~Constancy~

407 26 15
                                    

~Marlene McKinnon~

Biegłam ile sił w nogach. Woda rozpryskiwała sie z każdym moim krokiem, a ja śmiałam sie do utraty tchu. Dorcas goniła mnie, cała przemoczona. Wyglądała przepięknie z ubraniami przylegającymi do jej ciała ukazując jego każdy najmniejszy detal. Sama jednak zainteresowana nie była tym faktem ucieszona, bo jak sama twierdzi "Nie lubi być mokra". Biegnąc tak nie zauważyłam wystającego korzenia z ziemi. Potknęłam sie o niego i wylądowałam twarzą w ziemie. Chciałam się podnieść ale zostałam przygniecioną do ziemi przez Dorc. Dopiero po chwili zrozumiałam jak bardzo blisko jej jestem i automatycznie sie zarumieniłam, czego ona nie widziała chyba.

-Złaź ze mnie Dorcas!- wykrzyknęłam śmiejąc się.

-Nie ma nawet takiej opcji!- odkrzyknęła również się lekko smiejąc.

Złapała mnie w stylu panny młodej, a ja zanim znalazłam moment w którym mogłam sie wyrwać zostałam wrzucona do wody. Tak lecąc złapałam sie swojej przyjaciółki i pociągnęłam ją za sobą. Wpadłam do wody, a ona zaraz za mną lądując na mnie. Woda była płytka i jedynie sięgała mi do łokci. Jednak nie to było martwiące, a to jak blisko mnie były usta Dorcas i jak niewiele brakowało bym mogła je złączyć i pocałować pozbawiając nas obie tchu. Jednak blokada pozostała w mojej głowie. To wciąż tylko przyjaciółka.
Owa przyjaciółka chyba jednak nic nie zrobiła sobie z naszej bliskości bo siadła n mnie okrakiem i zbliżyła sie jeszcze bardziej łącząc nasze ciała, które teraz stykały się w każdym miejscu. Czułam jej oddech na swoich wargach, czułam jak kilka kosmyków jej włosów drażni mi policzki. Czułam tez jak z każdą sekunda sie przybliża oraz czułam jej ręce wędrujące co raz niżej po mostku. Zatrzymała swoją dłoń na mojej piersi, a mi uciekł oddech z płuc. Złączyła nasze usta w pocałunku, a swoją dłonią ścisnęła moja pierś, powodując mój cichy jęk, który i tak został zagłuszony przez to, ze wciąż byłam całowana. Czułam sie jak w niebie, jakby nic złego nie miało sie nigdy stać. Nic nie trwa jednak wiecznie i Dorcas w końcu odsunęła sie ode mnie zabierając dłonie i usta.

-Porzeczkowa pomadka?- zapytała z uśmiechem, a ja przytaknęłam.

Dorcas wstała i pomogła mi wstać. Złączyła nasze dłonie. Zaczęłyśmy iść z powrotem do naszego dormitorium. Byłyśmy przemoczone ale na dworze było na tyle ciepło, że mokre ubrania czy włosy nie sprawiały nam problemu. Wchodząc do Hogwartu minęłyśmy się z Regulusem, wyglądał na zmartwionego i bardzo nie wyspanego. Chciałam go zatrzymać i spytać sie co sie stało, ten jednak minął mnie bez najmniejszego spojrzenia się na mnie. Zanotowałam sobie w głowie żeby potem powiedzieć o tym Jamesowi.
Zaraz jednak pozbyłam sie Regulusa z głowy i została w niej jedynie ciemno skóra dziewczyna idącą teraz ze mną za rękę.

~Regulus Black~

Wybiegłem wręcz z Hogwartu by złapać oddech i uspokoić myśli. Jutro kończy sie termin podjęcia przeze mnie decyzji w sprawie zniszczenia horkruksow Voldemorta. Decyzje już podjąłem. Podjąłem... Umrę by zapewnić wolność i bezpieczeństwo wszystkim moim bliskim. Dobiegłem do drzewa pod którym wyznałem sobie miłość z Jamesem i oparłem sie o nie. Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem się w czyste niebo. W mojej głowie kłębiło sie milion myśli na sekundę. Wyjąłem z kieszeni papierosy i odpaliłem jednego. Moje myśli się zamknęły dzięki temu.
Dzisiaj spotkam sie z Malfoy i powiem jej, że zgadzam się pozbyć sie Horkruksu Voldemorta. Jak znikąd pojawiła sie dziewczyna o której pomyślałem.

-Witaj, Black- odezwała się i uśmiechnęła- Jak z moją ofertą?

-Chyba raczej z zadaniem- odpowiedziałem i zgasiłem papierosa i rzuciłem go przed siebie- Zgadzam się- Wyjąłem drugiego papierosa i go odpaliłem- Zniszczę Horkruks Czarnego Pana.

-Wiedziałam, że podejmiesz odpowiednią decyzje- położyła ręce na biodra- Dowiedziałam sie wielu ciekawych rzeczy od samego Voldemorta. Wiem, że nie zagląda do kryjówki swojej duszy od kiedy sprawdził jej zabezpieczenia. Dzięki moim wspaniałym atutom wiem też gdzie jest ta kryjówka.

-Skąd niby to wiesz?

-Moja cała jebana rodzina to sługusy Voldermorta, nie trudno było się wkręcić w jego najbardziej zaufany krąg i dalej nie było trudno dowiedzieć sie wszystkiego innego -Uśmiechneła sie dumna z samej siebie- Kryjówka Horkruksu znajduje sie- przybliżyła sie do mnie i wyszeptała mi do ucha miejsce- Wiem, że są tam infernusy wiec nie możesz dotknąć wody ale znajduje sie tam łódka. Potem znajdziesz już medalion Salaza Slytherina który jest horkruksem.

-Zdobędę horkruks i co? Nie zniszczę go, nie mam jadu bazyliszka.

-Szatańska Pożoga radzi sobie z tym równie dobrze- powiedziała Malfoy- Na mnie już czas. Kiedy będziesz gotów pójść zniszczyć Horkruksa, daj znać, dam ci świstoklika, który cię tam zabierze.

Tymi słowami kończąc odeszła ode mnie zostawiając mnie samego. Wyrzuciłem niedopałek papierosa i ruszyłem do Hogwartu. Mętlik w głowie zagłuszyła głucha cisza. Nie zwracając na nic ani na nikogo uwagi, poszedłem do lochów, a następnie do pokoju wspólnego Slytherinu i do dormitorium. Wszedłem do niego, całkowicie ignorując to, że Dorian mnie wołał oraz to, że Evan z Bartym sie obmacywali. Wlazłem na swoje łóżko, szczelnie je zasłoniłem i bez przebierania sie, położyłem sie na nim. Chodź chciałem zasnąć, sen nie nadszedł. Nie przychodził już do mnie któryś dzień i nie wiem ile tak jeszcze pociągnę. Nie musi być to nawet długo, byle zdążyć pozbyć się cząstki duszy Voldemorta.
/***\
[Słow 846]

Pisałam ten rozdział z tydzień (Sorry Alek, że musiałeś się nasłuchać jak bardzo nienawidze tego rozdziału)

light in the dark [Jegulus]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz