38. [Larry x OC] "Pogadamy?"

108 4 20
                                    

Larry już od jakiegoś czasu zdawał sobie sprawę, że związek jego z Catherine nie był już taki, jak na początku.

Dwa lata wcześniej, gdy dopiero zaczynał chodzić z jej niewidomą dziewczyną, wszystko było cukierkowo. Kwiatki, serduszka i mnóstwo słodyczy. Jednak z czasem... Cała ta urokliwość gdzieś wyparowała.

Owszem, dalej kochał dziewczynę i była mu ona bliska. Jednakże czuł, jakby zaczęli się od siebie oddalać. Nie potrafił jedynie rozgryźć, dlaczego i jak to można naprawić...

- Ile można? - Johnson wywrócił oczami, gdy na horyzoncie jego mieszkania pojawił się Sally. - Myślałem, że korzenie wypuszczę.

- Nie jesteś pępkiem świata, stary - Fisher pokręcił głową, wprawiając w ruch swoje dwa urocze kucyki. - Co się stało?

Metalowiec na początku nie odpowiedział. Jedynie zaprowadził przyjaciela do swojego pokoju, gdzie usiedli na łóżku. Chłopak westchnął, a niebieskowłosy uniósł brwi. Nie było to jednak widoczne przez protezę znajdującą się na jego twarzy.

- Więc? - spytał Sal, patrząc na przyjaciela. - Co się stało, że zorganizowałeś dwuosobowe spotkanie kryzysowe?

- Mój związek się pieprzy - westchnął Larry. - Jakby, dalej mi na niej zależy i w ogóle, no ale... Coś się zepsuło i nie mam pojęcia, co to tak właściwie jest. Martwię się, że prędzej czy później to się schrzani...

- Jeśli będziesz takim pesymistą, to oczywiście, że tak się stanie - rzekł niższy z chłopaków. Cóż, on od zawsze raczej był optymistą... Prawie od zawsze. - Proponuję, żebyś do niej zagadał. No wiesz, zaproś ją gdzieś i pogadajcie szczerze.

- Gdzie? Ja nie umiem w randki - Johnson spojrzał spod byka na przyjaciela. - I dobrze o tym wiesz.

- Jak to gdzie? Najprościej. Idźcie do Twojej fortecy samotności. Tak będzie najłatwiej - uśmiechnął się Sally, po czym położył dłoń na ramieniu wyższego. - Masz moje słowo, że to się ułoży.

***

Gdy tylko rodzice podwieźli Cathie pod Apartamenty Addisona, Larry podszedł do dziewczyny i złapał ją za rękę.

- To ja - powiedział, po czym położył jej dłoń na swojej twarzy, by niewidoma dziewczyna upewniła się, że to naprawdę jej ukochany.

- Hej - uśmiechnęła się lekko, po czym stanęła na palcach i powoli musnęła jego wargi swoimi.

W ciszy podeszli do drzewa za budynkiem. Na wwwtymże drzewie znajdował się domek na drzewie, który zbudował ojciec Larry'ego nim... Zniknął...

- Jesteśmy przy moim drzewie. Dasz radę wejść na górę? - zapytał Johnson, a dziewczyna pokiwała głową. - Dobrze. Idź pierwsza, będę tuż za Tobą.

Dziewczyna podeszła do drzewa i wymacała odpowiednie miejsce, by postawić nogi, po czym zaczęła wspinać po kolejnych schodkach.

Gdy tylko oboje weszli na górę, usiedli pod ścianą i westchnęli ciężko. Oboje wiedzieli, skąd nagle ta propozycja spotkania, jednak żadne nie wiedziało, jak zacząć rozmowę. A więc siedzieli tak w ciszy, zagłębieni w swoich myślach...

- Pogadamy? - zapytał Larry, na co Yvonne pokiwała głową.

- Jasne... O czymś konkretnym? - spytała, a Johnson westchnął ciężko.

- Widzisz... - zaczął delikatnie. - Chodzi o to, że mam wrażenie, że w ostatnim czasie zaczęliśmy się od siebie oddalać. No wiesz, dalej nam na sobie zależy, ale mimo wszystko coś jest nie tak. Już nie jest tak cukierkowo, jak było. Martwię się, że coś się zepsuło...

- Wiem, Larry - westchnęła szarooka, po czym wyciągnęła dłoń, chcąc pogładzić policzek ukochanego. Ten nachylił się do niej, a jego twarz spotkała się z opuszkami palców dziewczyny. - I czuję podobnie. Ale to... To chyba z mojej winy...

- Jak to? - spytał chłopak, marszcząc brwi. - Jak to z Twojej winy? Przecież nie mam Ci nic za złe, wszystko jest dobrze...

- Nie, Larry - usłyszał z ust szarookiej. - Nie rozumiesz? Jestem niewidoma. Przez te dwa lata ciągle potrzebowałam Twojej pomocy i będę potrzebować dalej. Nie zasługujesz na coś takiego. Powinieneś poszukać takiej dziewczyny, która widzi tak, jak Ty i nie będzie potrzebowała pomocy od Ciebie na każdym kroku.

- Cathie, Ty nic nie rozumiesz - chłopak objął jej buzię dłońmi i pogładził jej policzki kciukami. - Gdyby kiedykolwiek przeszkadzało mi pomaganie Ci, już dawno bym odszedł. A ciągle tutaj jestem. To znaczy, że mi na Tobie zależy, że Cię kocham i nigdy nie pozwolę, byś pomyślała, że to, że nie widzisz, jest jakimkolwiek problemem. Kocham Cię, okej? - uśmiechnął się, by następnie pocałować czule jej ciepłe usta.

Dziewczyna odwzajemniła delikatnie pocałunek swojego chłopaka.

- Ja Ciebie też kocham, Larry - uśmiechnęła się do ukochanego. - Żałuję jedynie, że nie mogę zobaczyć Twojej twarzy swoimi oczami.

- Wiem, skarbie - pogładził jej policzki. - Ale nie mam Ci tego za złe. Przecież to nie Twoja wina, że nie widzisz...

***

- No to wspaniale! - zawołał Sally, gdy następnego szedł razem z Larrym do szkoły. - Cieszę się, że zaczęło się Wam znowu układać.

- Ja tak samo - odpowiedział mu szatyn, mając dłonie wsunięte w kieszenie spodni. - Wiesz, zależy mi na niej i chcę, żeby dobrze się czuła ze mną i przy mnie. To dobra dziewczyna, tylko skrzywdzona przez życie - westchnął ciężko.

- To prawda - przyznał niebieskowłosy. - Zależy jej na Tobie, Tobie na niej. Złota dziewczyna - uśmiechnął się. - Liczę, że już na zawsze tak zostanie...

- Chyba masz jakieś większe plany w stosunku do niej, co? - Sally wyraźnie cieszył się szczęściem przyjaciela.

- Zdecydowanie. Nie wiem, czy ona ma takie same, ale czuję, że w przyszłym roku, gdy skończymy szkołę, będę chciał się jej oświadczyć. No wiesz, będziemy wolni, wyjdziemy na swoje, a ja będę mógł się nią cieszyć na co dzień, bo będzie obok mnie przez większość czasu.

- Mam nadzieję, że Wam wyjdzie - Fisher objął Johnsona ramieniem. - Widzę przecież, że cholernie Ci zależy. Jak tylko coś zacznie się psuć, popchnę ją na Ciebie, żebyście się pocałowali i zobaczysz, że wszystko się poprawi.

Obaj się zaśmiali, po czym Larry także objął przyjaciela.

- Liczę, że nigdy nie będzie to potrzebne - uśmiechnął się. - Póki co się na to nie zapowiada...

- A robiliście już to? - zapytał Sal z uśmiechem na ustach.

- Co? - Larry zmarszczył brwi.

- Nie udawaj głupiego ani nie rób głupka ze mnie. Dobrze wiesz, o czym mówię.

- Pewnie, że wiem - Johnson się zaśmiał. - Robiliśmy. I... Było zajebiście - uśmiechnął się. - To, że jest niewidoma, nie odbiera jej seksowności i umiejętności w łóżku. To był jej pierwszy raz... I przyznała mi, żebym najlepszy na świecie.

- To świetnie! - uśmiechnął się. - Trzymam za Was kciuki. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

**********

Hejka kochani!

KokichiOuma2606 i co powiesz? Podobało Ci się? Jest tak, jak chciał*ś? Mam nadzieję, że tak ^^

Przepraszam za tak duże opóźnienie. Wbrew pozorom, studia dają popalić, no i co jakiś czas dopada mnie depresja pisarzy :c

Następny będzie rozdział w Impresjach, a potem kolejny shocik :3

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: ATC - "I'm in heaven when you kiss me"

("I'm in heaven when you kiss me. Show me how you miss me. You were sent to me from wonderland")

One-shoty na zamówienie | Słodki Flirt i Sally Face ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz