60! [Carello x Veilmont] "Jestem w ciąży, tato"

74 3 30
                                    

"Przyjemna w dotyku" cz. III

**********

Scott jechał swoim samochodem szybciej niż kiedykolwiek. Dostał od swojej partnerki wiadomość, aby jak najszybciej przyjechał do niej do domu. Zmartwił się na tyle, że napisał do niej jedynie, czy jej rodzice są w domu, a następnie wszedł do swojego samochodu i ruszył do domu, a raczej willi Veilmontów. Nie znalazł na wjeździe czerwonego Mustanga Kastiela, a zatem od razu wjechał na podjazd i wbiegł do mieszkania.

Zdjął buty i ruszył do sypialni swojej partnerki. Byli razem już rok i czuli, że to jest właśnie to. Że nie chcą nikogo innego. Że pragną się nawzajem. Że ten związek nie jest tylko szczenięcym zauroczeniem, a czymś zdecydowanie trwalszym. Nie ma się zatem co dziwić, że gdy Scott dotarł do pokoju ukochanej i zobaczył ją, skuloną na łóżku, przeraził się nie na żarty. Podbiegł do łóżka i kucnął obok, po czym złapał ukochaną za rękę.

- Lizzy, co się dzieje? - zapytał, splatając ich palce ze sobą. Gdy jednak w jej oczach stanęły łzy, jego przerażenie wzrosło. - Dlaczego płaczesz? Ktoś zrobił Ci krzywdę?

- Spóźnia mi się okres - szepnęła, zamykając oczy i pozwalając łzie na spłynięcie po jej policzku.

Carello otworzył oczy szeroko, jednocześnie ocierając słoną kroplę z twarzy ukochanej. Zagryzł dolną wargę i westchnął.

- Skarbie, może to ze stresu? - dopytał, próbując odepchnąć od siebie tę najgorszą myśl. - Wiele razy już tak miałaś, że okres przychodził Ci parę dni później niż powinien.

- Parę dni tak - dziewczyna podniosła się do siadu i odblokowała ekran leżącego obok telefonu, po czym podała go partnerowi. - Ale nie dwa miesiące.

To było zbyt przerażające dla tej dwójki. Spojrzeli na siebie jednakowo spanikowani, jednak na początku żadne z nich się nie odezwało. Nie chcieli tym samym spowodować, że to, o czym pomyśleli w tym samym momencie, mogłoby się ziścić. Ani jedno z nich nie śmiało wypowiedzieć na głos, co podejrzewali w tym w momencie.

- Sprawdzałaś...? - spytał Elizę Scott, łapiąc ją za rękę oraz oddając jej telefon.

- Nie - dziewczyna pokręciła głową, przełykając ciężko ślinę i wycierając mokre od łez oczy oraz policzki. - Nie mogę tutaj. Moja mama już dawno nie trzyma w domu testów, a jeśli ona albo, co gorsza, tata go zobaczy, będę miała najgorsze piekło w życiu.

- Więc może po prostu... Zrobisz go w szkole? Kupisz jeden w aptece, przyjdziemy jutro wcześniej do szkoły, pójdę z Tobą i razem sprawdzimy, czy wszystko jest w porządku - zaproponował, wiedząc, że jego mama także nie ma już w domu tych specjalnych patyczków. A nawet gdyby miała, z pewnością zauważyłaby brak jednego z nich.

- Chyba nie mamy innego wyjścia - powiedziała cicho Eliza, przełykając ciężko ślinę. - Boję się, Scott. Co jeśli okaże się, że nasze przypuszczenia się potwierdzą?

- Wtedy na pewno Cię nie zostawię, księżniczko - odpowiedział blondyn, siadając obok swojej partnerki i przytulając ją do piersi tak mocno, jak tylko był w stanie. - Przyjmę to na klatę, obiecuję. Pomogę Ci wychować to dziecko, o ile oczywiście będziesz chciała je zachować...

- Porozmawiamy o tym, jeśli się okaże, że to dziecko w ogóle istnieje - szepnęła Veilmontówna, wtulając się mocno w ciało ukochanego i błagając niebiosa, by jej brak okresu naprawdę był spowodowany stresem...

***

Następnego dnia weszli do szkoły o wpół do ósmej. Nim tam dotarli, wstąpili do apteki, gdzie Eliza zakupiła test ciążowy. Weszli razem do damskiej łazienki. Dziewczyna zamknęła się w kabinie, a jej partner stał na zewnątrz. Choć tak naprawdę "stał" to niewłaściwie słowo. Chłopak był tak nerwowy, że chodził w tę i z powrotem z rękami splecionymi na plecach. Jego serce waliło jak dzwon, a nogi jego dziewczyny drżały, gdy siedziała na zamkniętej klapie toalety i czekała na wynik testu. Bali się jak nigdy...

One-shoty na zamówienie | Słodki Flirt i Sally Face ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz