko troche mnie wszystko boli.

-Sam chciałeś- wzruszył ramionami, a ja pokreciłem zrezygnowany głową.

~*~

Siedziałem przy stole swojego domu juz podczas obiadu, czekałem aż łaskawie Evan i Barty w końcu przyjdą. Większość osób była juz na sali i teraz pojedyńcze osoby przychodziły, a ich wciąż nie było. W końcu jednak raczyli sie pojawić, a ja zrezygnowałem z planu zamordowania ich obu. Podeszli do stołu i usiedli obok mnie. Miny mieli dość wesołe.

-Czemu nie przyszedłeś do przedziału?- zapytał Evan. Oni jeszcze nie wiedzieli.

-Wrociłem do Hogwartu szybciej niż bym chciał- odpowiedziałem, a oni popatrzyli po sobie zmartwieni- co?

-Chyba rodzice cie nie dorwali?- zapytal zaniepokojony Barty.

-Co?- zaśmiałem sie- oczywiście, że nie. Potem wam wszytsko opowiem ale narazie... Opowiadać co u was? Bede juz wujkiem?

-U nas wszytsko dobrze- odpowiedzial Evan olewajac moje ostatnie pytanie- kupiliśmy dom wiec jak będziesz chciał to wpadnij do nas w wakacje, chyba, że Potter ci nie pozwoli albo nie będziesz w stanie przez niego- spojrzał sie sugestywnie na moja szyje.

-Martwił bym się o ciebie, Rosier- spojrzałem sugestywnie na jego szyje, która była pełna malinek i śladów od ugryzień. Evan ogarnął o co mi chodzi o oblał sie rumieńcem.

Chciał mi coś odpowiedzieć ale jedynie prychnał rozżalony. Po chwili Dumbledore wygłosił jakąś tam mowe, której nie słuchałem, bo byla taka sama jak przez ostatnie pięć lat. Dyrektor życzył nam smacznego, a na stołach pojawiło sie jedzenie. Zaczęliśmy jeść, a Evanowi przeszła złość i zaczął opowiadać o wszystkim co robili podczas wolnego, na szczescie z pominieciem ich łóżkowych spraw.

-Panie Black?- odezwał sie ktoś za mną. Odwróciłem sie i mój wzrok ujrzał profesora Slughtorm.

-Dzień Dobry profesorze- odpowiedziałem uprzejmie.

-Mogłbym poprosić o chwile rozmowy?- zapytał.

-Oczywiście- wstałem od stołu i poszedłem na nauczycielem. Wyszliśmy z Wielkiej Sali, czulem wzrok Jamesa na sobie.

-Pana rodzice chcą sie z toba widzieć- powiedział kiedy odeszliśmy od Wielkiej Sali.

-Dyrektor podobno zakazał im wstepu- zauważyłem- poza tym już najpewniej mnie wydziedzycili, a ja mam zamiar sam odciąć sie od nich.

-Tutaj jest problem- powiedział- Wydzieczyli twojego brata, nie ciebie, panie Black. Dyrektor zakazał im wstepu ale do momentu w którym jesteś ich prawnym synem mają prawo cię zobaczyć. Chyba, że...

-Ja sam zrzekłbym sie nazwiska i tytuło rodowego- dokończyłem za niego- Kiedy mógłbym to zrobić?

-Dyrektor zaproponował dzisiejszy dzień, jednak pana rodzice muszą byc przy tym obecni. Nie mają prawa ci tego zabronić, musza jedynie byc obecni.

-Niech będzie dzisiaj- odpowiedziałem, chociaż w sercu okropnie się stresowałem- ale napewno nie mają prawa mi tego zabronić?

-Nie. Dyrektor zadbał o wszytsko, nie będziesz musiał nawet z nimi zamieniać słowa. Przyjdź przed kolacją do gabinetu dyrektora, hasło to pieczone brzoskwinie.

-Dziekuje- powiedziałem, a ślimak uśmiechnął sie dobrodusnie i wrócił do Wielkiej Sali, a ja stałem zszokowany całą sytuacją.

Nie sądziłem, że będę musiał jeszcze zobaczyć moich rodziców, a co gorsza żeby oni widzieli mnie. Poczułem nieprzyjemny ścisk w gardle i żołądku. Do tego z płuc odeszło mi cale powietrze i nie mogłem złapać kolejnego. Wtedy poczułem jak ktos mnie łapie za ramiona i odwraca w moja strone. Zobaczyłem Syriusza, a za nim Jamesa. Odrazu wtuliłem się w mojego starszego brata i rozpłakałem. Sam nie wiem czemu. To było chyba za dużo informacji jak na teraz. Poczułem jak Syriusz głaszczę mnie uspakająco po głowie. Po paru minutach uspokoiłem sie na tyle, by odsunąć sie od Syriusza. Przetarłem oczy i spojrzałem sie na swojego brata.

-Slyszeliscie wszytsko?- zapytałem obu gryfonów, a oni przytakneli potwierdzająco.

-Pójdę tam z toba- powiedział Syriusz- jestem twoim bratem i mam do tego prawo.

-Dziekuje- powiedziałem.

-Poszedłbym z toba ale jest to wbrew prawu- James podszedł do mnie i przytulił mnie mocno- ale będę na ciebie czekał tuż pod gabinetem dyrektora- pocałował mnie w czoło- nie pozwolę cie nikomu skrzywdzic- wyszeptał mi do ucha, a ja poczułem jak łzy zbierają mi się w oczach. Nie mogąc wydusić z siebie, po prostu sie do niego przytuliłem.
/***\
[Słów 999]

60 rozdział za nami.

light in the dark [Jegulus]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz