Lysander nie miał ani trochę ochoty siedzieć dalej na imprezie u Alexy'ego. Był już mocno pijany, co było spowodowane Rozalią, która z całych sił starała się jakoś rozluźnić swojego przyszłego szwagra. Ten jednak, mimo że faktycznie pił wszystko, co dziewczyna mu proponowała, nie poczuł się ani trochę bardziej swobodne.
Siedział na kanapie przy ścianie, obserwując jedynie, jak pozostałe osoby z klasy razem się bardzo dobrze bawiły i śmiały oraz czekając na zamówioną taksówkę. Czuł się okropnie. Kastiel nie miał ochoty na imprezę, jednak okazało się to dopiero, gdy Lysander dotarł do domu bliźniaków.
- Co jest, Lys? - chłopak usłyszał obok siebie głos Rozalii i spojrzał na nią.
- Nic nie jest - mruknął. Dostał właśnie powiadomienie w telefonie, które po odczytaniu okazało się wiadomością od taksówkarza. - Będę już szedł. Nie mam ochoty na bycie tu dłużej.
- Ktoś Cię uraził? - zapytała go dziewczyna i pogładziła jego ramię.
- Nie - zaprzeczył od razu, po czym wstał na nogi. - Nikt mnie nie uraził. Po prostu źle się tutaj czuję, nie chcę tu być. Jak wrócę do domu, napiszę Ci wiadomość, okej? - wymruczał i nim Roza zdążyła mu odpowiedzieć, on podszedł do drzwi i wyszedł.
Wszedł do taksówki i od razu poprosił kierowcę, aby zawiózł go pod adres Kastiela. Czuł, że jego przyjacielowi coś się stało. Już od dawna był zakochany w Veilmoncie, jednak nie chciał go skrzywdzić, więc nigdy mu nie powiedział o swoich uczuciach. Westchnął zwyczajnie i oparł się o zagłówek, zamykając oczy. Nie było mu niedobrze, po prostu chciał uspokoić szum w głowie, będący efektem połączenia alkoholu z głośną muzyką.
- Chyba była niezła zabawa, co? - przerwał ciszę kierowca taksówki.
- Wręcz przeciwnie. Beznadziejna - mruknął Lysander, nie otwierając oczu.
- Druga połówka zawiodła? - dopytał taksówkarz, na co Ainsworth wywrócił oczami.
- Jeszcze nie druga połówka... Ale nie zawiódł. Nie przyszedł na imprezę, to wszystko.
- On? - mężczyzna zmarszczył brwi.
- Tak, do cholery, ON - białowłosy podniósł minimalnie głos. - I nie zamierzam się z tym kryć.
- Spokojnie, nie jestem homofobem - kierowca westchnął jedynie. - Domyślam się, że do niego jedziesz. Cóż, życzę Ci wszystkiego dobrego. Oby się udało...
- Dzięki...
Nastała cisza. Cisza, której tych dwóch nie chciało przerywać. Nie widzieli ku temu powody. Lysander patrzył przez okno, a taksówkarz przyglądał się drodze, uważając, by nie spowodować wypadku. Obaj także nie mieli tematu, który mogliby poruszyć. W końcu się nie znali. Po co więc miała się między nimi odbywać jakakolwiek rozmowa?
Po dłuższym czasie, taksówka zatrzymała się przy białej willi Veimonta. Lysander zapłacił kartą za swoją podróż, po czym opuścił pojazd i ruszył na posesję przyjaciela. Znał kod na pamięć i potrafił go wystukać nawet po pijaku. Co więcej, każdy normalny człowiek zwyczajnie podszedłby do drzwi i do nich zapukał bądź zadzwonił dzwonkiem. Ale nie Ainsworth. On zauważył, że okno pokoju Kastiela jest otwarte, a obok stoi wysoka drabina. To, co zrobił, było bardzo ryzykowne przez jego stan upojenia alkoholowego, ale postanowił wgramolić się do środka właśnie przez okno. Zaczął iść spokojnie do góry po kolejnych szczeblach drabiny, mimo że miał potworny lęk wysokości. Cóż, przestał o tym myśleć teraz, gdy był pijany.
Kastiel siedział na łóżku, grając coś na swojej gitarze elektrycznej. Był cicho, nie miał siły na cokolwiek. Jednak gdy nagle usłyszał, jak coś wpada mu do pokoju przez okno, aż podskoczył. Otworzył szeroko oczy i spojrzał na podłogę. Na widok Lysandra, odłożył gitarę na łóżko i podszedł do przyjaciela.
- Lys, ej? - mówił spokojnie. - Wszystko okej?
Nic by nie podejrzewał, gdyby nie to, że nagle poczuł od niego sporo alkoholu. Zmarszczył brwi.
- Kurwa, jesteś nawalony jak Messerschmitt. Albo jak ja w Sylwestra. Kto Ci to zrobił? - kręci głową.
- Kaaaastieeeel - podniósł się powoli z podłogi, śmiejąc się jak wariat.
- No już, już - wymamrotał Veilmont, pomagając mu stanąć na nogi. Lysander jednak od razu wpadł mu w ramiona. - Jezu, jesteś aż taki słaby?
- Nieeee - uśmiechnął się. - Stęskniłem się po prostu - zaśmiał się...
I zaatakował usta przyjaciela swoimi. Kastiel... Trudno powiedzieć, czy bardziej był w szoku, czy cieszył się, że ta sytuacja właśnie ma miejsce. Owszem, był w Lysandrze zakochany odcowdu lat, ale... On był pijany! Nie mógł pozwolić, by wydarzyło się coś więcej teraz, gdy Ainsworth nie jest do końca pewien, co się dzieje dookoła niego.
- Lys... - odsunął przyjaciela stanowczo od swojego ciała. - Lys, nie.
- Ale dlaczego? - zapytał go białowłosy płaczliwym tonem. - Ja Cię tak kooochaaaam...
- Ja Ciebie też - uśmiechnął się delikatnie. - Ale przecież nie przelecę Cię, jak nie ogarniasz nawet, że wjebałeś mi się do domu przez okno.
- Ale ja chcę - zrobił urocze oczka Puszka.
Kastiel westchnął jedynie, by następnie przyciągnąć przyjaciela do piersi i zacząć go namiętnie całować. Chwycił go za pośladki i usiadł na łóżku, sadzając go sobie okrakiem na udach.
Lysander odsunął się na chwilę od twarzy przyjaciela, by po chwili złapać dół jego koszulki i jednym ruchem pozbyć się jej z jego ciała. Uśmiechając się jedynie, złożył parę pocałunków na jego torsie. Jednocześnie Kastiel zdjął płaszcz z ciała białowłosego, a następnie uśmiechnął się do niego i rozpiął sprawnie koszulę z jego ciała. Musiał przyznać, że miał się czym pochwalić.
Obaj mieli.
- Jesteś taki seksowny, Kassi... - wymruczał Lysander, uśmiechając się szeroko do mężczyzny. - Taki gorący...
- Wiem, stary, wiem - zaśmiał się muzyk. - Ale Ty też niczego sobie. Podniecasz mnie od dawna...
Nie musiał mówić nic więcej. Wziął go mocniej w ramiona, by po chwili skończyć z nim nago...
***
Leżeli razem na lozku Veilmonta. Lysander ostatecznie zasnął, wtulony w tors przyjaciela. Natomiast Kastiel gładził na zmianę jego tors i włoży. Uśmiechał się ciągle, cmokając co parę chwil czoło lub policzki Ainswortha.
Czuł się dziwnie z tym, że właśnie uprawiał z nim seks, jednak szeroki uśmiech ciągle cisnął się mu na usta. Nie potrafił tego powstrzymać. I mimo że na początku źle mu było z tym, że rozdziewicza swojego przyjaciela, ostatecznie tego całkowicie nie żałował.
Już wkrótce zasnął, wtulając poetę w swoje umięśnione ciało. Rano, gdy się obudzili, na spokojnie porozmawiali o tym, co się wydarzyło...
I zostali parą.
Już na zawsze.
**********
Hejka kochani!
enka4u i co? Co powiesz, jest w miarę okej? Mam taką nadzieję...
Nawet nie wiecie, ile czasu się męczyłam, żeby w końcu napisać tego one-shota do końca. Ale udało się! Wreszcie. Nie jest idealny, ale nam nadzieję, że znośny.
Pozdrawiam, wera9737.
Enjoy! =^.^=
PS: W mediach: Barbie - "If You Love Me for Me"
("Once a lass met a lad. "You're a gentle one", said she")
CZYTASZ
One-shoty na zamówienie | Słodki Flirt i Sally Face ✅
Historia CortaTytuł chyba mówi sam za siebie ^^' ✅ - otwarte ❌ - zamknięte UWAGA: Piszę one-shoty tylko z Sally Face i Słodkiego Flirtu ♥️