45.|Bucky Barnes|

572 29 25
                                    

Po 10 minutach Bucky wyszedł spod prysznica. Lina siedziała wtedy na kanapie w salonie i była gotowa, żeby sama się umyć. Usłyszała tylko trzaśnięcie drzwiami i od razu pokuśtykała do łazienki, nie oglądając się w stronę sypialni, w której siedział Sam i rozmawiał z Laurą Barton. Bucky też tam poszedł.

Lina zamknęła się w łazience. Położyła swoje rzeczy i rozebrała się. W łazience było przyjemnie ciepło i unosiła się para. Dziewczyna włączyła wodę i weszła bezpiecznie do kabiny. Jednak kiedy tak stanęła pod strumieniem wody coś zwróciło jej uwagę. Płytki były umazane krwią. Lina od razu sprawdziła czy czasami to nie od niej i nie trawił się jej okres. Tym razem tak nie było.

To musiało być od niego...

Lina przeraziła się. To musiało oznaczać, że był poważnie ranny po wczorajszej walce, a rana była bardzo świeża. Dziewczyna od razu zmyła pozostałości krwi wodą i myśląc o tym co się poprzedniego dnia wydarzyło umyła się. Czuła się całkiem dobrze. Nawet zapomniała o kontuzjowanej nodze. Ubrała krótkie spodenki i dużą koszulkę, która kończyła się za tyłkiem i wyszła.

- Nie wygląda to za dobrze, Bucky - usłyszała głos Sama.

- Wstrzykuj ten zastrzyk! - rzucił nerwowy brunet. Wilson siedział przy nim i opatrywał ranę na ramieniu, której nabawił się po walce. Lina nie ujawniała swojej obecności, więc nie mogła zobaczyć jak paskudnie to wyglądało.

- Nie mogę! Koleś! To byłby twój czwarty tego dnia. Już druga dawka zabiłaby normalnego człowieka.

- Dobrze wiesz Wilson, że ja nie jestem normalnym człowiekiem. Wstrzykuj to przynajmniej nie będzie bolało.

- Mogę Ci jedynie zaoferować tabletkę przeciwbólową - powiedział Sam z uśmiechem pełnym ironii.

Bucky spojrzał na niego groźnie. Wtedy Lina weszła do pokoju. W końcu tam miała spać. Obaj mężczyźni obrócili się w jej stronę. Bucky był bez koszulki, ale kiedy zobaczył dziewczynę, od razu zakrył się skrawkiem materiału.

- Sam ma rację. Kolejna dawka tych Bruce'owych zastrzyków może tylko pogorszyć sprawę. Staniesz się otępiały i może to zadziałać jak narkotyk.

- No popatrz! W końcu dobrze mówi! - uradował się. Bucky sprawiał wrażenie jakby nie chciał ich słuchać.

- Nie takie rzeczy mi wstrzykiwali. Dam radę. - Odparł przybity brunet. Jednak ani Sama, ani Linę to nie przekonywało.

Musiał bardzo dużo przeżyć. Pewnie nawet w części nie mogłabym sobie tego wyobrazić.

- Dobrze - powiedziała Lina. - W takim razie sama Ci to wstrzyknę.

Dziewczyna zabrała strzykawkę, ale zamiast użyć jej na Barnesowi to zabrała ją szybko do toalety i cały płyn wylała do umywalki. Bucky zerwał się od razu na nogi, ubierając w drodze za nią podkoszulek.

- Ej! - krzyknął Sam, ponieważ z rana mężczyzny ciekła i nie była zabandażowana.

Kiedy dotarł już było po fakcie. Zobaczył jak Lina uśmiecha się ironicznie w jego strony.

- Dawaj! - chciał wyrwać jej z ręki strzykawkę. Zaczęli się szarpać. Lina nie ustępowała.

Gdyby chciał ją serio, to za pierwszym razem by mi ją wyrwał. Więc po co się szarpał. Może nie chce mi zrobić krzywdy?

Nagle poczuła coś na palcach, kiedy przypadkowo dotknęła jego ramienia. Jego krew. Puściła od razu. Bucky spojrzał na pustą strzykawkę i westchnął ciężko, patrząc jej w oczy.

- Niech Sam Cię opatrzy... - odparła zrezygnowana. Brunet doskonale widział, co też dziewczyna ma na swoich rękach. Odszedł, a ta zmyła z siebie jego krew.

Zaczekała w salonie, żeby Sam opatrzył jego ranę, a potem minęła się z Bucky'm na przejściu. Poszedł na kanapę, na której miał spać, a Wilson udał się pod prysznic. Kiedy wszyscy byli już gotowi zadzwonili na recepcję i zamówili kolacje do pokoju.

- Czy oni tu wejdą? - spytał spłoszony Bucky.

- Pewnie tak - odparł Sam, który doskonale wiedział, o co mu chodziło. Wziął bluzę i założył ją na siebie, żeby zasłonić metalowe ramię.

Lina także zdążyła już się zorientować. Po wczorajszym dotknięciu jego ramienia, wiedziała że to aspekt, którego się wstydzi. Pamiątka po tym kim był i co robił. Narzędzie, którym zabijał...

Zjedli kolacje (Lina zasmarowała nogę i zrobiła swój zastrzyk) i poszli spać.

Lina ułożyła się jak najbardziej wygodnie na swojej połówce, a Sam na swojej. Mimo iż łóżko wydawało się wielkie. Dzieliło ich może 40 centymetrów. Dziewczyna prawie już zasypiała, a oczy same się jej zamykały, ale na jej nieszczęście Sam zasnął przed nią i zaczął strasznie chrapać.

Nie no... ja zwariuję...

- Sam! Do cholery! - walnęła go poduszką w głowę. - Chrapiesz jak spasiony wieprz.

Już chyba bym wolała, żeby miał zespół niespokojnych nóg.

- Ahyly hnyny nunm - burczał coś przed sen. Ale Lina już nie usłyszała chrapania. Na dwie minuty tylko, ponieważ Sam zasnął i orkiestra zaczęła grać dalej.

To jest jakiś pieprzony żart...

- Sam! Kurwa mać!!! - krzyknęła tak, że zdawało się, że obudzi gości za ścianą.

- Dobra, dobra - burknął znowu, ale kolejny raz było tak samo i zaczął chrapać. Lina już nie mogła wytrzymać i ponownie zaczęła się na niego drzeć.

- Ja nie chrapie - odparł Sam tym razem. Dziewczyna myślała, że się popłacze. Wtedy w sypialni zjawił się Bucky i oświecił światło.

- Sam zamień się. Nie mogę słuchać jak ona cały czas się drę. - Odparł Barnes tak samo wkurzony jak Lina.

- Żartujesz sobie chyba - spojrzała na niego.

- Dajcie mi spać - mruczał Sam.

Pewnie myślał cwaniak, że to tylko zły koszmar. Oj nie, nie, nie zostawię tak tego.

- Nie krzyczałabym, gdyby jaśnie Sam nie chrapał jak wieprz.

- Prawda.

Jakoś bez oporów się zgodził.

- Sam idź. Tam możesz chrapać do woli. Tylko zamknij za sobą drzwi. - Poganiał mężczyznę. Barnes tak samo pragnął się wyspać.

Sam w końcu wywlekł się z łóżka i poszedł krokiem zombie do salonu na kanapę. Jak kazał mu Bucky zamknął za sobą drzwi. Tymczasem brunet zajął jego miejsce. Lina wydawała się spłoszona.

- Dzięki, Barnes

- Ja nie chrapię - uśmiechnął się.

Czy mnie oczy nie mylą... Następny uśmiech tego tygodnia...

I tak też było. Byłam bardzo spłoszona i wkurzona zarazem. Bardzo, bardzo... A Bucky. Wydawał sprawiał wrażenie jakbym była jakimś powietrzem.

Zajął więcej miejsca niż Sam i odwrócił placami do Liny po czym od razu zasnął. Dziewczyna odwróciła się do niego, żeby kontrolować odległość między nimi. Biło od niego przyjemne ciepło, a oddech który mu towarzyszył sprawił, że szybko zamknęła oczy.

A za oknem panowała straszna burza.

Frozen Hearts I,II &III| Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz