2.|Bucky Barnes|

323 30 13
                                    

Lina wstała wcześnie, jak co każdy pierwszy miesiąc. Jej ciało wciąż było ospałe, a oczy niechętnie przyzwyczajały się do światła poranka. Wsunęła nogi w kapcie i przeciągnęła się, zerkając na telefon. Była ósma i był to dzień, w którym odwiedzała mieszkanie Bucky'ego. Nie sprzedała go. Coś, jakiś dziwny, nieokreślony sentyment, trzymało ją z dala od tej decyzji. 

Zamknęła za sobą drzwi bazy i wsiadła do samochodu, włączając radio, choć dźwięk muzyki był zaledwie tłem dla jej myśli. Droga do niedoszłego mieszkania Barnesa zawsze wydawała się dłuższa, mimo że nie było to daleko. 

Mieszkanie, które Bucky miał kiedyś zająć, wyglądało dokładnie tak, jak je zostawiła. Ściany były niemal nietknięte, a dekoracje, które kupiła, zanim wszystko się rozpadło, wciąż stały na swoich miejscach. Kurz jednak zaczynał osadzać się na półkach, a w powietrzu czuć było lekką stęchliznę. Dziewczyna zawsze przychodziła tu co miesiąc, żeby utrzymać to miejsce w porządku – by nie zarosło kurzem ani grzybem, jak jej życie po rozpadzie Avengers.

Wciągnęła głęboko powietrze i od razu zabrała się do pracy. Przecierała meble wilgotną ściereczką, sprzątała kuchnię i wietrzyła pokoje. Przechodząc do sypialni, spojrzała na łóżko – to samo, które zamówiła dla niego. Zawsze wydawało jej się zbyt puste, zbyt chłodne. W głowie miała obraz Bucky'ego siedzącego na jego brzegu, ale wiedziała, że to tylko fantazja, coś, co nigdy nie miało szansy się wydarzyć.

Kiedy skończyła sprzątanie, usiadła na chwilę przy stole w salonie. Cisza wypełniała mieszkanie, a jej myśli znów dryfowały do wspomnień. Lina zamknęła oczy na moment, przypominając sobie ten dzień, kiedy wszystko się zmieniło.

Nie ma co się użalać. 

Wstała, zebrała rzeczy i wyszła, zamykając drzwi na klucz. 

Przydałaby się jakaś dobra kawa skoro tyle się zmachałam. 

Lina, zamyślona i wciąż rozkojarzona po wizycie w mieszkaniu Bucky'ego, szła ulicą w stronę swojej ulubionej kawiarni. Myśli o przeszłości kłębiły się w jej głowie, a wzrok miała wbity w ziemię, zupełnie nie zwracając uwagi na otaczający ją świat. Wchodząc na chodnik przed kawiarnią, jej ciało zderzyło się z kimś, a ten ktoś upuścił kubek kawy na wynos. Kawa wylała się na beton, a dziewczyna zamarła, patrząc na mokrą plamę, która powiększała się wokół ich stóp.

Nosz kurwa mać!

– O nie! Przepraszam! – wykrzyknęła, zaskoczona i nieco spanikowana, podnosząc wzrok. Zobaczyła przed sobą mężczyznę w garniturze, z ciemnymi okularami na nosie i białą laską w ręce – symbolem, że był niewidomy. Czuła, jak jej serce przyspiesza. 

Świetnie, Lina, doskonale...

– Nic się nie stało – powiedział mężczyzna spokojnym, przyjaznym tonem, jakby wcale nie przejął się stratą kawy. Jego głos był głęboki, ale łagodny. Uniósł nieco głowę, kierując ją w jej stronę. – To tylko kawa.

– Ja... naprawdę bardzo przepraszam – Lina zaczęła nerwowo, próbując znaleźć chusteczki w torbie, choć wiedziała, że nie zrobią już nic z plamą na chodniku. – Oblałam cię? Nic ci się nie stało?

– Nie, nic mi się nie stało – uśmiechnął się, a dziewczyna poczuła, że bijące od niego ciepło i spokój zaczynają powoli redukować jej panikę. – A nawet gdyby, nie zauważyłbym tego – dodał z delikatnym żartem, nawiązując do swojej ślepoty.

What? Przyznam, że to było zabawne.

Lina na moment zamarła, a potem niepewnie zaśmiała się pod nosem. Ten mężczyzna, mimo całej sytuacji, wydawał się zupełnie nie przejmować jej wpadką. Wręcz przeciwnie, miał dystans i poczucie humoru, które od razu zaczęło działać na nią kojąco.

– No tak, prawda... – odpowiedziała, kręcąc głową. – Ale naprawdę jestem ci winna nową kawę. Pozwól, że kupię ci kolejną, okej?

Mężczyzna wydawał się zastanawiać przez chwilę, ale szybko kiwnął głową.

– W porządku, jeśli to poprawi ci humor – powiedział z uśmiechem, a potem wyciągnął rękę. – Matt Murdock.

Lina uścisnęła jego dłoń, lekko zaskoczona tą niespodziewaną uprzejmością.

– Lina. I jeszcze raz przepraszam... – jej głos wciąż zdradzał lekkie zażenowanie. – Ale mogło być gorzej, nie oblałam cię, więc... zawsze coś.

– Dokładnie – odpowiedział Matt spokojnie. – A wierz mi, gorzej mogło być. Kiedyś trafiłem na kogoś, kto prawie przewrócił mnie na ulicę. Kawa to mała cena za takie spotkanie.

Lina uśmiechnęła się, przestając się już stresować całą sytuacją. Weszli razem do kawiarni, a ona stanęła przy kasie, zamawiając dwie kawy – jedną dla siebie, jedną dla niego.

– Jaką kawę pijesz? – zapytała, spoglądając w jego stronę.

– Zwykła czarna. Bez żadnych zbędnych dodatków – odpowiedział Matt, a Lina kiwnęła głową.

To tak jak James... Zawsze kręcił głową jak widział jak pije swoje kawy mrożone albo te z potrójnym karmelem.

Kiedy zamówienie zostało przygotowane, Lina podała mu kubek z kawą, delikatnie prowadząc jego dłoń w stronę uchwytu, by mógł ją bezpiecznie chwycić. Usiadła naprzeciw niego przy małym stoliku w kącie kawiarni, nadal nie mogąc się nadziwić, jak spokojny i opanowany był mężczyzna.

– Często tu bywasz? – zapytała, próbując nawiązać rozmowę, choć wciąż była trochę zaskoczona tym niespodziewanym spotkaniem.

– Tak, kiedy mam chwilę – odpowiedział Matt, unosząc kubek do ust. – To miejsce ma najlepszą kawę w okolicy. No i lubię tu wpadać, kiedy potrzebuję się oderwać.

– Wyglądasz na kogoś, kto ma sporo na głowie – Dziewczyna zażartowała, próbując się rozluźnić. W końcu, co mogła stracić?

– Można tak powiedzieć – odparł Matt z lekkim uśmiechem. – Praca prawnika rzadko pozwala na odpoczynek, ale wiesz, każdemu trzeba czasem chwili spokoju. Nawet jeśli nie zawsze da się to zauważyć – dodał, ponownie nawiązując do swojej niewidomości z humorem.

Hmm.

Lina znów się uśmiechnęła. Był nie tylko uprzejmy, ale miał niesamowitą umiejętność rozładowywania napięcia.

– Więc jesteś prawnikiem? – zapytała, zaciekawiona. – To musi być intensywne.

– Zdecydowanie. Ale lubię pomagać ludziom – odpowiedział Matt, bawiąc się delikatnie krawędzią kubka. – Niektórym trzeba pomóc nieco bardziej, innym wystarczy tylko dobra rada.

Lina poczuła, że ta rozmowa, choć zaczęła się od niezręcznego wypadku, powoli zaczyna ją wciągać. 

– No cóż, jeśli kiedykolwiek będę miała kłopoty prawne, będziesz pierwszym prawnikiem, do którego zadzwonię – powiedziała z uśmiechem, próbując dodać odrobinę humoru do tej rozmowy.

– Tylko pamiętaj, że tylko pierwsza konsultacja jest za darmo – odparł Matt, zaśmiewając się pod nosem. – Ale jeśli znowu wylejesz komuś kawę, może warto pomyśleć o zniżkach.

Lina zaśmiała się na głos, czując, jak jej wcześniejsze napięcie i stres odpływają.

– Dzięki za to – powiedziała, patrząc mu w twarz, choć wiedziała, że on tego nie dostrzeże. – Nie spodziewałam się, że takie spotkanie może poprawić mi humor.

– Czasem najlepsze rzeczy to te niespodziewane – odparł Matt spokojnie. - Wpiszesz mi swój numer to telefonu?

- Pewnie!


Frozen Hearts I,II &III| Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz