~forever only pain and despair~

765 55 77
                                    

~~~~~~
TW
SCENY PRZEMOCY
~~~~~~

~Marlene Mckinnon~

Stałam przed lustrem w moim nowym domu. Szykowałam się na moją pierwszą w życiu randkę. Ubrałam na siebie jednak całkowicie coś innego niż pokazywałam huncwotom. Sama nie wiem czemu ale jednak chyba wolałam się ubrać bardziej... inaczej? No po prostu nie wiem, chce by Ofeli się spodobało, nawet jeżeli nie pasuje do mnie to co ubieram. Ubrałam biała koszule, a na to koszulkę z "Hard Rock Cafe", oczywiście miałam wystający kołnierzyk bo jak każdy wie jest to bardzo duży plus do atrakcyjności. Ubrałam też na to brązową kurtkę i czapkę, która wygląda jakby miała uszka kocie w kolorze również brązowym. Zrobiłam sobie lekki makijaż czyli czarne krótkie kreski i brązowy cień na oczy oraz oczywiście pomalowałam rzęsy. 
 Ubrałam kolczyki, które przedstawiały czaszki wrony oraz naszyjnik z srebrnym królikiem. Sprawdziłam sobie swój wygląd po raz ostatni w lustrze i złapałam swoją torebkę, zawiesiłam ją na ramieniu i wyszłam z domu. Zamknęłam go na klucz. Normalnie rzuciłabym zaklęcie ochronne ale nie mogę jeszcze używać jeszcze różdżki poza szkołą. Co prawda moje mieszkanie ma zaklęcie ochronne, mama Jamesa je rzuciła gdy tylko dowiedziała się, że mam mieszkać sama, a nie mogę używać zaklęć. Schowałam klucz do torebki i ruszyłam w podróż na swoją pierwszą randkę. Na szczęście umówiłyśmy się w parku niedaleko mojego mieszkania. Po paru minutach drogi już w nim byłam. Podeszłam do wierzby pod którą byłam umówiona. Ofelia już tam była. Miała piękne długie brąz włosy związane lekko z tyłu ale kilka kosmyków opadało jej na twarz i ramiona. Miała bladą cerę i sine usta jakby dopiero co wyszła z wody. Kilka piegów zdobiło jej nosy i policzki tworząc jej własne konstelacje. Ubrana była w czarną koszulkę włożoną w niebieskie dżinsy, które są szersze na łydkach miała również skurzaną kurtkę na sobie podobną do tej co nosił Syriusz. Nie pomalowała się dzisiaj. 

-Hej Ofelia- pomachałam do niej i posłałam jej ciepły uśmiech.

-Cześć Marlene!- uśmiechnęła się do mnie szeroko ukazując swoje proste białe zęby- Jak się trzymasz?

-Dobrze, cieszę się, że mam spokój od szkoły, a ty?

-Było by wspaniale gdyby nie to, że muszę się jeszcze w szkole jutro męczyć.

-Aż tak ciężko?- zapytałam.

-Tak- westchnęła- Nauczyciele mnie dobijają już tym, że uważają nas za głupsze, tylko dlatego, że mamy takie geny, a nie inne. 

-Aż tak źle jest?

-Aż tak- westchnęła i wyjęła papierosy z kieszeni, podała mi ale ja odmówiłam- Zwłaszcza ci starsi, wciąż tylko marudzą jak to feminizm zniszczył społeczeństwo i lepiej było jak kobiety się nie uczyły. 

-Jak w ogóle można tak powiedzieć? Czasami zapominam jaki potrafią być ludzie. 

-Niestety ja musze tak żyć ciągle- uśmiechnęła się- W twojej szkole jak jest?

-Raczej wszyscy jesteśmy traktowani tak samo i liczą się nasze umiejętności bardziej niż to jakiej płci czy orientacji jesteśmy.  

-Orientacji?

-No tak- zaśmiałam się- mam w szkole pary homoseksualne i nikt nie traktuje przez to gorzej. 

-A powinni- prychnęła i zmarszczyła nos.

-Co masz na myśli?- zatkało mnie kiedy to usłyszałam jej odpowiedź.

-Powinni traktować ich gorzej bo to jest nienormalne!- oburzyła sie.

-To jest normalne!- również się oburzyłam.. 

-Nie jest! Nie jest normalne kochanie tej samej płci! Co ty w ogóle wygadujesz? Może jeszcze sama jesteś ...!- poczułam jak łzy zbierają mi się oczach.

light in the dark [Jegulus]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz