Rozdział 17

20.1K 1.5K 169
                                    

Z perspektywy Matta

Dni do końca tygodnia i zakończenia roku minęły jak "z bicza strzelił" dzisiaj mamy mieć zakończenie roku i rozdanie świadectw. Ubrałem na siebie czarne spodnie (nie eleganckie) do tego biały T-Shirt i czarne adidasy.

Może nie jest to zbyt elegancki strój, ale nie lubię garniturów

-Nie wierze.- powiedziałem, gdy wyszedłem z pokoju I zobaczyłem na korytarzu Paula w takim samym ubraniu jak moje.- Przecież mogliśm iść ubrani inaczej, a nie tak samo.
Brat spojrzał na mnie i zilustrował  moje ubranie,a potem swoje. Wzruszył ramionami i się zaśmiał.

-Nie patrzyłem co ubierasz.- powiedział.-Mamy poprostu podobny styl. Nie wiem jak ty ale ja nie zamierzam się przebierać. Wyglądam bosko w tym ubraniu.- powiedział i rękami zrobił ruch wskazujący na swoje ciało.

-Jak zwykle skromny.- mruknąłem, Pokręciłem głową i ruszyłem schodami na dół za bratem.

Na dole w korytarzu czekali na nas rodzice. Mama miała na sobie czarne spodnie i białą lekko luźną koszulę, przez którą lekko prześwituje jej biały stanik, przez co z Paulem zaczęliśmy się trochę śmiać, a gdy zapytali czemu się śmiejemy wzruszyliśmy tylko ramionami. Ojciec miał na sobie podobne ubranie do naszego, tylko, że on miał buty bardziej eleganckie niż nasze.

Wpakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w stronę tej jakże pięknej budy, na to jakże smutne zakończenie roku szkolnego. No proszę was kto wymyślił wakacje, trwające dwa miesiące, przecież ja nie wytrzymam tak długo bez szkoły. Będę za nią bardzo bardzo tęsknił mam nadzieję, że czujecie ten sarkazm. Wakacje powinny trwać dużo dłużej.
Rozdanie świadectw minęło w oka mgnieniu, potem mieliśmy mecz kończący rok szkolny. Nasza szkoła zajęła pierwsze miejsce i otrzymaliśmy kolejny puchar, najlepszej drużyny roku.

Rodzice zmyli się zaraz po meczu, co oznacza, że do domu musimy wracać piechotą. Nie mamy daleko, ale jest strasznie gorąco, a do tego mieliśmy mecz, a jakby tego było mało mam czarne spodnie i słońce strasznie przygrzewa. Czasem naprawdę nie nawidzę pogody w Sydney.

-To co idziecie?- zapytałem gdy cała czwórka zebrała się przed parkingiem.

-Ja jadę z rodzicami.- powiedziła Scar, stanęł na palcach i pocalowała mnie w policzek I ruszyła w stronę wujka i cioci. Pomachałem im na przywitanie, a oni odpowiedzieli  tym samym.

-A ty Ler?- zapytał Paul.

-Też jadę z rodzicami.- Odpowodziała.- Ale możecie się zabrać z nami.- zaproponowała.

-Okej- powiedziałem.

Ruszyliśmy w stronę jej rodziców.

-Mamo, tato to jest Paul i Matt moi znajomi.-przedstawiła nas dziewczyna.

Podałem rękę mezczyźnie, a potem kobiecie. Byli dokładnymi przeciwieństwami siebie. On w miarę wysoki i dobrze zbudowany rudowłosy mężczyzna, a ona drobna niska ciemno włosa brunetka. Teraz wiem po kim odziedziczyła wygląd Ler. Była bardzo podobna do matki, do ojca wogólę nie była podoba. Gdybym zobaczył ich na ulicy, w życiu nie pomyślał bym, że to jest jej ojciec.

-Mogą jechać z nami. Prawda?- zapytała dziewczyna.-W końcu to do nich idziemy na ognisko.

-Oczywiście, że mogą.-odpowiedział jej ojciec, przyglądając nam się uważniej. Nie wiem czemu ale miałem wrażenie jakby nas znał. Ale to jest nie możliwe, przecież wprowadzili się tutaj niedawno.

Wsiedliśmy do samochodu, bardzo drogiego samochodu i ruszyliśmy w stronę naszego domu. Zdziwiła mnie tylko jedna rzeczy, gdy chciałem pokierować mężczyznę do naszego domu, on powiedział mi, że wie gdzie mieszkamy. To jest naprawdę bardzo dziwne.

Zatrzymał się na podjeździe naszego domu i wysiedliśmy z samochodu.

-Nie wiem czy to najlepszy pomysł żebyśmy tam szli.- powiedział I stanął obok samochodu.

-No chodź tato.- powiedziła dziewczyna.-Będzie fajnie.

-Napewno nie dla ich matki.-mruknął.

Idąc w stronę ogrodu słyszeliśmy śmiechy i rozmowy pozostałych. Rodzice Scar juz byli bo było tu słychać głośny śmiech jej ojcu i naszego i komentarze ich głośnego zachowana naszych rodzicielek.

-Jesteśmy.- powiedziałem wchodząc do ogrodu.

Wszystkie pary oczy zwróciły się w naszą stronę, a na twarzy mamy pojawiłi się różne emocje.

-Co ty tutaj robisz?- zapytała patrząc na rudowłosego mężczyznę.

-Dostaliśmy zaproszenie od waszych synów na grila.-Odpowodział.-Nie wiedziałem, że to twoi synowie dopuki nie zobaczyłem ich dzisiaj.

-A więc o tym mówił.- powiedziła cicho mama. Ojciec stanął za nią i objął ją od tyłu.

-Jeśli nie chcecie, żebyśmy tu byli to się zmyjemy. Rozumiem, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego po tym co zrobił...

-Skończ.-przerwała mu mama.- Damian jesteśmy już dorośli. Ty zapłaciłeś za to co zrobiłeś i powiedziałeś, że Żałujesz. Nasze dzieci się przyjaźnią, niech będzie. Nie mam nic przeciwko, możecie zostać.

-Napewno?- zapytał.

-Tak.- odpowiedziała. Odwróciła się do ojca i zaczęła z nim o czymś rozmawiać.

-Zaraz wracam.- Powiedziłem i w  tym samym momencie co Paul udałem się do domu w celu przebrania.

Na początku gdy usiedliśmy przy meblach ogrodowych, atmosfera była trochę napięta, ale potem wszyscy zaczęli luźno rozmawiać. Tylko ojciec co jakiś czas zerkał w stronę rodziców Ler i na nią sama, a potem opiekuńczo obejmował mamę, która siedziała mu na kolanach i coś jej mówił, a ona za każdym razem uśmiechała się i mu odpowiadała.

Zdziwiło mnie to co powiedziła mama do ojca Ler, oni się znają? Co takiego kiedyś się stało? Może to ma związek z tym dziwnym gościem?

Chyba muszę pogadać o tym z Paulem, może razem coś wymyślimy.

****

Rozdział poprawiły: Buszu1242 i @Wampirek23.

Poprawiły go dwie osoby, ponieważ przez pomyłkę, wysłałam jeden rozdział do dwóch osób.

Nie miałam za bardzo pomysłu na kolejny rozdział z ich perspektyw dlatego napisałam z perspektyw Nadii. Jest w nim historia Matta i Paula z dzieciństwa i to jak Alan i Nadia sobie radzili. Mam nadzieje, że się wam spodoba.

200 🌟+ 70 💬 = następny rozdział.

Chcę was też poinformować, że 13, 14 maja, nie do dodam żadnego rozdziału, ponieważ jadę na dwudniową wycieczkę do Wrocławia. Rozdział dodam najwyżej gdy będę miała dobry dostęp do internetu.

Ale do tego czasu jeszcze trochę czasu mamy.



















Bliźniacy?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz