~one-sided brother's love~

1.6K 94 44
                                    

~Regulus Black~

  Siedziałem przy stole w wielkiej sali. Slughorn rozdał plany lekcji i dał mi rozpiskę patroli. Pierwszy miałem już mieć dzisiaj. Merlin mnie chyba nienawidzi, przez ten patrol będę jeszcze bardziej martwy jutro niż dzisiaj.

-mamy teraz okienko przed eliksirami- powiedział Evan pijąc kawę- idziemy zapalić?

-Dopiero co wypaliłem trzy- odpowiedziałem również pijąc kawę- ale w sumie jebać, idę. Tylko zostawmy sobie trochę czasu żeby podręczniki zgarnąć potem.

Blondyn uśmiechnął się i kiwnął głową szczęśliwy. Mimowolnie uśmiechnąłem się.
Evan chociaż miał przesrane w życiu tak samo jak ja, możliwe, że nawet gorzej, nie załamał sie jak ja i próbował być szczęśliwy. Chciałbym tak potrafić. Ja jedynie umiem sie nad sobą użalać lub krzywdzić innych albo siebie. Staram sie tego aż tak nie okazywać jednak kiedy już nie wytrzymam z emocjami... Warto uciekać.

-A właśnie, kiedy ty sobie słodko paliłeś z panem "najprzystojniejszym chłopakiem w szkole" zrobiłem ci eliksir. Dla Syriusza tez mam. Chociaż wątpię, że go od ciebie przyjmie.- wzruszył ramionami i wyjął z torby dwa flakoniki z czerwoną cieczą- powiedz mu, żeby wypił wszystko na raz bo inaczej nie zadziała.

-Ratujesz mi życie Evan- uśmiechnąłem się przyjaźnie, biorąc od niego eliksir.

-Od czegoś jestem- zaśmiał sie- chociaż ty też mógłbyś go sobie bez problemu zrobić. Jesteś w końcu najlepszym uczniem na roku, jak nie w szkole. Az dziwne, że Slughtorn nie wziął cię do swojego klubu ślimaka- uśmiechnął sie złośliwie.

-Nie mam dostępu do wszystkich składników by zrobić eliksir- prychnąłem- a co do ślimaka to... Proponował dołączenie ale odmówiłem.

-Czemu niby?

-Chciałbyś chodzić na ciasteczko i herbatkę do najgorszego nauczyciela w całej szkole? Siedzieć pomiędzy tymi dumnymi i zarozumiałymi czarodziejami? Bo ja nie.

-Bałbym się, że ktoś mnie tam otruje. Nasze nazwiska raczej nie wzbudzają sympatii...

-Chyba, że masz na imię Syriusz i jesteś gryfonem- mruknąłem cicho.

-Co mówiłeś?

-Nic, Nic- uśmiechnąłem sie słabo po czym odchrząknąłem i przybrałem swoją obojętną maskę na twarzy- idę dać eliksir swojemu braciszkowi- ostatnie słowo wysyczałem wręcz- spotkajmy sie już na błoniach, tam gdzie zawsze.

Schowałem flakonik do torby i wstałem z siedzenia. Otrzepałem sie z niewidzialnego kurzu i zacząłem iść w stronę stołu Gryffindoru. Z każdym krokiem miałem wrażenie, że więcej osób na mnie patrzy. Rzadkością jest by ślizgon szedł do gryfonów. Byłem już blisko swojego brata, który siedział do mnie plecami i żywo rozmawiał o czymś z Potterem. Odkrzyknąłem zwracając uwagę obu na siebie.

-Możemy porozmawiać, Syriusz?- zapytałem najuprzejmiej jak umiałem.

-Czego chcesz, wężyku?- zapytał ostro.

-Porozmawiać- spojrzałem na Jamesa przyglądającemu sie nam- w cztery oczy.

-Nie mamy o czym- odpowiedział i odwrócił wzrok ode mnie- idź do swoich przyjaciół śmierciożerców, Regulusie.

Spojrzałem na niego ze złością, a różdżka w  tylnej kieszeni moich spodni zaczęła mnie wręcz parzyć by jej użyć.

-Chciałem Ci jedynie pomoc na to- wskazałem na jego drżące ręce i nogi- ale jak chcesz to wrócę do swoich przyjaciół śmierciożerców- ostatnie dwa słowa powiedziałem z ironią- pierdol się Syriuszu.

Odwróciłem się i szybkim krokiem wyszedłem z Wielkiej Sali. Poczułem jak łzy zbierają mi sie w oczach.
Może i nie mam przyjaciół śmierciożerców. Ale przecież wkrótce sam mam sie nim stać. Wtedy nie będę miał już wyjścia. Stanę sie śmierciożercą i co dalej? Będę zabijał biednych mugoli i mugolaków bo jakiś wielki i potężny czarodziej sobie tak zażyczył? Czemu przez całe życie musze wykonywać czyjeś rozkazy? Czemu nie mógłbym w końcu być panem swojego własnego życia?
Potrzasnąłem głową by wrócić do rzeczywistości. Rozmyślanie nic mi teraz nie da, jednak zapalenie już tak. Zacząłem grzebać w torbie w poszukiwaniu moich kochanych czerwonych malboro. Ale nigdzie ich nie było. Jakby wyparowały.

-To chyba jakiś jebany żart- powiedziałem do siebie.

-Tego szukasz?- odezwał sie głos za mną.

To był James Potter. Stał tam i trzymał MOJE papierosy. Odrazu mu je zabrałem i schowałem do torby. Nie potrzebuje jeszcze zarobić bury od nauczyciela. Chociaż każdy był pewnie jeszcze na siadaniu...

-Dzięki- powiedziałem po chwili.

-Poczekaj!- powiedział gryfon kiedy odwróciłem sie by odejść. Spojrzałem na niego- Przepraszam za Syriusza... Doskonale wiesz jaki on jest ale na pewno nie miał na myśli tego, że jesteś zwolennikiem Voldemorta!- mimowolnie skrzywiłem sie na dźwięk tego imienia

-Oh Potter... On doskonale mial to na myśli- już chciałem odejście kiedy cos mi przyszło do głowy. Otworzyłem torbę i wyjąłem z niej eliksir od Evana- Daj mu to i powiedz ze ma odrazu wypić całe. Złagodzi ból- podałem mu fiolkę.

-Czemu mu chcesz to dać? Po tym wszystkim...?

-To wciąż mój brat- westchnąłem ciężko- a teraz wybacz ale musze zapalić.

/***\

[słów 742]

sorrka, że taki krótki rozdział!
James to bedzie najslodszy bf na swiecie ale jeszcze nie teraz :)

light in the dark [Jegulus]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz