~smoking~

611 41 51
                                    

~Regulus Black~

Następnego dnia wstaliśmy już z łóżka. Strasznie mnie wszystko bolało, a moje ręce  okropnie drżały. Jebane cruccio i jebane moje ciało, które tak reaguje na jakiekolwiek klątwy. Oczywiście głośno nie powiem o niczym co mi sie dzieje. Nie jest to teraz istotne. Istotne jest teraz raczej samopoczucie Jamesa, Syriusza, Remusa i dziewczyn. W samych spodniach szukałem jakiejś luźnej koszulki w szafie Jamesa do której przeniosłem ubrania z kufra. Oparłem się głową o jedną z półek i westchnąłem głośno. Czy będzie chociaż jeden dzień gdzie nie będę miał problemu z ubraniem sie? W końcu zrezygnowany ubrałem białą koszulkę, a na nią sweter z motywem gwiazd. James ubierał sie w łazience, a Syriusz wraz z Remusem jeszcze spali. Podszedłem do szafki nocnej i wyjąłem z niej paczkę jakiś papierosów. Drżącymi dłońmi wyjąłem jednego, wkurwiające sie przy tym niesamowicie. Wsadziłem go do buzi i zapalniczką z małymi rysunkami węży odpaliłem go. Zaciągnąłem się używką pozwalając się odprężyć mojemu ciału. Nieznośny ból wciąż dawał o sobie znaki ale do zniesienia. Byłem w połowie papierosa kiedy James wyszedł z łazienki. Na sobie miał czarne spodnie i dużą bluzę tego samego koloru. Usiadł obok mnie i oparł się o moje ramie. Zaciągnąłem się papierosem i strzepnąłem popiół do popielniczki.

-Ręce ci sie trzęsą- zauważył mój chłopak wpatrując sie w nie.

-Nie zauważyłem- skłamałem.

-Może idź do Pomfrey?- zasugerował, a ja odrazu przewróciłem oczami.

-Nie trzeba- dokończyłem papierosa i zgasiłem go w popielniczce- Mam w dormitorium coś na to. Zaraz wrócę.

-Iść z tobą?- zapytał, kiedy podnosiłem się z ziemi.

-Nie mam pięciu lat- uśmiechnąłem się żartobliwie i wyszedłem z pokoju nie czekając na jego odpowiedź.

Przeszedłem przez pusty pokój wspólny. Cisza jaka tutaj panowała całkowicie nie pasowała. Ilekroć tutaj byłem roiło się od ludzi, a głośna muzyka dudniła w uszach. Teraz ta cisza była wręcz przerażająca. Jakby świat sie zatrzymał. Chociaż była też uspakajająca. Będąc tutaj nie myślało się o tym, że zbliża sie wojna ani o tym, że ktoś może cię zabić na każdym kroku. Po prostu spokój.
Wyszedłem z pokoju i ruszyłem pustymi korytarzami do lochów. Spacer zajął mi dłużej niż myślałem. Jednak ból w nodze nie ułatwiał chodzenia. Złamanie nogi przez zaklęcie nie jest dobrym doznaniem i nie polecam go za bardzo, a już zwłaszcza leczenia tego złamania. Tak więc kiedy doszedłem już do wejścia do pokoju wspólnego ślizgonów, byłem wykończony i jedyne o czym myślałem to eliksir przeciwbólowy i jakikolwiek jaki znajdę u mnie w pokoju. Wypowiedziałem hasło i przeszedłem przez drzwi, które się właśnie pojawiły. W pokoju było już więcej osób niż w poprzednim. Panowała tutaj jednak taka sama cisza jak tam. Przeleciałem wzrokiem po twarzach. Każda z nich była w jakimś większym lub mniejszym stopniu mi znana. Każda z obecnych tutaj osób głośno mówiła, że nie zamierza przyjąć mrocznego znaku, prócz jednej. Ivey Malfoy siedziała w kącie pokoju całkowicie sama i czytała jakąś książkę. Jej oczy były podkrążone i zapuchnięte od prawdopodobnie płaczu. Cała była blada jak ściana i jakby wychudzona? Krótko mówiąc wyglądała źle. Moja empatyczna strona stwierdziła, że do niej podejdę ale tego nie zrobiłem gdyż ktoś na mnie wpadł. Już chciałem zwyzywać te osobę kiedy zobaczyłem, że to Dorian. Uśmiechnąłem sie do niego pozbywając się z mojej głowy Malfoy.

-Nie powinieneś być u Pottera w domu?- zapytał na dzień dobry.

-Długa historia- odpowiedziałem- gdzie idziesz?

-Miałem iść na spacer- wzruszył ramionami- ale skoro ty jesteś to z miłą chęcią przyłącze sie do twoich planów.

-Nie mam ich- odpowiedziałem szczerze- idę tylko po eliksiry do dormitorium. Możemy odrazu zajarać.

-Podoba mi sie to co słyszę- poszliśmy więc razem do mnie.

W dormitorium panował zaskakująco duży bałagan. I to spory. Evan musiał przed wyjazdem nabrudzić jak to on, a ja nie posprzątałem. Zrobię to innym razem.

-Siadaj gdzie chcesz- rzuciłem do Doriana i zniknąłem w łazience. Otworzyłem szafkę pod zlewem i wyjąłem z niej eliksir oznaczony jako przeciwbólowy ale nie znalazłem żadnego na cruccio. Evan nie zrobił żadnego na zapas, nie spodziewał sie, że może sie przydać już.

Jednym ruchem wypiłem całą zawartość pudełka i odłożyłem go na zlew. Wytarłem kącik ust i wróciłem do Doriana, który siedział na podłodze. Usiadłem na przeciwko niego. Wyjął swój pojemnik na "papierosy i nie tylko" i wyjął z niego skręta, a ja zrobiłem to samo. Odpaliliśmy je i zaciągnęliśmy się. Używka odrazu rozluźniła moje ciało i uspokoiła myśli.
Po wypaleniu całego skręta poczułem sie jak nowo narodzony albo chociaż jakby sytuacja z świąt sie nigdy nie wydarzyła. Położyłem się na podłodze wpatrując w sufit. Uśmiechałem sie do siebie i śpiewałem moją jedną z ulubionych piosenek- Wish you were here od Pink Floyd. Dorian leżał obok mnie i również nucił tę piosenkę. Leżeliśmy tak dość długo, chyba. Straciłem poczucie czasu. Jednak nagle do mojego dormitorium z głośnym hukiem wszedł Syriusz i James, a za nimi zrezygnowany Remus. Wzdrygnąłem sie na ten huk ale zaraz sie opanowałem. Pamiętaj Regulus. Nic Ci nie jest.

-Co ty wyprawiasz!?- zapytał sie wkurwiony Syriusz.

-Leże- odpowiedziałem sarkastycznie. Nie, nie podniosłem sie z podłogi, Dorian również nie.

-Jak na moje to dopiero co jarałes!- powiedział wciąż wkurwiony Syriusz.

-Papierosy- wzruszyłem ramionami.

-Nie ściemniaj mi!- Mój brat podszedł do mnie i złapał mnie za sweter chcąc podnieść. Ja krzyknąłem na ten nagły ruch. Odepchnąłem go od siebie i odsunąłem sie jak najdalej dałem radę.

-Nieźle ci idzie udawanie, że nic Ci nie jest- powiedziałem sobie sarkastycznie w głowie.

-Nic ci nie jest?- zapytał mój chłopak.

-Żyje- odpowiedziałem starając sie jakoś doprowadzić do tego by mój umysł na chwile wytrzeźwiał.

-Nie pobłażaj mu Rogacz!- zerknąłem na Doriana by jakoś ratunek w nim odnaleźć ale go już nie było. Merlinie miej mnie w swojej opiece.

-Nic złego nie zrobił- zauważyli trafie przyjaciele mojego brata.

-Jarał zioło!- oburzył się Syriusz.

-Jarałeś zioło?- zapytał Remus mnie.

-Ja?- udałem zaskoczonego- Ja nigdy bym nie zapalił.

-No widzisz- Remus pocałował mojego chłopaka- nawet jak to robił to nie jest już dzieckiem. Ma swoją głowę.

-Ale to mój mały niewinny braciszek!

-Nie taki mały- zauważył James.

-I nie taki niewinny- dodałem.

-Pojebie mnie- skwitował Remus, a ja zacząłem spierdalać przed moim bratem co nie było łatwe kiedy cały świat ci sie rozmazywał. Nie musze chyba mówić, że mnie dogonił, a co gorsza wygrał naszą walkę o racje.
/***\
[Słów 1034]

Dziekuje wikipedi, ze podsunęła mi jakas piosenke do tego rozdziału.

light in the dark [Jegulus]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz