Natalie przez całą noc myślała tylko o dwóch rzeczach. Znaczy nie konkretnie dwóch, bo było mnóstwo innych pierdół, które zaprzątały jej głowę. Między innymi to czy Steve czuł zapach jej potu.
Ale przejdźmy do rzeczy.Jutro miała polecieć w mini misję, że Stevem.
Znaczy inni też mieli lecieć, ale wiadomo Kapitan dowodzi, więc możemy mówić tylko o nim. To nie wcale dlatego że zaprząta mi głowę odkąd tutaj jestem... nie, nie.
Drugą sprawą było to, że jej przyjaciółka (jedyna w jej wieku) ma się wprowadzić do Avengers Tower. Cieszyła się, że lada dzień będzie miała takie atrakcje. Lina napisała jej, że gdy wróci z Wakandy ona już będzie na nią czekała - z naczosami i guacamole.
Czy może być cudowniej?
Szybko zasnęła i na drugi dzień od razu wyparowała ze swojego pokoju. Pierwsza była na platformie. Trochę przesadziła, bo miała zapas 30 min. Jednak ekscytacja sięgała zenitu. Dla innych był to pewnie pikuś - dla niej podróż po Barnesa brzmiała jak poważna misja.
Zostało 5 min do wylotu. Steve w końcu się zjawił. Miał na sobie obscisły kombinezon, który podkreślał jego atuty. Natalie poczuła kulę w gardle. On była ubrana w zwykłe jeansy i bluzę, nie sądziła, że obowiązuje jakiś dresscode. Jednak potem pojawili się Sam i Natasha, którzy ubranii byli w miarę normalnie - w swoje stroje do treningu.
Gdybym ja musiała ubrać swój strój do treningu to albo poleciałabym do Wakandy w różowych, obcisłych legginsach albo w starych, rozwalonych dresach.
- To jak? - zwrócił się do niej Steve. - Gotowa na przejażdżkę quinjetem? - zapytał. Natalie pokiwała głową i weszła do środka, zajmując pierwsze lepsze miejsce z dala od niepokojąco wyglądających guzików.
Natasha ze Stevem zajęli najważniejsze miejsca przy panelu sterowania, a Sam dosiadł się do Natalie. Zaczęli swobodną pogawędkę. O wszystkim i o niczym, ale nagle zaczęli gadać o Kapitanie.
Źle się kończy jak ktokolwiek zaczyna o nim rozmawiać. Czuję takie ciepło na policzkach, że pewnie śmiesznie muszę wyglądać jak człowiek burak.
- Jestem ciekaw jak to będzie z tym Buckym - zaczął niewinnie. - Poznałem go w dość nietypowych okolicznościach. Nawet nie wiem czy o tym można mówić, że było to poznanie. Ale Steve zawsze mówił o nim dobrze. Jak go bronił jak był twojego wzrostu i inne takie smęty...
- Ja słyszałam tylko historie z Zimowym Żołnierzem. Nawet nie wiem jak koleś wygląda.
- Ee tam, nic nie straciłaś - machnął ręką Sam. - Nic godnego uwagi.
- Może dzięki przyjacielowi z dzieciństwa Steve bardziej wyluzuje - zasugerowała dziewczyna.
Sam parsknął.
- On to powinien sobie babę znaleść. To by mu dobrze zrobiło. Dosłownie.
Natalie aż zesztywniała. Uśmiechnęła się tylko sztucznie, żeby Wilson nie myślał, że nie jest śmieszny.
- Trzeba mu jakąś znaleść. Najlepiej jakąś pewną siebie, staroświecką, wysoką, kształtną... - Zaczął wymieniać, ale żadna z tych cech nie opisywała Natalie.
No to klops.
- Ty się lepiej nie baw w swatkę, Sam - burknęła, chcąc jak najszybciej zakończyć ten temat. - Nie chcę nic mówić, ale Tobie to by się bardziej przydała jakaś kobieta.
- Ja nie potrzebuję.
- Ta, na pewno - przewróciła oczami Natalie.
- Nie mam czasu na związek.
- Steve tym bardziej - powiedziała z nutą sarkazmu. - Taki zapracowany jest.
Nagle przy nich zjawiła się Natasha.
- Przestańcie obgadywać Steve'a i zapnijcie pasy. Zaraz lądujemy. - Poleciła im Rudowłosa.
Natalie szybko się zapięła i przysunęła się bliżej okna. Chciała wszystko widzieć. Kiedy poszedli do lądowania wnet zanurzyli się w cyfrowy kamuflaż, a ich oczom ukazało się piękne, nowoczesne miasto. Aż wstyd pomyśleć, że Natalie Nowy Jork się podobał.
- Wow. - Widok zapierał dech w piersiach. Zaczęli zbliżać się do pałacu, a Steve osiadł bezpiecznie statkiem na jednej z wielu platform.
Wszyscy mogli odpiąć pasy. Drzwi Quinjetu otworzyły się. Cała czwórka wyszła, oglądając się wokół. Przywitała ich straż, a potem zjawiła się szczupła dziewczyna, która przedstawiła się jako Suri. Na placu zjawiło się wiele osób, ale Natalie wypatrywała tylko jednej osoby. Chciała zobaczyć jak wygląda ten niegodny uwagi Bucky.
W końcu go spostrzegła.
Sam chyba ma jakiś kompleks skoro nazywa wysokiego, dobrze zbudowanego bruneta z niebieskimi oczami niegodnego uwagi. Było wręcz przeciwnie.
Bucky uśmiechnął się lekko w stronę Steve'a i obaj przytulili się bratersko. Natalie zauważyła na twarzy Barnesa wiele bólu, mimo że próbował się uśmiechać. Patrzył surowo w posadzkę i unikał wzroku innych jak tylko się da.
Jedno jest pewne - typ na pewno nie jest normalny, a na pewno będzie trzeba na niego uważać. Mimo iż ma ładne oczy, to źle mu z nich patrzy.
______________________
Możecie pisać co chcielibyście, żeby się wydarzyło!!!
CZYTASZ
Frozen Hearts I,II &III| Bucky Barnes
FanfictionPART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skomplikowana - raz są wobec siebie obojętni, innym razem nie mogą się znieść, a ich wzajemne uczucia są co...