47. [Carello x Veilmont; +18] "Ja chcę do domu..."

265 5 160
                                    

"Przyjemna w dotyku", cz. II

- Więc? - Rin spojrzała na syna, wzdychając ciężko. - Powiesz mi wreszcie, co się tam stało? - zapytała, siadając z nim na łóżku w jego sypialni. - Nie mogę nic zrobić, jeśli nie wiem, dlaczego tata i Kastiel się tak pogryźli.

- Nieważne - odpowiedział jedynie Scott, patrząc w bok.

Co miał jej powiedzieć? "Bzykałem córkę Kastiela i jesteśmy ze sobą, więc gówno mnie obchodzi, co wszyscy uważacie"?

- Ważne - objęła go ramieniem. - Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. Przyjechałyśmy tak z Luną i jedyne, co widziałyśmy, to Kastiel skaczący sobie z tatą do gardeł. Proszę, Scott.

- To moja sprawa, mamo - powiedział, nie patrząc jednak na matkę. - Sami to jakoś rozwiążą. Tak myślę. A teraz wybacz, ale chcę być sam.

- Ale...

- Wyjdź - powiedział chłopak nieco bardziej stanowczym tonem niż chciał.

Jego matka jednak uszanowała to, że wolał teraz spędzić trochę czasu w samotności. Zatem opuściła jego sypialnię i poszła do siebie. Tymczasem Luna...

***

- Elisa, proszę. Musimy się dowiedzieć, co tam robiliście Ty i Scott. Co inaczej może pomóc ojcu i Nataniel? - próbowała jakoś dotrzeć do upartej po tacie córki. - Proszę Cię...

- Po raz enty mówię "nie" - zmrużyła oczy, zaciskając dłoń w pięść. - Nic się tam nie stało. Nic poważnego przynajmniej.

- To mnie nie uspokaja, dziecko - westchnęła Luna. - Wiesz, że w taki sposób ani trochę nie pomożesz tacie? Chcesz, żeby został w areszcie?

- Obie wiemy, że jutro rano go wypuszczą. Tak samo Nataniela. Więc po co mam Ci mówić, skoro to się i tak dobrze skończy?

- Bo jesteś moją córką i się o Ciebie martwię, do cholery - kobieta spojrzała na córkę, która jedynie podniosła się z kanapy. - Nic nie rozumiesz, Elisa. Co z tego, że tatę wypuszczą, skoro wciąż nie będę wiedzieć, co się stało?

- Zatem on sam Ci powie - wzruszyła ramionami, po czym weszła po schodach na górę i przekroczyła próg pokoju, by następnie trzasnąć drzwiami.

***

Następnego dnia, podczas gdy Elisa i Scott byli w szkole, Rin i Luna zaparkowały pod komisariatem policyjnym, żeby odebrać mężów z aresztu. Oj, szykował się niezły opiernicz.

Ostatecznie ani jedna, ani druga nie wyciągnęła nic więcej od swoich dzieci. Milczeli jak zaklęci, a one wciąż nie domyśliły się nawet, że ta dwójka może po prostu jest w sobie zakochana.

Stały przed budynkiem i czekały, aż ich mężowie zostaną wyprowadzeni na zewnątrz. Gdy tylko tak się wydarzyło, mężczyźni wyciągnęli ramiona do kobiet, by się przytulić. Obie jednak się odsunęły.

- Ej, mała, co jest? - mruknął Kastiel. - Nie przytulisz męża na dzień dobry?

- No nie wiem, czy zasłużyłeś - Luna zmrużyła swoje brązowe oczy. - Serio? Wiesz, ile się wstydu najadłam przez Ciebie? Jesteś, cholera, gwiazdą na skalę światową! To cud, że do tej pory żadne media się tym nie zainteresowały!

- Zaczną się interesować, jeśli dalej będziesz tak wrzeszczeć - odpyskował jej Kastiel, jednak widząc jej minę, uniósł ręce w geście poddania się.

Rin także nie pozostała pasywna w tym. Spojrzała na swojego męża z pogardą i skrzyżowała ręce na piersiach, które wciąż zostały dość spore po ciąży.

One-shoty na zamówienie | Słodki Flirt i Sally Face ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz