Rozdział 34

16.3K 1.3K 80
                                    


Z perspektywy Matta.

Obudził mnie rano wujek budzik. Był ustawiony na szóstą, czyli dwie godziny przed normalną pobudką. Podparłem się na łokciu i z góry spojrzałem na Scar. Dziewczyna smacznie spała, aż szkoda było mi ją budzić. Ale było to nieuniknione, a w szczególności po wczorajszej akcji.

Mianowicie, siedzimy i rozmawiamy, a tu nagle pukanie do drzwi. Ona biegnie schować się do łazienki, drzwi się otwierają, a ona się przewraca i w ostatnim momencie udało jej się schować pod łóżko. Ale i tak było ją widać. Na szczęście opiekunka, która u nas była jej nie zobaczyła.

Pochyliłem się nad jej ciałem i nosem zacząłem delikatnie jeździć po jej szyi. Mruknęła cicho i skuliła się.

Zaśmiałem się na jej reakcję, Scar ma łaskotki na szyi. Przejechałam nosem jeszcze raz po jej ciele, skuliła się i przyłożyła ramię do szyi, a po chwili mruknęła cicho i się pokręciła na łóżku.

- Kotek - mruknąłem jej do ucha. - Czas wstawać. Jeśli zaraz się nie obudzisz to położę się obok ciebie bez bokserek.

Jak na zawołanie dziewczyna zerwała się z łóżka. Zacząłem się śmiać na jej reakcje.

- A już myślałem, że będę mógł poleżeć sobie obok ciebie naga - westchnąłem.

- Twoje niedoczekanie - mruknęła rozglądając się po pokoju.

- Czego szukasz? - zapytałem siadając na łóżku.

- Swoich spodenek - odpowedziała podnoszą je z krzesła i ubrała je na siebie. - Paul juz przyszedł?

- Jeszcze nie - Pokręciłem głową.- Za chwilę powinien tutaj być.

Jak na zawołanie drzwi do pokoju otworzyły się i do środka wszedł mój brat.

- Sprawdzają pokoje - powiedział szybko patrząc na Scar.

- Jak będziesz wchodziła do pokoju to uważaj żeby na korytarzu nie przyłapali cie. - Powiedziłem patrząc na brunetkę. Wywróciła na moje słowa oczami.

- Nie jestem małym dzieckiem. Poradzę sobie. Do zobaczenia na śniadaniu - powiedziała wychodząc.

Paul podszedł do swoje torby, z której jeszcz nie wyciągnął ubrań, a ja wstałem z łóżka i skierowałam się do łazienki zanim on wyprzedziłby mnie.

Na śniadanie zeszliśmy w ostatniej chwili, znów byśmy się spóźnili. Przy drzwiach stał jeden z nauczycieli z kartonowym pudełkiem w dłoniach. Już wiedziałam co to oznacza. Każdy ma oddać telefon. Dobrze, że się na to przygotowaliśmy.

- Trzymaj - powiedział bliźniak podając mi telefon, który nie działa. Wziąłem go od niego, skinąłem głową i podszedłem do nauczyciela.

- Mój i Paula - powiedziałem wrzucając urządzenia do kartonu.

Popatrzył na mnie jakby mi nie wierzył, ale nic nie powiedział. Dyskretnie przybiłem piątkę z bratem, gdy do niego odszedłem i zaśmialiśmy się cicho, tak żeby nie zwrócić na siebie większej uwagi, aby nauczyciele się nie zorientowali.

Wszyscy zajęli swoje miejsca i zaczęliśmy ucztę. Uczta to nie była, ale to tylko metafora. Po śniadaniu nasza czwórka została w restauracji, w celu poznoszenia naczyń do kuchni.

Po pomieszczeniu rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Odwróciłem się i zobaczyłem, że przed rozbitymi naczyniami stoi jedna z kelnerek. Wygląda na dziewczynę w moim wieku. Jej policzki zrobiły się czerwone, a ręce zaczęły się jej trząść.

- Co się tutaj dzieje? - w progu pojawił się wysoki mężczyzna w garniturze, z wczoraj pamiętam, że to szef całego ośrodka. Za fajnie nie będzie. - Coś ty narobiła? - krzyknął widząc rozbite naczynia. - Miałaś uważać. To już drugi raz w tym tygodniu. Kiedy ty się wreszcie nauczysz. Nie będę ci płacił za rozbijanie naczyń...

- To ja zrobiłem - odezwałem się. Stałem niedaleko, więc równie dobrze mogło to pójść na mnie. Dziewczyna wyglądała na przerażoną, a ja chciałem jej pomóc. Sam nawet nie wiem dlaczego. Mężczyzna spojrzał na mnie i zmrużył oczy.

- Pan Black? Syn Alana i Nadii? - zapytał, ale ja nie miałem zamiaru mu odpowiadać. Wzruszyłem tylko ramionami. - Zapłaci pan za zbite naczynia. Poinformuje o tym twojego opiekuna. Towoi rodzice będą musieli ponieść koszty - powiedział, ale jego mina mówiła, że nie bardzo mi wierzy. Skinąłem głową, a on opuścił pomieszczenie.

- Nie musiałeś - usłyszałem z boku cichy, dziewczęcy głos. Miała taki piękny głos. Odwróciłem się w jej stornę, a ona się uśmiechnęła, miała taki piękny uśmiech i nie tylko uśmiech.

- Ale chciałem - nachyliłem się nad nią i szepnąłem jej to na ucho. Dziewczyna zadrżała i odsunęła się ode mnie.

- Dziękuję - powiedziała cicho.- Przesuń się musze to posprzątać, bo jeszcze się wróci i powie coś więcej.

Zasmiałem się cicho i wykonałem jej polecenie, a następnie zająłem się sprzątaniem reszty naczyń. Co jakiś czas zerkałem w jej stronę, z odległości kilku metrów miałem na nią naprawdę dobry widok. Szczupła, średniego wzrostu z średniej wielkości piersiami i fajnym tyłkiem. Całkiem niezła.

Usłyszałem warknięcie Scar. Dziewczyna szła w stronę kuchni trzymając w dłoniach talerze i rozmawiała o czymś z Ler. Ciekawe o czym, że tak warczy i jest cała czerwona.




*******

Poprawiła: Mariettesanel

O bosz. Mamy kolejny rozdział. Może uda mi się wrócić do poprzedniej rutyny. Nareszcie nawet pomysł na opowiadanie powrócił i za kilka rozdziałów akcja się bardziej rozwinie. Przynajmniej taką mam nadzieję.

Pamiętajcie, że wasze komentarze i gwiazdki bardzo mnie motywują do dalszego pisania.

Acha i przypominam, że kopiowane opowiadań to plagiat i jeśli piszę do kogoś, że jego rozdział jest taki sam jak w moim opowiadaniu, to liczę na to, że zmieni ta osoba swój rodział.

I nie pisze tym osobom tego z zazdrości tylko dlatego, że poprostu jest mi przykro, gdy ktoś wykorzystuje do swojego opowiadania mój pomysłów. Jeżeli masz pomysł na opowiadanie takie jak moje/ podobne. To napisz do mnie. Jeśli się dogadamy to nie mam nic przeciwko.

Wolała bym unikać takie sytuacji jak zdarzyła się ostatnio przy moim opowiadaniu "Love BASKETBALL and Love You".











Bliźniacy?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz