Tony siedział za biurkiem w swoim biurze, wpatrując się w stos papierów. Jeden z pracowników, który od jakiegoś czasu sprawiał problemy, postanowił złożyć pozew przeciwko Stark Industries. Na dodatek, prawnik Tony'ego, który miał zająć się sprawą, od kilku godzin nie odbierał telefonu.
– Gdzie on jest, do cholery?! – rzucił telefonem z irytacją. – Powinien być na to gotowy!
Pepper, która siedziała na kanapie, skrzyżowała ramiona i westchnęła.
– Może powinieneś poszukać nowego prawnika? Ten wyraźnie ma swoje priorytety gdzie indziej – zasugerowała, chociaż oboje wiedzieli, że znalezienie nowego prawnika na ostatnią chwilę to jak szukanie igły w stogu siana.
– Taa, oczywiście, po prostu zadzwonię do losowego gościa i poproszę, żeby wziął naszą sprawę – odpowiedział Tony sarkastycznie. – Ten pracownik... Jak on się w ogóle nazywa?
– Mendez – odparła kobieta. – Twierdzi, że firma naruszyła jego prawa pracownicze i że został zwolniony bez uzasadnienia.
– Mendez... – powtórzył z niesmakiem. – Facet prawie wysadził jedną z naszych hal produkcyjnych, a teraz chce nas pozwać? To jakiś pieprzony żart.
Pepper uniosła brew, patrząc na Tony'ego z lekkim niedowierzaniem.
– To nie pierwszy raz, kiedy ktoś nas pozywa. Zawsze sobie radzimy.
– Tak, bo zwykle mamy prawnika, który odbiera telefony, Pepper! – wybuchnął Tony, uderzając dłonią o biurko. – A teraz? Cisza. Zero. Jakbym gadał do ściany.
W tym momencie drzwi do gabinetu otworzyły się i do środka weszła Lina, ciągnąc za sobą dwie walizki. Była gotowa do podróży i zamierzała się pożegnać. Zatrzymała się, widząc minę swojego ojca i napięcie jakie panowało w pomieszczeniu.
– Widzę, że dzień masz wybitnie udany – rzuciła, stając w drzwiach.
Tony spojrzał na nią, a jego gniewne spojrzenie złagodniało nieco, choć wciąż kipiał frustracją.
– Nie uwierzysz, co się dzieje. Mamy problem, prawnik nie odbiera, a jeden z naszych „genialnych" pracowników próbuje nas zniszczyć.
– Który to tym razem? – zapytała jakby było to codziennością.
– Mendez – odpowiedziała za Tony'ego Pepper, wstając z kanapy.
Dziewczyna pokiwała głową, przypominając sobie twarz pracownika, o którym mówili.
– Cóż, może akurat mam rozwiązanie twojego problemu – powiedziała, wchodząc głębiej do gabinetu.
Tony uniósł brew, wyraźnie zainteresowany.
– Rozwiązanie?
– Tak się składa, że znam prawnika.
Tony przyglądał się jej z nieufnością.
– Ach tak? I kto to taki? Ktoś, kto umie zająć się sądową sprawą na poziomie międzynarodowej korporacji? – spytał, wciąż lekko sarkastycznie.
Lina uśmiechnęła się szeroko.
– Może... Spotkałam go wczoraj. Całkiem sympatyczny gość. Może zgodzi się pomóc nam w tej sytuacji.
- Jakoś mnie to nie zachęca - popatrzył na sceptycznie nastawiony Tony.
– Wydaje się być godny zaufania. Myślę, że warto spróbować, skoro twój prawnik nie raczy odebrać – odparła Lina.
Mężczyzna westchnął ciężko.
– Dobrze, Lina, dawaj jego numer. Jeśli ten facet uratuje mnie przed kolejną biurokratyczną katastrofą, będę mu dozgonnie wdzięczny – powiedział Tony, wyciągając telefon z biurka.
– Zawsze do usług – uśmiechnęła się, podając numer, zanim podniosła walizki i skierowała się w stronę drzwi.
Pepper i Tony pożegnali się z nią i ta udało się do hangaru, gdzie do wylotu szykowany był jeden z quinjetów.
- Panienka Stark już gotowa? - zapytał pilot, który go miał "dostarczyć" ją do Wakandy.
- Bardziej chyba nie będę - rzuciła, a ten pomógł jej z walizkami. Po 10 minutach wyruszyli.
Kilka godzin później. Tereny należące do Wakandy.
- I jak przymiarki nowej ręki? - Okoye oparła się o swoją włócznie. Mężczyzna przerzucające słomę jedną ręką, odwrócił się do niej.
- Chyba mi pasuje - odparł bezbarwnie, nie odrywając uwagi od swojej pracy.
- Widziałam skany. Z wibranium Ci do twarzy. - Odparła z lekkim uśmiechem. Bucky jakby to zignorował. Wtedy oboje usłyszeli, że coś nadlatuje. Dla mężczyzny był to znajomy dźwięk. Podnieśli głowy do góry, a quinjet przeleciał tuż nad nimi. Bucky spojrzał na wojowniczkę. Ta tylko pokiwała głową.
- To nie kapitan - rzuciła, widząc jego duże jak na niego zaciekawienie. - Księżniczka Shuri spodziewa się gościa.
Mężczyzna burknął i ponownie zaczął przerzucać słomę. Od tego czasu się zmienił. Włosy sięgały mu prawie do ramion, a broda była gęstsza i dawno nie widziała cywilizowanej maszynki do golenia.
-----------
Moi drodzy! Za chwilę wybije 50 tys. wyświetleń. Już teraz chciałabym wam podziękować za to, że mogę na was liczyć, że podoba wam się co piszę i za wasze zawsze miłe komentarze! Jestem bardzo wdzięczna! Dzięki! <3
CZYTASZ
Frozen Hearts I,II &III| Bucky Barnes
FanficPART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skomplikowana - raz są wobec siebie obojętni, innym razem nie mogą się znieść, a ich wzajemne uczucia są co...