Lina wyszła na taras widokowy, przyciągnięta ciszą i zapierającym dech w piersiach widokiem nocnej Wakandy. Dziewczyna nie mogła oderwać od niego wzroku. Wzięła głęboki oddech. Ten widok działał na nią kojąco, choć wciąż nie mogła przestać myśleć o spotkaniu Jamesa na targu.
Prawie o nim zapomniałam, a on znowu wraca jak bumerang.
– Piękna, prawda? – odezwał się głos za jej plecami. Lina odwróciła się i zobaczyła Okoye, tym razem nie w stroju wojowniczki, ale w prostym, tradycyjnym ubraniu. Kobieta trzymała dwie lampki wina, z czego jedną podsunęła jej z lekkim uśmiechem.
– Dziękuję, ale... ostatnim razem, kiedy piłam alkohol, skończyło się to dość... fatalnie – powiedziała Lina, unosząc lekko brew. Przyjęła jednak lampkę z nieco mieszanymi uczuciami, obawiając się, że może to ponownie sprowadzić na nią kłopoty.
Kiedy byłam pijana całowałam go. Nie wiem dlaczego każde wspomnienie alkoholu czy zobaczenie go nawet na sekundę na półce sklepowej musi mi przypominać o tym fakcie. Dobrze, że byłam wtedy nieświadoma i niczego nie pamiętam.
– Odrobina wakandyjskiego wina jeszcze nikomu nie zaszkodziła – Okoye uśmiechnęła się, mrugając porozumiewawczo. – Zresztą, jesteś tu bezpieczna, w razie czego sama cię stąd wyniosę.
Lina parsknęła śmiechem, ale ostatecznie upiła łyk wina i obie usiadły na kanapie, która znajdowała się na tarasie.
– Jak głowa? Wszystko w porządku? – zapytała dowódczyni gwardii królewskiej, obserwując ją uważnie.
– W porządku – odpowiedziała dziewczyna, starając się zabrzmieć pewnie. – Chociaż przyznam, że nadal miewam zawroty głowy, a w zasadzie... to czasami trudno mi odróżnić rzeczywistość od snu.
– Mówiłaś, że spotkałaś na targu Białego Wilka – zaczęła Okoye, przyglądając się jej badawczo.
– Białego Wilka? – zamarła na moment, zastanawiając się, czy aby się nie przesłyszała.
– Tak – odpowiedziała Okoye, przywołując lekki uśmiech. – Tak nazywamy sierżanta Barnesa w Wakandzie. Więc... skąd go znasz?
Biały Wilk? Gdyby Sam to usłyszał na pewno wypominałby to Jamesowi na każdym kroku.
Lina spojrzała na nią z pewnym zakłopotaniem.
– Och, cóż, byliśmy... dobrymi znajomymi – powiedziała ostrożnie. – Chociaż, jeśli mam być szczera, częściej sobie dogryzaliśmy, niż tak naprawdę się lubiliśmy.
Okoye roześmiała się cicho, upijając łyk wina.
– Jak to się mówi – kto się lubi, ten się czubi – zażartowała, przypatrując się reakcji Liny. Ta uśmiechnęła się, choć czuła, że coś więcej kryło się w tych słowach.
Kurwa. To jej spojrzenie. Czy ona podejrzewa, że coś między nami zaszło?
– Może coś w tym jest – mruknęła, zastanawiając się przez chwilę. W końcu postanowiła dopytać o coś, co od dawna jej chodziło po głowie. – A tak w ogóle... Shuri unika tego tematu, ale... co u niego? Wiesz, zniknął i nie widziałam go już od ponad roku.
Okoye spojrzała na nią poważniej, ważąc każde słowo, zanim odpowiedziała.
– Biały Wilk odpoczywa. W końcu ma czas dla siebie, a Wakanda oferuje mu miejsce, w którym czuje się... spokojnie. Terapia bardzo mu pomaga, ale czasem myślę, że to nie tylko terapia. To miejsce ma na niego wyjątkowy wpływ – odpowiedziała cicho, a w jej głosie pobrzmiewała nuta szacunku.
CZYTASZ
Frozen Hearts I,II &III| Bucky Barnes
FanfictionPART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skomplikowana - raz są wobec siebie obojętni, innym razem nie mogą się znieść, a ich wzajemne uczucia są co...