61. Zapieczętowaliśmy jej śmierć

139 6 0
                                    

Syriusz pomógł mi wejść do domu - dalej byłam bardzo obolała i zmęczona, więc nie dałabym rady zrobić tego sama. James i Lily weszli za nami. Dziewczyna zwróciła uwagę na moje zakrwawione nogi. Zaczęła się seria pytań co on mi zrobił. Długo nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Na spokojnie usiedliśmy w salonie. Ruda pobiegła do kuchni przynosząc mi szklankę wody, potrzebowałam tego. Byłam dość odwodniona i naprawdę głodna. Wciąż nie odpuszczali moich plam krwi, więc musiałam to w końcu powiedzieć.

- On... - jęknęłam zdenerwowana - w sensie Lucjusz, skrzywdził mnie. On mnie... zgwałcił - znów się mocno popłakałam - Nie mogłam nic zrobić, nawet nie mogłam go odtrącić! Byłam tak wycieńczona, że moja magia bez różdżki nie zadziałała!

Nie musiałam długo czekać, aby poczuć ramiona Lily na sobie. Tak mocno mnie przytuliła... Jednak zawiodłam się - Syriusz tego nie zrobił. Poczułam się olana całkowicie przez niego. To on powinien mnie przytulić, okazać wsparcie.

- Poczułam się jak najgorsza dziwka - wyszeptałam w jej ucho.

- To nie twoja wina kochana - odsunęła się i spojrzała w moje oczy - To nigdy nie jest wina kobiety, rozumiesz? To on jest potworem, a nie ty dziwką. Wbij sobie to do głowy, jasne?

Znów przyciągnęłam ją do siebie, potrzebowałam wsparcia, ale nie tylko od niej. Czemu mój facet nic się nie odezwał? Nic nie zrobił?

Pov. James

Co Syriusz odpierdala w tym momencie? Jego dziewczyna potrzebuje go, a on siedzi i patrzy się na nią tępo. Nasze spojrzenia się w końcu spotkały, wysłałem mu zdziwione spojrzenie i chciałem zasugerować, że powinien coś zrobić. Jednak on nic takiego nie zrobił. Wyszedł na taras.

- Co ty kurwa odpierdalasz? - warknąłem.

- O chuj ci chodzi? - odpowiedział zapalając papierosa.

- O to, że to ty powinieneś być teraz na miejscu Lily. To ty powinieneś przytulać swoją kobietę, wspierać ją kiedy została zgwałcona! - oburzyłem się.

- A co ty byś czuł na moim miejscu co? Jestem wkurwiony jasne? Nie rozumiem jak mogło do tego dojść.

- To ja ci wytłumaczę - westchnąłem zirytowany - mimo tego, że Ann jest wysportowana i silna to była osłabiona i przykuta do ściany, wyobraź sobie, że takiej drobnej dziewczynie ciężko odepchnąć ciężkiego, potężnego faceta! Tym bardziej, że nie miała różdżki, a on tak.

- Ona umie czarować bez różdżki...

- Już tyle razy nam powtarzała, że magia bez różdżki jest słabsza, tym bardziej jak się jest tak wykończonym! Gdyby nie to wszystko Ann nie pozwoliła by, aby jakikolwiek inny facet ją dotknął!

- Skąd masz tą pewność? - zaśmiał się.

- Bo ją kurwa znam.

Pov. Ann

Oni gdzieś wyszli. Zostawił mnie kurwa. Może myślę teraz egoistycznie, ale naprawdę go potrzebuje... Czy on mnie obwinia? Brzydzi się mną?

Nie spodziewanie Lily odsunęła się ode mnie. Jej miejsce zastąpił wspomniany chłopak. Syriusz nagle się obudził, że powinien coś zrobić. Mocno przytulałam go do siebie, a on kołysał nas uspokajająco. Po długim czasie już całkowicie się uspokoiłam. Wstałam powoli i udało mi się to. Napiłam się znowu mojej wody.

- Trzeba powiadomić Dumbledora, że cię mamy - stwierdził James.

-O właśnie - potwierdziła Lily - kazał nam to zrobić jak będziemy mieć jakiekolwiek informacje.

- Zrobisz to Lily, proszę? - poprosiłam.

- Jasne - wstała i zniknęła w holu.

- Ile mnie nie było? - zapytałam zachrypiałym głosem. Syriusz usiadł obok mnie i mnie objął ramieniem.

- Ponad dobę - westchnęła James - porwali cię kiedy byliśmy w tych ruinach. Wyszłaś z czyjąś pomocą, a my za wami ale... Nie udało nam się cię obronić, było ich zbyt wielu...

- Jak się trzyma Remus? - przerwałam mu.

- Jest źle - odpowiedział - jest w zupełnej rozsypce. Nikt nie mógł go zabrać od jej ciała. Cudem im się udało go oderwać, w końcu kiedyś musiał to zrobić.

- Nie pozwala nam wejść do swojego domu - dodała Lily wchodząc z powrotem do salonu - próbowaliśmy go namówić, aby nam pomógł w poszukiwaniu ciebie, jednak jak sama widziałaś, nie wyszedł do nas.

- Czemu nie miałaś bransoletki? - warknął Syriusz, a mnie przeszedł dreszcz na ton jego głosu.

- Zabrał mi ją kiedy jeszcze nawet nie miałam świadomości - odpowiedziałam - dobrze wiedział jak działa i do czego służy. Ciekawa jestem skąd to wiedział. Ponad to, jestem pewna, że oni muszą mieć wtyczkę, mówił, że wiedzą o moich wizjach.

- Ale kto z zakonu feniksa mógłby się do tego dopuścić? - zdziwiła się Lily - przecież członkowie powinni walczyć przeciwko Voldemortowi, a nie mu pomagać!

- Ktoś jednak się jednak musiał sprzedać.

~•~

Przyjaciele wyszli, gdy upewnili się, że wszystko już w porządku. Chciałam iść do łazienki, aby pójść się umyć i ogólnie odświeżyć. Syriusz zaoferował mi swą pomoc, mimo że ja już mogłam chodzić bez problemu przystałam na tą propozycje. Tylko dlaczego ja dalej czuje jakiś dystans między nami? Kurwa może ja przesadzam... Porozmawiam z nim później, bo tak nie może być.

- Przyniesiesz mi coś na przebranie? - poprosiłam i zniknęłam za drzwiami łazienki.

Stanęłam w kabinie prysznicowej i rozebrałam. Puściłam wodę, weszłam pod jej strumień powoli rozluźniając się. Czułam ukojenie. Kiedy już cała się namoczyłam sięgnęłam po mydło i zaczęłam zmywać z siebie brud oraz krew. Wspomnienia wróciły do mnie na ten widok. Kolejne łzy spłynęły po moich policzkach.

- Wszystko dobrze? - Syriusz wszedł do łazienki z moimi rzeczami.

- Tak - odpowiedziałam starając się brzmieć jak najbardziej pewnie - dziękuję za rzeczy.

- Nie ma sprawy, jak coś to krzycz - i wyszedł.

Wróciłam do mycia. Wzięłam się za moje splątane włosy. Nigdy nie były w takim złym stanie. Spłukałam z siebie całą pianę po czym wyszłam z kabiny. Zaplotłam włosy w turban i wytarłam się innym ręcznikiem. Złapałam za rzeczy od Syriusza, założyłam swoje ciuchy, a wcześniejszą sukienkę i bieliznę wrzuciłam do kosza na pranie.

Wyszłam z łazienki i skierowałam się do naszego pokoju. Syriusz tam był, leżał na łóżku.

- Porozmawiamy? - zapytałam.

Odwrócił się do mnie i wlepił we mnie spojrzenie, tak jakby nie wiedział co w sumie powinien zrobić. Usiadł na łóżku i poklepał miejsce obok siebie zapraszając mnie, abym usiadła.

- Chodź - tak też zrobiłam, siedzieliśmy chwilę w ciszy.

- To nie moja wina, że mnie skrzywdził - zająkałam się - jakbym tylko mogła, miała siłę... To odepchnęłabym go, naprawdę...

- Chodź tu do mnie - rozłożył ręce, abym mogła się w niego wtulić - zabije tego gnoja, rozumiesz? Pożałuje, że kiedykolwiek na ciebie spojrzał.

Uśmiechnęłam się delikatnie na jego słowa, tego potrzebowałam. Potrzebowałam mojego faceta, takiego jakiego znałam. Kochanego, wspierającego. Było mi tak dobrze w jego ramionach...

Przygoda z Huncwotami || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz