40! [Lysander x OC] "Już dobrze, nie płacz"

168 4 28
                                    

Dziewczyna westchnęła ciężko, patrząc na zdjęcie, które trzymała w rękach. Czuła się okropnie, a w jej oczach stały łzy. Tak trudno było jej się pogodzić z tym, że jej matka leżała w szpitalu w śpiączce. Ktoś potrącił kobietę na pasach i odjechał z miejsca zdarzenia. Mimo że nastolatka tego nie widziała, poprzedniego dnia miała koszmar, w którym zobaczyła to wszystko.

Czuła się potwornie. Od paru dni nie pojawiła się w szkole, bowiem nie miała po prostu na to chęci. Bała się, że jeśli stan jej mamy się pogorszy, nie będzie mogła wyjść w środku lekcji i udać się do szpitala.

Jej ojciec był w pracy, w swojej pracowni modelingowej, paręnaście minut drogi od mieszkania. Mimo że było mu źle, starał się trzymać dla swojej córki. Natomiast ona wylewała żale nocą w poduszkę.

W końcu jednak uznała, że nie chce być w wszystkim sama. Spojrzała w telefon i pierwszą osobą, o której pomyślała, był Lysander. Jej przyjaciel od półtora roku, a przy okazji od paru miesięcy osoba, która zajęła specjalne miejsce w jej sercu.

Nie byli razem, choć ona tego mocno chciała...

Kliknęła zieloną słuchawkę obok jego imienia i przyłożyła telefon do ucha. Nie musiała długo czekać, aż chłopak odebrał.

- Tak, słucham? - usłyszała po drugiej strony ciepły i anielski, a jednocześnie niski ton głosu.

- Lys, to ja, Marlene... - szepnęła cicho. - Możesz do mnie przyjechać? Potrzebuję Cię teraz bardziej niż kiedykolwiek...

- Oczywiście, śliczna - odpowiedział jej, na co jej serce zabiło nieco szybciej. - Niedługo do Ciebie przyjadę. Do zobaczenia - rozłączył się.

Mimo że nie miała ochoty na ruszanie się z łóżka, zrobiłato. Westchnęła ciężko, by następnie skierować się do kuchni i przygotować dwie kawy - jedną dla siebie, drugą dla towarzysza, który już niedługo miał do niej dołączyć.

***

Gdy usłyszała pukanie do drzwi wejściowych, bez chwili zawahania podeszła do nich. Mógłby to być seryjny morderca, a ona przywitałaby go ze smutnym uśmiechem na ustach oraz ciasnym uściskiem wokół ciała. Nie miała najmniejszej ochoty odklejać się od jego torsu, który pomimo sporej warstwy ubrań był przyjemnie ciepły.

- Wszystko w porządku? - zapytał ją, jednak ta nie odpowiedziała. Jedynie lgnęła do jego ciepła, nie chcąc choć na chwilę go utracić.

Chłopak uśmiechnął się jedynie. Złapał ją jak księżniczkę i zaniósł do jej sypialni. Tam usiadł z nią na łóżku i przytulił ją ciaśniej do siebie.

- A teraz? - zapytał ją ponownie. - Teraz mi opowiesz, co się wydarzyło?

Na początku się nie odzywała, jedynie westchnęła ciężko. Nie miała pojęcia, jak w ogóle zacząć tę historię. Najprościej chyba by było od początku...

***

- Mamusiu, nie! - krzyknęła, gdy pielęgniarki wyrzucały ją z sali, a lekarze próbowali uratować życie jej mamy.

Serce kobiety się zatrzymało w szpitalu. Lekarz zaczął robić jej masaż serca, a inny musiał ją intubować i wspomagać narzędziowo sztucznymi oddechami. Łóżko kobiety zostało zasłonięte, przez co nikt nie widział, co tam się działo. Natomiast Marlene, wraz z ojcem, który zerwał się z pracy, stała przed drzwiami i patrzyła do środka. Przeraźliwie płakała. Gdyby ktoś to słyszał, myślałby, że jest obdzierana ze skóry. Jej ojciec, mimo że cierpiał w ciszy, miał mnóstwo zaschniętych łez na policzkach. Kochał swoją żonę i nigdy by nie pomyślał, że taka sytuacja będzie miała miejsce...

- Tato, mama będzie żyła, prawda? - zapytała.

Czuła się w tej sytuacji jak kilkuletnia dziewczynka, która nie wiedziała, co się dzieje i jedynie pytała rodzica, co robią jej mamusi i czy ona umrze.

- Będzie - ojciec szepnął jej do ucha i przytulił ją ciasno do siebie. - Mama będzie żyła. Obiecuję Ci to, kochanie...

Ostatecznie serce kobiety zaczęło bić ponownie. Jednakże trzeba było wprowadzić ją w stan śpiączki farmakologicznej. Niestety inaczej nie można było postąpić... A bliscy kobiety wybuchnęli po raz kolejny przeraźliwym płaczem.

***

- Już dobrze, nie płacz - szepnął do dziewczyny Lysander i przytulił ją do piersi.

Przez dłuższą chwilę siedzieli w takiej pozycji, czując, jak blisko siebie nawzajem są ich ciała. Ainsworth poczuł, jak w dół jego kręgosłupa przebiegł dreszcz. Bardzo przyjemny na dodatek. Tak, dziewczyna już od jakiegoś czasu mu się podobała. Ale nigdy nie pomyślał, że będą tak blisko. Że oprócz przytulania, ona będzie siedziała mu na kolanach. Przyciągnął ją mocniej do siebie za potylicę i pogładził jej włosy. Widział ból w jej oczach i nie potrafił nic na to zaradzić...

Spojrzeli na siebie nawzajem i westchnęli ciężko.

- Lys? - powiedziała cicho. - Co, jeżeli... Jeżeli ona się już nie obudzi? Ja nie chcę! Nie, nie, nie!

Wypłakała, zaciskając palce na łopatkach przyjaciela. Ten nie kazał jej się odsunąć. Wręcz pozwolił jej być trochę bliżej. W jego oczach także stanęły łzy. Nie wiedział sam, dlaczego, ale nie był w stanie nic z tym zrobić. W końcu... Nie był cudotwórcą.

- Przepraszam - Marlene odsunęła się nieco i spojrzała przyjacielowi w oczy. - Nie chciałam Ci zrobić krzywdy.

- Nie zrobiłaś - odpowiedział białowłosy, gładząc jej plecy. - Wręcz przeciwnie. Wiem, że cierpisz...

- Więc dlaczego płaczesz? - dopytała go, ścierając zewnętrzną częścią dłoni łzy z jego policzków.

- Sam nie wiem... - przyznał. - Chyba boli mnie to, że jest Ci źle, a ja nie potrafię nic z tym zrobić. Nie potrafię zabrać Ci tego bólu...

- Jest coś takiego, co mógłbyś dla mnie zrobić - wyznała, a gdy Lysander zapytał ją, co to takiego...

Usiadła na nim okrakiem i pogładziła jego policzek. Chłopak natychmiast wtulił go w jej dłoń i, uśmiechając się, spojrzał jej w oczy. Rozchylił usta, by po chwili złączyć swoje wargi w ciepłym, czułym pocałunku. Pieścili się powoli, delikatnie, ale jednocześnie czule i namiętnie. Było widać, że im obojgu było przyjemnie...

Spojrzeli sobie obojgu w oczy i uśmiechnęli się.

- Kocham Cię, Marlene/Lysandrze - powiedzieli jednocześnie, na co zaśmiali się cicho.

- Czy uczynisz mi ten zaszczyt... I zostaniesz moją partnerką? - zapytał ją Ainsworth, na co ta posłała mu tak szeroki uśmiech, na jaki tylko było ją stać.

- Nie musisz pytać o to drugi raz - odpowiedziała i ponownie pocałowała jego usta.

Dzięki niemu mogła choć na chwilę zapomnieć o tym wszystkim, co w tej chwili ją dobijało. Nie ma się jej co dziwić. W końcu to Lysander. Chłopak, który już od dawna coś do niej czuł...

**********

Hejka kochani!

Garnko i cyk, mamy to! Na dodatek jako 40 rozdział! Mam nadzieję, że Ci się podoba. Nie jestem w stu procentach zadowolona z tego shota, ale mam nadzieję, że jest dobrze.

Jutro lecę pisać rozdział do Impresji! ^^

PS: W mediach: Ed Sheeran - "Perfect"

("Baby, I'm dancing in the dark with you between my arms")

One-shoty na zamówienie | Słodki Flirt i Sally Face ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz