Z perspektywy Paula.
Czas w autobusie spędziłem na siedzeniu w fotelu i rozmyślaniu nad tym co tak naprawdę może łączyć moich rodziców i rodziców Ler.
Przez to ciągłe myślenie o tej sytuacji zrobiłem się trochę postępny i nie w humorze. Myśk o tym co może łączyć naszych rodziców mnie dobija. Dlaczego musiałem się zakochać w swojej kuzynce. Przecież nie możemy być razem. Moi rodzice są wyrozumiali i wogólę, ale czy zaakceptują związek swojego syna z kuzynką?
Będę czarną owca rodziny. Ojciec jest dość znany w mieście, a jeśli ktoś się dowie, że jego syn chodzi z kuzynką... to będzie jakiś koszmar. Plotki po obrzeżach Sydney rozchodzą się w dość szybkim tępie. To nie może się dobrze skończyć.
Ale czy mam zrezygnować z uczuć dlatego, że jakiś blondyn powiedział, że mama i tata Ler to rodzeństwo? Jaką mam pewności, że mówił prawdę. Równie dobrze mógł kłamać.
Ale po co miał by kłamać? Co by mu to kłamstwo dało? Co chce przez to uzyskać? Równie dobrze mogę sobie zadać pytanie: po co miał by mówić prawdę? Co mu ta prawda da? Co chce przez to uzyskać?
Co takiego wydarzyło się w przeszłości, że wszyscy tak bardzo próbują ją zatuszować.
-Paul- z zamyślenia wyrwał mnie głos Ler. Pokręciłem głową, odganiając od siebie te myśli i przeniosłem wzrok na brunetkę obok.- Jesteśmy na miejscu. Nauczyciele kazali wyjść.
Rozglądnąłem się po autobusie, rzeczywiście, prawie nikogo w nim już nie było.
-Black- krzyknęła babka od historii.- A tobie to zaproszenie trzeba?
-Jeśli chce mi je pani dać? To czemu nie- wzruszyłem ramionami z uśmiechem.
Posłała mi groźne spojrzenie. Zasmiałem się pod nosem i podniosłem z fotela, a następnie razem z Ler wyszedłem z autokaru.
Dołączyłem do brata i przyjaciółki, a moja brunetka razem ze mną.
-Na serio zabrali nas do wesołego miasteczka?- jęknąłem pocierając twarz dłońmi.
-Przepraszam Cię bardzo. Masz coś do wesołego miasteczka?- krzyknęły brunetki patrząc na mnie. Kilka osób do okoła nas, spojrzało na nas jak na idiotów i pokręciło głowami.
-Nie- Powiedziałem.- Oczywiście, że nie- dodałem z rękoma podniesionymi w geście obronnym.
-No ja mam nadzieje- powiedziała Scar i przybiła piątkę z Ler.
Dziewczyny zaczęły o czymś żywo rozmawiać, a ja podszedłem do brata i położyłem mu dłoń na ramieniu.
-I jak?- zapytałem.
-Normalnie- wzruszył ramionami.- A jak ma być?
-No nie wiem. Mów.
-Nie ma o czym- westchnął.- Ze Scar nie rozmawiałem. Na początku się nie odzywała, a potem zapytała tylko czy zamienię się z nią miejscami i zasnęła. Jedynie tyle, że przez sen się o mnie oparła. Potem, gdy się obudziła oparta o mnie nie odezwał się słowem, odsunęła sie i patrzyła przez szybę.
-Nie mam pojęcia co ci doradzić- przyznałem.- Popełniłeś błąd, musisz za niego zapłacić.
-Dzięki za pocieszenie- mruknął wywracając oczami.
-Nie ma za co- wyszczerzyłem się w odpowiedzi.
-Paul proszę- powiedziła Ler i zrobiła słodkie oczka, gdy godzinę po wyjściu z autokaru szliśmy w stronę kolejnych atrakcji. Wesołe miasteczko okazało się wcale nie takie złe jak mi się wydawało. Przynajmniej na razie.
-Nie ma mowy- odpowiedziałem i się skrzywiłem, przypomniałem sobie moją ostatnią akcję, po diabelskim młynie.
-Plossseeee- powiedziła jak małe dziecko robiąc oczy kota z Shreka.
-Nie- pokręciłem głową.
-Paul błagam- jęknęła błagalnie.
Spojrzałem na nią po raz kolejny. Jej słodkie oczka były takie słodkie, że trudno się jej oprzeć.
-Niech ci będzie- westchnąłem w końcu.
Brunetka podskoczyłam w miejscu i zapiszczałam ze szczęścia.
-Spokojnie bo się rozmyślę- zaśmiałem się.
Dziewczyna złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę tej diabelskiej maszyny.
Wszystko ładnie, pięknie i okej. Jedziemy sobie w górę i rozmawiamy śmiejąc się.
-Spójrz w dół- powiedziała z zachwytem brunetka. Pokręciłem głową i cofnąłem się bardziej na siedzeniu.
Mój lęk wysokości zaczął dawać się we znaki. Gdy wyjdę na drzewo czy drabinę nic mi nie jest. Ale na diabelskim młynie, lęk wysokości daje mi się we znaki. Poczułem jak mój żołądek się zaciska.
-Paul?- uslyszałem zmartwiony głos Ler.- Dlaczego jesteś blady? Co ci...- zrobiła pauzę i otworzyła szerzej oczy.- Ty masz lek wysokości- zapiszczała i się zaśmiała.
-Tak śmiej się - mruknąłem zakładając ręce. Mi do śmiechu nie było. Miałem ochotę...
Ostatnim razem, gdy byłem w wesołym miasteczku miałem dwanaście lat. Gdy miałem sześć lat, rodzice zabrali mnie i Matta do wesołego miasteczka. Jako małe dziecko byłem wszystkiego ciekaw, więc chciałem na diabelski młyn. Tata ze mną poszedł, a Matt został na dole na ziemi razem z mamą, bo się trochę źle czuł. Po przejażdżce diabelską maszyną całą drogę do domu spędziłem na powstrzymywaniu wymiotów. W domu już nie wytrzymałem i dość długo klęczałem nad ubikacją. Sześć lat później, gdy miałem dwanaście lat, było to samo. Poszedłem na diabelski młyn bo myślałem, że mi przeszło. Skończyło się to tak jak poprzednio.
-Paul słuchaj mnie- powiedziła machajac mi dłonią przed twarzą.
Odwróciłem głowę w jej stronę i posłałem jej wymuszony uśmiech.
-Nie myśl o tym gdzie jesteś- poleciła.
-Łatwo mówić- odparłem.
Brunetka przysunęła się bliżej mnie i splotła nasze palce.
-Zamknij oczy- powiedziła. Zrobiłem co kazał.- Wyobraź sobie, że...- zrobiła pauzę.
-Mogę sobie wyobrazić ciebie?- zapytałem.
-Jeśli ci to pomoże- powiedziała i poczułem, że wzrusza ramionami.
W moje głowie od razu pojawił się obraz Ler. Powoli mój żołądek zaczął się rozluźniać, a uczucie zbliżających się wymiocin zniknęło. Odetchnąłem z ulgą i otworzyłem oczy.
-Lepiej?- zapytała z uśmiechem.
-Lepiej- odpowiedziałem i ją przytuliłem.- Dziękuję- mruknełam w jej włosy. Objęła rękoma mój brzuch i się we mnie wtuliła.
Gdy znaleźliśmy się na ziemi. Wypadłrm z wagoniku jak torpeda i dosłownie położyłem się na ziemi.
-Nareszcie ziemia- jęknąłem z ulgą.
-Palancie ludzie chcą przejść- krzyknął jakiś chłopak. Podniosłem dłoń do góry i wystawiłem mu środkowego palca.
-Paul wstawaj, robisz wiochę- szepnęła mi na ucho Ler. Obróciłem się na plecy i usiadłem.
-Mam to w dupie. Ważne, że na ziemi jestem- zaśmiałem się wstając.
****
Rozdział poprawiła: Karolina
Mamy kolejny.
Kiedy następny? Nie wiem. Wymagania niektórym nie odpowiadają, więc raczej nie będę ich robić, więc nie wiem kiedy następny.
CZYTASZ
Bliźniacy?!
Teen Fiction"-Piąteczka- powiedziałem do brata, gdy usiadł przy stoliku obok. -No wiadomo.- odpowiedział.- Za to ty zdajesz za mnie historie- powiedział cicho tak żeby nikt nas nie usłyszał. -No problem.- powiedziałem i przybiłem z nim żółwika. Nigdy bym nie po...