Kastiel postanowił ten jeden raz zrobić niespodziankę dyrektorce Shermansky i przyjść na zajęcia lekcyjne od samego rana, od godziny ósmej. A wręcz lepiej, pojawił się około wpół do.
Szedł spokojnie korytarzem, dopalając papierosa i nie przejmując się tym, że ktoś może go przyłapać. A zwłaszcza dyrektorka czy Rozszpunka. Nie przejmował się nimi, bo po co? On ma się przejmować? Nie ma powodu.
Jednakże gdy zobaczył na horyzoncie znajomą blond czuprynę, białą koszulę oraz błękitny krawat, uśmiechnął się cwaniacko. Czemu by nie wkurzyć przewodniczącego na sam początek tego "jakże cudownego" dnia? Już miał przejść obok niego i dmuchnąć mu dymem w twarz, gdy zobaczył, że naprzeciwko Carello stoi ta dziewczyna, która kocha się w nim od początku liceum.
Melania.
Urocza szatynka, zawsze idealnie, nienagannie ubrana, z duży uśmiechem na ustach.
Veilmont schował się za szafkami i uważnie obserwował "gołąbeczki", jak rozmawiali ze sobą.
- Nataniel, ja... - Melania zagryzła lekko wargi. - Ja muszę powiedzieć Ci coś ważnego... - powiedziała cicho.
- Wszystko w porządku? - zapytał Carello, unosząc jej podbródek i patrząc na przyjaciółkę z troską w oczach.
Dziewczyna mu nie odpowiedziała. Zamiast tego stanęła na palcach, złapała Nataniela za krawat i przyciągnęła do siebie, łącząc ich usta w namiętnym pocałunku.
Kastiel ledwo powstrzymywał śmiech. Tyle czasu Melania się wahała, by ostatecznie wyznać mu swoje uczucia pół roku przed zakończeniem liceum? No cóż, niech jej będzie.
Spojrzał z powrotem w stronę zakochańców... I zobaczył, jak Nataniel idzie w stronę biblioteki, a Melania, niemal płacząc, wbiega do pokoju gospodarzy.
O nie, on tego tak nie zostawi.
Chłopak zgasił papierosa, by następnie wrzucić go do kosza na śmieci. Po cichu podążał za przewodniczącym aż do biblioteki. Bingo. Czyli jednak.
Kastiel wszedł za Carello po cichu, a gdy ten odszedł w stronę jednego z regałów z kryminałami, podążył za nim. Położył dłoń na jego ustach, a następnie zaciągnął na sam koniec biblioteki, gdzie nikt by nie zwrócił na nich uwagi.
- No co, Roszpunka nie umie porządnie poderwać dziewczyny, której się podoba? - zaśmiał się i przypadł blondyna do ściany swoim ciałem.
- Co Ty możesz o tym wiedzieć? - warknął i zmrużył oczy na niego. - Dawno sam nie miałeś nikogo, a mi prawisz morały? - pokręcił głową. - Poza tym, teraz jesteś taki wielkoduszny?
- O czym Ty pierdolisz? - zmarszczył brwi. - Skąd nagle ta zmiana tematu?
- Teraz się mną przejmujesz? A gdzie byłeś, gdy ojciec dawał mi wpierdol?
Te słowa sprowadziły Kastiela do parteru. Wiedział, że Francis Carello był surowy, ale nie, że krzywdził on swojego syna... A nawet jeśli wiedział, to nie, że do takiego stopnia, że mężczyzna prawie zabił tego chłopaka...
- Obiecałeś mi, że zawsze przy mnie będziesz - szepnął Nataniel, a w jego oczach zebrały się łzy. - Nie pamiętasz już, jak, gdy byliśmy mali, obiecałeś mi, że mnie obronisz?
***
- Bardzo Cię boli? - spytał ośmioletni Kastiel, przytulając do siebie popłakującego Nataniela.
- Tak, bardzo - mały Carello jedynie ciągle pociągał nosem ze zwieszoną główką.
Francis uderzył ośmiolatka w twarz, gdyż ten odmówił pomocy Amber przez przymus nauki. Tym sposobem Nataniel skończył z bolącym policzkiem, na którym wyraźnie znajdowała się odbita dłoń jego ojca.
CZYTASZ
One-shoty na zamówienie | Słodki Flirt i Sally Face ✅
Kısa HikayeTytuł chyba mówi sam za siebie ^^' ✅ - otwarte ❌ - zamknięte UWAGA: Piszę one-shoty tylko z Sally Face i Słodkiego Flirtu ♥️