~training~

1K 58 102
                                    

~Regulus Black~

Od kiedy Syriusz trafił do skrzydła szpitalnego po swojej nie udanej próbie samobójczej minęły dwa tygodnie. Dzień po nim do tego samego miejsca trafił Remus z powodu jakiejś choroby, chciałem go odwiedzić ale Pomfrey dała mi całkowity zakaz. Na szczęście po pięciu dniach Remus wrócił cały i zdrowy. Syriusz wciąż sie nie wybudził ale pani Pomfrey twierdzi, że wkrótce sie wybudzi.
Siedzę z Evanem w wielkiej Sali właśnie. Jest śniadanie. Pije mocną gorzką kawę, a mój przyjaciel je jajecznice. Rosier od czasu zerwania ze swoim chłopakiem Rudolfem, ma sie znacznie lepiej. Znowu jest pełen energii i znowu gada te swoje idiotyczne żarty. Brakowało mi ich.
Dopijałem właśnie resztkę kawy kiedy do nas podszedł Barty Crouch JR. Wymieniliśmy z Evanem szybkie spojrzenia. Opowiedziałem mu o tym co usłyszałem pod drzewem.

-Regulusie, Evanie- ton miał poważny i nie czuły- chciałem sie was zapytać czy w tym roku chcecie być członkami drużyny ślizgonow?

-Jakie pozycje?- zapytałem go i dopiłem kawy. Zacząłem nalewać sobie kolejnej.

-Ty szukający jak do tej pory- powiedział Crouch- a Evan ścigający.

-Ja mogę, do póki nie będę kapitanem, mogę być w drużynie- powiedziałem i wziąłem łyk ciepłej świeżej kawy.

-Ja również mogę- odpowiedział Rosier i dokończył śniadanie.

-Dziękuje- Crouch uśmiechnął sie szczerze- treningi są raz w tygodniu w czwartki przeważnie o osiemnastej. Slughtorm nie zarezerwował nam boiska wiec zapewne będzie bardzo wesoło.- przewrócił oczami

-Jak zwykle- dopowiedział Evan i sie zaśmiał, a Barty wraz z nim.

-Pogadam z nim- powiedziałem- Jako prefekt i szanowny syn państwa Black mam względy u nauczycieli- powiedziałem dumnie- nie licząc McGonegall i tego Hearts'a- dopowiedziałem.

-U Minerwy i tak tylko gryfoni mają względy, a ten nowy facet jest jakiś nie taki- zauważył Evan.

-Ważne, że chociaż u naszego opiekuna masz względy- stwierdził szatyn- wybaczanie ale musze już iść- uśmiechnął sie przepraszająco- to do później!

I pobiegł w kierunku wyjścia z Wielkiej Sali. 

-Z początku roku był gorszy- zauważył Evan, pijąc MOJĄ kawę.

-Nie rozmawiałem z nim to sie nie wypowiadam- zabrałem mu kubek z kawą- ale po tym co słyszałem wtedy, jedno jest pewne. Trzeba mu pomoc, zanim zrobi to co my chcieliśmy.

-Mhm...chcieliśmy- mruknął tak, że nic nie zrozumiałem.

-Co?

-nie, nic- odpowiedział i sie przeciągnął- dawno nie latałem na miotle, dzisiejszy trening zapewne nas zabije.

-zapewne. Późno w tym roku treningi sie zaczynają

-Masz racje. Pierwszy mecz pewnie w grudniu czyli za jakiś miesiąc. Barty będzie musiał niezłe sie nakombinować byśmy wygrali. Chociaż- zaczął- mielibyśmy większe szanse gdyby nie nasz poprzedni kapitan, który wolał randkować z panem "najprzystojniejszym chłopakiem w Hogwarcie" Potterem, zamiast treningi robić.

-Oh pierdol sie...

-usłyszałem swoje imię- odezwał sie ktoś za nami. Stał tam James. Zrobiłem mu miejsce obok mnie na kawce i zaraz na niej usiadł. Pocałował mnie, a ja go- o czym rozmawiacie?

-o tym jak nasz kochamy Regulus zjebał sprawę z quidditchem.

-Ej!- walnąłem Evana w tył głowy, na co on i James wybuchli śmiechem.

light in the dark [Jegulus]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz