44. |Bucky Barnes|

557 32 23
                                    

Jak się można było spodziewać. Wpadli w sam środek burzy, a wedle informacji systemu to była dopiero namiastka. Padał ulewny deszcz, a wycieraczki ledwo nadąrzały. Zrobiło się dziwnie ciemno mimo że było jeszcze popołudnie. Bucky jechał bardzo ostrożnie. Na drodze było bardzo ślisko, a wokół żadnej żywej, ani zajazdu.

Wiedzieli, że musieli się gdzieś zatrzymać i to przeczekać, ale nie było gdzie. Musieli obserwować drogę, ponieważ sieć na tym zadupie kompletnie nie działała.

- Znak! Jakiś hotel! - zauważyła Lina.

- Bogu dzięki! - wykrzyknął Sam.

Bucky mruknął spojrzawszy na znak. Za 5 km mieli być na miejscu. 

W końcu udało się i zajechali pod hotel. Parking był prawie cały zajęty autobusami, ale na samym końcu udało im się znaleźć wolne miejsce. Wszyscy mogli odetchnąć z ulgą.

- Będziemy mokrzy jak szczury, kiedy wyjdziemy - odparła niezadowolona Lina. Bucky bez zbędnego zastanawiania zarzucił na swoją czapkę kaptur i wyszedł.

- Potrzebujesz coś z walizki? - zapytał Sam.

- Nie, mam wszystko w plecaku - odpowiedziała, a Wilson wyszedł z auta i pomógł jej wyjść. Lina od razu była mokra. Sam tak samo. Wzięli swoje rzeczy i poszli za Buckym, który spróbował ustalić czy będzie mógł przeparkować samochód gdzieś gdzie nie ma drzew. Sam z Liną doszli już pod zadaszenie, a Bucky podszedł do nich.

- Zaczekajcie, przeparkuję auto - oznajmił i pobiegł. Był cały mokry.

- To ja zadzwonię do Laury, że musieliśmy się zatrzymać - odparł Sam.

- Kim jest Laura? - spytała dziewczyna.

- Zobaczysz - rzucił tajemniczo. Lina się uśmiechnęła.

- Twoja dziewczyna? - zakpiła z niego.

- Nie, nie, nie moja. Clinta. Żona.

- Co!? - zszokowała się.

Wtedy dołączył do nich Bucky, a rozmowa urwała się. Weszli do recepcji. Wyglądała jakby czas się tam zatrzymał.

- Dzień dobry! - podszedł do lady Wilson, ale nikogo tam nie zastał. Zobaczył na blacie dzwoneczek i zadzwonił w niego kilka razy. Nagle z pokoju wyszła niemiło wyglądająca baba.

- Czego?! - burknęła na Sama.

- Potrzebujemy pokój - powiedział uprzejmie.

- Dwóch - wtrąciła się Lina. Nie miała zamiaru być z tymi dwoma ułomami w jednym pomieszczeniu.

- Nie ma - odparła niechętnie kobieta.

- A jeden? - spytał już zrezygnowany Sam.

- Nie ma nic. Mamy wycieczki. - Wytłumaczyła. Wtedy do lady podszedł Bucky.

Wredne babsko.

- Dopłacimy - powiedział.

Kobieta spojrzała na niego jakby spłoszona.

- No może coś znajdzie. Proszę zaczekać i przyszykować pieniądze. Przyjmujemy tylko gotówkę. - Baba gdzieś zniknęła, a naszej trójce pozostało tylko czekać.

Zjawiła się później w holu, wiwijając kluczami i machnęła na nich, żeby szli za nią. Zostawiła ich przed ich pokojem, przekazała klucze i poszła, oznajmiając, że jeśli zechcą mogą zamówić kolację do pokoju, dzwoniąc na recepcję.

Weszli do pokoju.

- Mogło być gorzej skwitowała Lina.

Pokój podzielony był na dwie części. Jedną z salonem, kanapą i stołem, a drugą z wielkim łóżkiem. Była też łazienka.

Lina pierwsze co zrobiła to odstawiła plecak i zdjęła kurtkę, która była cała przemoczona. Mężczyźni zrobili to samo, a Bucky poszedł się od razu do łazienki. On był najbardziej mokry.

Wygląda jakby mu to nie przeszkadzało.

- To co? Ja z Buckym na tym wielkim łożu, a ty na kanapie? - zapytał Sam, który zaczął się powoli czuć jak w domu.

- Chyba jest to najlepsze wyjście - odparła Lina ciesząc się, że będzie sama w salonie. - Mógłbyś pomóc rozłożyć tą kanapę? Muszę nasmarować kostkę i wstrzyknąć lek, od razu potem jak wezmę prysznic.

Sam nie buntował się i od razu poszedł to zrobić.

- Yyy Lina - zrobił skwaszoną minę. - Obawiam się, że nie da się jej rozłożyć.

Tak też było. Kanapa nie była rozkładana. Dziewczyna nie była zadowolona. Miała jak najczęściej prostować nogę, a tym bardziej w czasie spania.

No niech mnie!

- To może zamieńmy się. Ja pójdę spać na kanapę, a Barnesa przygarniesz do siebie. - Zaproponował Sam. Było to rozsądne, ale...

Nie, nie, wykluczone.

- Nie chce spać z Barnesem - odparła ściszając głos.

- To jego wyślemy na kanapę i pójdę z Tobą spać. Chyba mnie się nie wstydzisz?

Lina przewróciła oczami.

- Mam nadzieję, że nie kopiesz nogami - zaśmiała się.

Frozen Hearts I,II &III| Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz