7.|Bucky Barnes|

472 25 48
                                    

Kilka dni później.

Lina siedziała na brzegu kanapy w pokoju wspólnym, patrząc z rezygnacją na zegar. Jej przyjaciółki od tygodni namawiały ją na tę randkę z Ryanem, przekonując, że nie może oceniać go z góry, zanim nie da mu szansy. Lina jednak nie była przekonana. Spotkała Ryana kilka razy na imprezach, a jego idealny wygląd i nadmierna pewność siebie odpychały
ją zamiast intrygować. Wiedziała, że to typ faceta, który uważa, że wszystko mu się należy. Więc dlaczego się zgodziła? Presja przyjaciółek, ale może i to, że chciała oderwać myśli od czegoś, a raczej kogoś, kto od miesięcy siedział w jej głowie.

James.

Nagle usłyszała dźwięk klaksonu dobiegający z ulicy. Spojrzała na kamery z monitoringu i zobaczyła Ryana stojącego przy swoim lśniącym, czarnym sportowym aucie. Samochód przyciągał spojrzenia, a Ryan w eleganckiej marynarce wyglądał, jakby wyciągnięto go prosto z okładki magazynu.

Będę tego żałować.

Chwyciła za torebkę i wyszła ze swojego pokoju.

Na dole Ryan otworzył przed nią drzwi auta, uśmiechając się szeroko.

– Wyglądasz oszałamiająco – powiedział, gdy tylko usiadła.

– Dzięki, ty też – odpowiedziała, choć jej głos zabrzmiał bardziej neutralnie, niż by chciała.

Ryan włączył silnik, a auto cicho zaburczało, płynnie ruszając w stronę miasta. Zmierzał do jednej z najdroższych restauracji w okolicy.

– Znalazłem fantastyczne miejsce. Podobno serwują tam najlepszą kuchnię francuską – powiedział z dumą.

– Francuska, hmm? Nigdy nie jadłam ślimaków – mruknęła Lina sarkastycznie. – Będą się ruszać?

Ja pierdole.

Ryan zaśmiał się, choć jej żart wydawał się do niego nie docierać.

– Nie martw się. Znajdziesz coś, co ci się spodoba – odpowiedział pewnym siebie tonem.

Lina wyjrzała przez okno, zastanawiając się, co właściwie tu robi. Cała ta sytuacja wydawała jej się absurdalna.

Dojechali pod restaurację, a Ryan znowu zamaszyście otworzył drzwi, jakby chciał pokazać, że jest dżentelmenem. Weszli do środka, a kelner od razu zaprowadził ich do prywatnej loży, podkreślając ekskluzywny charakter miejsca. Lina usiadła, starając się jakoś odnaleźć w tej sztucznej elegancji.

– To miejsce jest niesamowite, prawda? – Ryan spojrzał na nią z uśmiechem, oczekując aprobaty.

Lina przytaknęła, choć bardziej z grzeczności niż faktycznego zachwytu. Patrząc na jego pewną siebie minę, znowu pomyślała o Bucky'm. Jak bardzo różnił się od Ryana. Wręcz zaczęła ich sobie porównywać.

Nie nosił drogich garniturów ani nie jeździł sportowymi samochodami. Zawsze był bardziej cichy, skupiony, ale zarazem pełen intensywności, którą trudno było zignorować. Był pełen sprzeczności i ta jego nie przewidywalność.... W porównaniu do niego Ryan wydawał się... płaski. Idealnie przycięty, perfekcyjny, zbyt łatwy do przewidzenia.

– Tak, eleganckie. Ale ja jestem raczej prostą dziewczyną. Lubię pizzę i colkę – powiedziała, próbując nieco rozluźnić atmosferę.

Zwariuję zaraz...

Ryan zaśmiał się, jakby powiedziała coś niesamowicie uroczego.

– No proszę, taka piękna i taka skromna. Ale zasługujesz na coś lepszego niż pizza.

Frozen Hearts I,II &III| Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz