7.|Bucky Barnes|

258 22 16
                                    

Kurwa mać.

Wstała obolała. Sprzedawca zaczął krzyczeć w niebogłosy w niezrozumiałym dla Liny języku. Dziewczyna złapała się za głowę. Zaorała w końcu głową o beton, która zaczęła przeraźliwie ją boleć. Przechodnie przyglądali się niej, a mężczyzna szybko zbierał wszystkie pomarańcze i cytryny. Nie przejął się tym, że Lina nie mogła samodzielnie wstać. Interesowały go tylko cytrusy. 

Nie mdlej! Nie mdlej!

Nagle do Liny podbiegła jedna z Dora Milaje. Była to Ayo. Poznała się z nią wczoraj w pałacu.

- Panienko Stark! Wszystko dobrze? - zapytała. Wyglądała na bardzo przejętą. Tymczasem sprzedawca, z którym się zderzyła odszedł z miejsca wypadku i krzywiąc się marudził pod nosem.

Dlaczego ja? Ja pierdolę...

- Ja... - próbowała skleić jakieś sensowne zdanie, ale kręciło się jej w głowie. Ayo podała jej rękę, żeby przynajmniej usiadła. Lina złapała za nią i dzięki jej pomocy udało się jej usiąść. Nie czuła się za dobrze, do tego stopnia, że nie zorientowała się, że z jej czoła leja się krew, a jej kolana są zdarte do mięsa.

- Zabiorę Cię natychmiast do pałacu - odparła i zaczęła wzywać wsparcie za pomocą zegarka. Dziewczyna siedziała na chodniku. Ayo zakazała się jej ruszać. Lina majaczyła, mówiąc do siebie wszystkie możliwe przekleństwa, które znała. Wtedy nad nią pojawił się cień, który zakrył ją całą. Wtedy zapiszczało jej w głowie. Cień przesunął się. 

- James? - wymamrotała. Nie była pewna tego, co widzi, ale to był on. Trochę inaczej ubrany, z dłuższymi włosami, gęstszą brodą, ale był to facet, którego nieświadoma całowała, z którym spała, żeby nie miał koszmarów. Z którym tańczyła i tworzyła dla niego dom... Był to też mężczyzna, który niespełna rok temu prawie ją zabił i był odpowiedzialny za śmierć jej dziadków. Któremu Lina wyznała uczucia. Ale czy on to w ogóle pamiętał. Skoro wtedy nie był sobą.

Brunet schylił się do niej i przykucnął.

- Co tu robisz? - spytał chłodno. Dziewczyna spojrzała na niego, próbując głęboko spojrzeć w jego oczy. Nie potrafiła się skupić. Kręciło się jej w głowie, a słońce oślepiało ją.

Jego głos. Mam jakieś omamy czy co?

- Lina? - mruknął. Jego zaczął się rozmywać i dwoić, a w głowa nigdy ją tak nie bolała. 

Wtedy urwał się jej film.

Kilka godzin później.

Kiedy Lina otworzyła oczy, zobaczyła biały sufit nad sobą. Była w skrzydle szpitalnym pałacu. Nad nią pochylały się dwie znajome twarze – Shuri i Okoye. Obie patrzyły na nią z wyrazem troski.

Zwariuję... Drugi dzień tutaj i takie akcje...

– Wreszcie! – powiedziała księżniczka widocznie zmartwiona. – Martwiliśmy się o ciebie.

Dziewczyna zmarszczyła brwi, starając się zebrać myśli. Głowa pulsowała bólem, a ona ledwo pamiętała, co się wydarzyło. Miała opatrunki na kolanach i na głowie, a do jej dłoni przypięta była kroplówka.

– Co się... stało? – wymamrotała.

– Miałaś zderzenie ze sprzedawcą cytrusów – odpowiedziała spokojnie Okoye. – Upadłaś dość niefortunnie. Ale nie martw się, jesteś w dobrych rękach. Shuri osobiście sprawdziła twoje obrażenia.

Shuri kiwnęła głową, uspokajająco kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny.

– Miałaś szczęście, Lina. Głowa jest tylko lekko poobijana, ale będziesz miała niezłego guza. Potrzebujesz jedynie odpoczynku. Dobrze, że Ayo była w pobliżu.

Ayo?

Lina wzięła głęboki oddech i spróbowała się podnieść, lecz Shuri szybko ją powstrzymała.

– Czekaj, czekaj! Jeszcze nie powinnaś się ruszać. Po tym wszystkim potrzebujesz chwili spokoju – powiedziała.

Jednak Lina miała w głowie tylko jedno pytanie, które nie dawało jej spokoju.

To był sen? Omamy? Zwidy? Czy prawda?

– Shuri... widziałam... – szepnęła, sama niepewna, czy to, co mówi, ma sens. – Co tutaj robi James Barnes? - spytała w końcu.

Shuri wymieniła spojrzenie z Okoye, a następnie spojrzała z powrotem na Linę.

– Musiało Ci się wydawać. W końcu uderzyłaś się dość konkretnie w głowę

Lina zamrugała, starając się zrozumieć, co się stało czy serio jest tak emocjonalnie związana z jego osobą, że nawet w tamtych momentach musi pojawiać się w jej głowie.

A tak dobrze szło mi zapomnienie o nim... Dlaczego tu musi wracać w najmniej odpowiednich momentach?

– Sama nie wiem... - westchnęła ze zmęczeniem.

- Powinnaś odpoczywać. Nie chcemy, że Stark oskarżył Wakandę o próbę zabicia jego córki. - Zaśmiała się Okoye.

Lina uśmiechnęła się, a Shuri wraz z Okoye wyszły z pomieszczania. Dziewczyna kiedy poszły, odłączyła się od kroplówki i chwiejnym krokiem poszła do szafki, na której leżał jej plecak. Wyciągnęła swój telefon i włączyła aplikacje, która podłączona była do sieci Stark Industries. Nie korzystała z niej prawie w ogóle, ale tym razem jej ciekawość oraz niepewność były silniejsze od niej.

- Friday? - powiedziała do telefonu.

- Tak, panienko Stark? - odezwała się sztuczna inteligencja. - Dobrze, że zdecydowała się panienka w końcu na włączenie mojego asystowania. Pan Stark na pewno ucieszy się z tej informacji.

- Nie!!! - krzyknęła wręcz panicznie. - Ani słowa panu Starkowi o tym, że Cię odpaliłam i do czego użyłam.

- Jak sobie panienka życzy - odezwał się głos. - W takim razie w czym mogę pomóc?

- Proszę o ustalenie lokalizacji sierżanta Jamesa Buchanana Barnesa. Rocznik 1917. Miejsce urodzenia - Nowy Jork.

- Oczywiście. Daj mi kilka sekund.

Lina wzięła głęboki wdech. Nigdy tego nie robiła, mimo iż Tony z pewnością próbował ustalić jego miejsce pobytu, jednak jedyne informacje jakie uzyskał to to, że Bucky znajdował się poza zasięgiem. Postanowiła to sprawdzić, ponieważ miała pewne podejrzenia.

- Cel jest poza zasięgiem - odezwała się Friday.

Nic nowego.

- Co to może oznaczać, że jest poza zasięgiem? - spytała.

- Może być to na przykład zgon jednostki albo przebywanie poza terytorium naszej planety.

Lina skrzywiła się, ale zaczęła intensywnie myśleć, mimo że mocno bolała ją głowa.

- A możesz mi podać lokalizacje księżniczki Shuri? Miejsce urodzenia - Wakanda.

- Jednostka jest poza zasięgiem.

Dziewczyna uśmiechnęła się.

No oczywiście, że nie pokazuje lokalizacji... W końcu Wakandy nie jest w stanie zweryfikować żadna satelita na świecie... Mądre... Czyli może jednak nie wydawało mi się, że go widziałam... Ale co on tutaj do cholery robi? I dlaczego nie ma ramienia? Tak. Super Lina! Oczywiście drugim pytaniem jakim musisz sobie zadać w głowie to "gdzie jest jego metalowa ręka?".

Muszę się dowiedzieć czy to był on. Muszę z nim jak najszybciej porozmawiać... mimo iż... najchętniej urwałabym mu łeb, ale muszę... Musimy sobie wszystko wyjaśnić.




Frozen Hearts I,II &III| Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz