Rozdział 20 (dodatkowy)

17.2K 1.5K 169
                                    


Z perspektywy Nadii.

-Kutas.-powiedział Paul i wyrwał Mattowi pilota.

Spojrzałam na syna z szeroko otwartymi oczami.

-A skąd pan zna takie słowa?- zapytałam.

-Tata powiedział tak wczoraj do wujka Rafała.- wzruszył ramionami i przełączył program.

-Alan!!- wydarłam się, mimo że mężczyzna siedział obok mnie.

-Chłopcy, nie wolno tak mówić.-skarcił synów.

-A ty tak mówisz.- odpowedział mu dziesięcioletni Matt.

-Jestem starszy.- odpowedział mu ojciec.- I wiem co to znaczy, a wy nie.

-Właśnie, że wiem co to jest.- Odpowiedział Paul.

-No słucham.- Powiedziałam łapiąc się pod boki.

-Inaczej zwany narząd męski.- odpowiedział mi syn. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem i szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami.

-Skąd wiecie o takich rzeczach?- zapytałam patrząc na nich.

-Ze szkoły.- odpowiedzieli równocześnie.- Stev się tak wyrażał na lekcji i pani powiedziała mu, że nie wolno tak mówić, a gdy zapytał dlaczego to mu powiedziała, że to jest inaczej zwany narząd męski.- dodał Paul i wzruszył ramionami, a następnie powrócił do oglądania telewizji.

Westchnęłam cicho. Te dzieci są naprawdę czasem dobijające.

-Nie wolno wam tak mówić.- powiedziałam. Chłopcy wymienili się spojrzeniami, a potem patrzyli na mnie z uśmiecham i naraz zaczęli się wydzierać na cały dom.

-KUTAS!- krzyczeli raz za razem. Wstali z sofy i zaczęli biegać po domu wydzierając się, a ja i Alan próbowaliśmy ich złapać. W końcu poddałam się i wyszłam na dwór. Stanełam na brzegu basenu i spojrzałam na wodę. Od razu zalała mnie fala wspomnień, a na moje policzki wpłynął rumieniec, gdy wspomniałam sobie jak kilka tygodni temu robiłam to z Alanem w nocy, w basenie, gdy chłopcy juz spali.

Poczułam jak coś we mnie wpada i wylądowałam w wodzie. Wypłynęłam na powierzchnię i zmróżyłam oczy patrząc na synów.

-Wy małe łobuzy.- zaczęłam podpływać do brzegu. Spojrzeli na siebie, zaczęli piszczeć i uciekać. Wpadli prsto w ramiona ojca. Mężczyzna podniósł ich i zaczął się z nimi kierować w stronę basenu. Po chwili obaj wylądowali w wodzie, wrzuceni do niej przez tatę. Zaczęłam się śmiać, a oni patrzyli na mnie wzrokiem który ma zabijać. Alan zrobił kilkanaście kroków w tył i ruszył biegiem w stronę basenu.

-Na bąbę!- wydarł się w locie po odbiciu z brzegu. Woda rozchlapała się na wszystkie strony ochlapując mnie i synów. Wyminęłam się z nimi spojrzeniami i uśmiechnęłam się

-Na tatę!- krzyknęłam ze śmiechem i całą trójką zaczęliśmy go chlapać.

---- sześć lat później.

-Mamo.- krzyknął Matt i wszedł do kuchni.

-Nie krzycz tak. Słyszę, głucha jeszcze nie jestem.- powiedziałam i odwróciłam się w stronę syna.

-Ojciec...

-Nie ojciec tylko tata.- przerwałam mu.

-Tata.- poprawił się i lekko ruszył głową.- Wspominał kiedyś, że byłaś świetna z chemii. Pomożesz mi w zadaniu?

-Pokaż.- poprosiłam i wytarłam ręce, a następnie wzięłam zeszyt od syna i przeczytałam zadanie.

Jego treść była bardzo dziwna. Przewróciłam kilka kartek wstecz, żeby zobaczyć wcześniejsze. Zatrzymałam się na jednej ze stron i przyjrzałam się jej uważnie. Uniosłam brwi do góry i spojrzałam na syna, a następnie odwróciłam zeszyt w jego stronę, tak żeby zobaczył o co chodzi.

Jego policzki stały się czerwone. Podrapał się zakłopotany po karku.

-Co to jest?- zapytałam powstrzymując śmiech. Gdy był zakłopotany zachowywał się dokładnie tak samo jak ojciec.

-No... ten... tego... em...- zaczął się jąkać.- To nie ja narysowałem.

-W takim razie kto?- zapytałam, wzruszył w odpowiedzi ramionami.-Ma to stąd zniknąć w trybie natychmiastowym.- powiedziałam i podałam mu zeszyt, a następnie wytłumaczyłam jak trzeba zrobić zdanie.

Gdy wieczorem opowiedziłam, mężowi o rysunku w zeszycie jego syna, nie mogliśmy się powstrzymać i jak za starych dobrych czasów, leżeliśmy na sofie i zginaliśmy się w pół z bólu brzucha, spowodowanym niekontrolowanym śmiechem.

-Na serio miał w zeszycie narysowanego penisa?- zapytał Alan powstrzymując śmiech.

-Tak- skinęłam głową i śmiałam się dalej.

-Chyba najwyższy czas z nimi porozmawiać o tych sprawach- powiedziałam już poważnie, gdy opanowałam śmiech.

-Mam ich nauczyć jak zakłada się prezerwatywę?- zapytał.

-Wystarczy jak z nimi porozmawiasz.- mruknełam i wtuliłam się w męża.

-Kocham cię skarbie.- szepnął i pocałował mnie w czubek głowy. Uśmiechnęłam się i wtuliłam mocniej w jego ciało.

-Ja ciebie też kochanie.- powiedziałam i odwróciłam się lekko, żebym mogła go pocałować.

Gdy nasze usta złączył się w pocałunku, poczułam się tak jak dawniej. Jak nastolatka, która z każdym dniem na nowo zakochuje się w swoim chłopaku.

Tylko, że już nie byłam nastolatką, a kobietą i z każdym dniem na nowo zakochiwałam się w swoim mężu. Mężu, który nieba chciał mi uchylić na każdy możliwy sposób i w każdy możliwy sposób okazywał mi uczucia, którymi mnie darzył i nadal darzy.

***

Rozdział pokiwała: Julitta108

Mamy kolejny rozdział.

Co o nim sądzicie?

Wasza aktywność = następny rozdział.










Bliźniacy?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz