Epilog 2

15.9K 1.3K 251
                                    




Z perspektywy Paula.


Zakończenie roku szkolnego.

-Może ktoś z uczniów chciałby powiedzieć kilka słów na zakończenie nauki w naszej szkole?- zaproponował dyrektor spoglądając na wszystkich z ostatnich klas.

Wymieniliśmy się spojrzeniami z bratem i podszedłem do mikrofonu, a on razem ze mną.

-Cześć wszystkim- powiedziałam patrząc po wszystkich zebranych i im pomachałem.- Cieszę się, że nareszcie mogę skończyć tę szkołę- osoby siedzące na krzesłach zaśmiały się, a ja razem z nimi.

-Chcielibyśmy powiedzieć kilka słów - zaczął Matt przy drugim mikrofonie.

-Mianowicie chcielibyśmy się do czegoś przyznać, a raczej się czymś z wami podzielić .Skoro już i tak mamy tutaj nie wrócić, a wy nauczyciele nie będzie nas już więcej uczyć...

-To możemy, to powiedzieć - dokończył bliźniak. Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem na panią od angielskiego.

-Płaz w pani szufladzie to nasza sprawka- przyznałam, a uczniowie siedzący za mną zaczęli się śmiać. Sam ledwo powstrzymywałem śmiech.

-Prezent w pana gabinecie to również nasza sprawka- przyznał Matt, patrząc na trenera.

Nauczyciele tylko stawali się czerwoni na twarzy, a my dalej wymieniliśmy nasze przekręty.

-Olej na korytarzu również jest naszym pomysłem.

-Kościotrup zwisający z sufitu? Oczywiście, że nasz pomysł- zaśmiałem się.

-Dyrektorze- powiedział Matt tłumiąc śmiech.- Pierdząca poduszka jest również naszą sprawką- dokończył.

Wybuchnęliśmy śmiechem, w momencie, w którym twarz dyrektora przybrała kolor buraka.

-Panowie może już usiądą- zaproponował jeden z nauczycieli stający obok mnie i brata.

-Ależ panie nauczycielu, my mamy jeszcze dużo do powiedzenia- zaśmiałem się.

-Usiądźcie- warknął tak żebym tylko ja i Matt usłyszał.

Zaśmialiśmy się i zrobiliśmy co chciał. Przybiłem piątkę z kolegami z klasy siadając na swoim miejscu.


-To wybieramy się gdzieś?- zapytałem Matta i Scar zarzucając rękę na ramię mojej dziewczyny Ler.

-Ja i Scar jedziemy za miasto, wrócimy wieczorem- powiedział bliźniak.

-Ja muszę coś załatwić- powiedziałem i westchnąłem. Muszę naprawić swój błąd. Wszystko już jest załatwione trzeba tylko po to pojechać.- Jedziesz ze mną skarbie?- zapytałem brunetkę całując ja w skroń.

-Chętnie- odpowiedziała.

-Do wieczora- powiedziałem bratu i pociągnąłem Ler w stronę mojego samochodu.

-Psiak?- zapiszczała Ler, gdy wróciłem do samochodu z małym psiakiem w kartonowe pudełku.

-Dla mamy- powiedziałem.-Potrzymasz go?

-Oczywiście- pisnęła i wzięła pudełko z moich kolan.

-Gdybym wiedział, że tak cię ucieszy widok szczeniaka też bym ci jednego załatwił- zaśmiałem się sugestywnie poruszając brwiami.

-Wystarczy mi jeden - odpowiedziała wywracając oczami.

-Ale przecież ty nie masz...- przerwałem orientując się o co jej chodzi.- Niech tylko zostaniemy potem sami w domu to pokażę ci co ten twój szczeniak potrafi zrobić tymi palcami- powiedziałem unosząc do góry przed jej twarz swoją dłoń. Policzki dziewczyny zrobiły się czerwone, na co się zaśmiałem.

-Mamo!- krzyknąłem wchodząc do domu z pudełkiem w rękach.

-Zamknij się Paul dzieci śpią- skarciła mnie kobieta wychodząc z salonu.

Mama urodziła dwóch bliźniaków, znów, i teraz wszyscy się śmieją, że tata produkuje tylko bliźniaków.

Chłopcy mają na imię Cameron i Jack.

Wiem, że to pedalsko brzmi i w ogóle... ale oni są strasznie słodcy i kochani. Uwielbiam moich braci.

Położyłem karton na podłodze, a po chwili wyłoniła się z niego mała główka szczeniaka. Mam zapiszczała głośno, a po chwili z pokoju obok usłyszałem płacz dzieci. Zaśmiałem się i wymieniłem spojrzeniami z Ler.

-To za to co zrobiłem na tamtych wakacjach- powiedziałem cicho patrząc w podłogę.- Przepraszam, za to jak się wtedy zachowywałem. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.

-Och synku- powiedziała mama i podeszła do mnie.

-Nadia- krzyknął tata zbiegając po schodach.- Co się dzieje?- Stanął na ostatnim schodku i spojrzał na zaistniałą sytuacje, a potem się zaśmiał. -Zajmę się chłopcami- powiedział ze śmiechem i skierował się w stronę pokoju w którym w ciągu dnia śpią bliźniacy.

-Nie musiałeś- powiedziała rodzicielka i mnie przytuliła.

-Ale chciałem- odpowiedziałem i oddałem gest.

-Mam najlepszych synów na świcie- powiedziała.

-A o mężu to już nie łaska wspomnieć?!- krzyknął tata.

Na co wszyscy wybuchneliśmy śmiechem, a mam odsunęła się ode mnie i wzięła szczeniaka na ręce.

-Jest taki podobny do Nalli- powiedziała łamiącym się głosem.- Pamiętam jak tata ją przyniósł do domu- dodała i po jej policzki spłynęła łza.

Uśmiechnąłem się zakłopotany. Nie chciałem, aby mama płakała. Chciałem żeby była szczęśliwa. Kobieta odwróciła się w moją stronę i Zmrużyła oczy przytulając pieska.

-Coś znów wykombinował?- zapytała przyglądając mi się uważnie.

I tak oto w moje głowie zrodził się nowy pomysł.

-No wiesz- zacząłem drapiąc się po karku.- Tak jakoś wyszło i no... ten... tego...- zacząłem się jąkać.

-Paul- warknęła kobieta.- Mów mi w tej chwili. Chodź bym nawet najgorsza prawdę miała usłyszeć.

-No bo Ler jest w ciąży- powiedziałem powstrzymując śmiech. Oczy mamy rozszerzyły się, na twarzy pojawił się szok.

-Że co?!- wrzasnęła. Skrzywiłem się lekko i wybuchnąłem śmiechem.

-Czy ciebie to bawi?- zapytała odkładając przerażonego psa, który zaczął skomleć, na podłogę.

-Żartowałem- powiedziałem i oberwałem od mamy, a potem od Ler.- Wasze miny były bezcenne- dodałem.

-Won mi z domu do końca dnia. Chcę cię widzieć dopiero na kolacji i twojego bliźniaka tak samo. Przed kolacją mi się w domu nie pokazywać- warknęła i skierowała się do kuchni biorąc psa na ręce. Zaśmiałem się i razem z Ler wyszedłem z domu.

Skoro mama wydania mnie z domu Matta tez znaczy, że razem z tatą planują powiedzieć coś ważnego wieczorem przy kolacji.


****

Rozdział poprawiła: jaga2002

Jak się wam podoba rozdział?

Co o nim sądzicie?

300 🌟 + 80 💬 = następny rozdział.















Bliźniacy?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz