Rozdział 24

18.2K 1.6K 133
                                    


Z perspektywy Matta.

-Wskakuj młody- powiedział ojciec i otworzył mi od środka drzwi do samochodu.

Podszedłem do pojazdu i wpakowałam się na miejsce pasażera.

-Gdzie pana podwieść?- zapytał z uśmiechem.

-Gdziekolwiek byle jak najdalej stąd.- westchnąłem.

- Pasy zapinaj i jedziemy na plażę.- odpowedział.

Pasy zapinaj, kusząca szybka jazda u ojca, a u niego szybka jazda jest naprawdę bardzo szybka.

-Dlaczego ty nie zostałeś kierowcą rajdowym?- zapytałem po kolejnym ostrym zakręcie.

-Nadia za bardzo by się o mnie martwiła. Poza tym i tak mieliśmy za dużo problemów zanim się urodziliście.- westchnął ojciec.

-My też byliśmy problem?- zapytałem.- Z czego musieliście zrezygnować?

-Jeśli mam być szczery to pojawiliscie się w najmniej odpowiednim momencie, ale zarazem najodpowiedniejszym. Gdyby nie wy to mój skarb zapewne byłby w tym czasie w słabym stanie psychicznym. Dzięki wam, wiedziała, że nie może się denerwować i musi o siebie dbać bardziej niż zawsze, że nie może się załamać. Dzięki temu nic się jej nie stało. A nie dość, że miała jeszcze pełno swoich problemów, to przez pewien czas musiała radzić sobie z nimi beze mnie.-powiedził.- Jesteśmy.- dodał i zaparkował.

Wysiedliśmy z samochodu. Włożyłem ręce do kieszeni i dorównałem kroku ojcu.

-Powiedziałeś, że przez pewnien czas musiała sobie radzić bez ciebie. Co miałeś na myśli?- zapytałem ciekawy.

Nie wiem czemu ale od zawsze lubię słuchać jak jedno opowiada o drugim.

-Powiedzmy, że opuściłem ją.- westchnął i przetarł twarz dłońmi.- Pokłuciłem się tego dnia z ojcem. Bo dowiedział się, że będziemy mieli dziecko. Nie miał wtedy najlepszego humoru i przeszło to potem na mnie. Nie chciałem się wyładować na Nadi i mówić jej o tym, jak zły byłem. Wsiadłem wtedy na motor i bum. Wylądowałem na dłużej niż miesiąc w szpitalu. Przepuściłem kilka wizyt i badań u ginekologa. Nadia musiała sobie radzić beze mnie. Jedynie dzięki temu, że była w ciąży nie poddawała się. Co jak co ale dzielną kobietą to ona jest. A uparta jak osioł, to nawet nie wspomnę. Gdy była w ciąży miała zachcianki tylko na trzy rzeczy.- zaśmiał się.- Żelki, truskawki i sok z pomarańczy. Od tamtej pory stał się on tak jakby tradycją przy posiłkach. Ale tyle o nas. Nie powinienem o tym mówić, bo za dużo powiem.

Jego słowa były naprawdę dziwne. Co takiego wydarzyło się w tamtym okresie ich życia. Czy to ma coś wspólnego z rodzicami Ler?

-Chciałeś pogadać.- powiedział i się zatrzymał, a następnie usiadł na piasku. Dołączyłem do niego tylko, że ja się na nim położyłem, a nie usiadłem.

-Pocałowałem Scarlett.- Powiedziałem cicho bez owijania w bawełnę.

-To źle?- zapytał.

-Sam nie wiem.- westchnąłem.

-Uciekła?- zapytał.

-Tak ale nie dlatego, że ją pocałowałam. Uciekła bo odmówiłem jej seksu.- dodałem po chwili.

-Dlaczego jej odmówiłeś?- zapytał po chwili.

-Tato. Znam się ze Scar od dziecka, jest moją przyjaciółką.

-Gdyby nią była nie pocałował byś jej- przerwał mi.

-I w tym rzecz. Mam wrażenie jakbym się w niej zakochał. Pocałowałem ją bo nie mogłem się powstrzymać. Oddała pocałunek, ale gdy ona chciała czegoś więcej, odmówiłem jej. Nie jestem w stanie się z nią kochać. Boję się, że ją w tedy zranię. Nie chcę żeby potem tego żałowała. Poza tym była trochę wystawiona.

-Twoja matka powiedziała mi kiedyś, że słowa pijanych to myśli trzeźwych. Postąpiłeś słusznie odmawiając jej seksu. Nie chciałeś z nią tego zrobić, bo obawiałeś się że będzie żałować. Ale uwierz mi, ze swojego życia wiem, że bardziej ją ranisz odrzucając ją.

-Ale to nie takie proste.- jęknąłem.- Jeden zły ruch i z naszej znajomości zostaną tylko wspomnienia, wszystko rozleci się w drobny mak. A tak to przynajmniej mam ją przy sobie.

-Jeśli nie spróbujesz to się nie dowiesz. Myślisz, że mi i twojej mamie też tak wszystko od razu się ułożyło?-zapytał. - Na początku też bywało różnie. Ale potem wszystko się ułożyło, nie samo, ale ułożyło.

-Ojciec. - Westchnąłem.- Ja dalej nie jestem pewien swoich uczuć co do niej, a co dopiero jej do mnie. Niby powiedziała dzisiaj, że jest o mnie zazdrosna. Ale czy to ma jakieś znaczenie?

-Każde słowo z ust kobiety, ma jakieś znaczenie.- odpowedział.- Jeśli ci się do tego przyznała. Znaczy, że coś jest na rzeczy. Porozmawiaj z nią. Lepiej wiedzieć, na czym się stoi niż robić sobie fałszywe nadzieje.

-Masz rację.- Powiedziałem i usiadłem.

-Możesz mi powiedzieć co łączy córkę Damiana z Paulem?- zapytał po chwili ciszy.

-Podoba się mu.- odpowedziałem.- I to bardzo się mu podoba.

-Właśnie tego się obawiałem.- westchnął.

-Nie rozumiem.- powiedziałem.

-Ale zrozumiesz, gdy mama wam powie. Nie wnikaj w przeszłość. Gdyby ona się dowiedziała, że o tym wiecie.- pokręcił głową.- Poczekajcie, aż sama wam powie. Przypilnuj Paula, żeby nie poszedł do łóżka z Ler i żeby się z nią nie całował.

-Okej. A jak będzie pytał?- powiedziałem.

-Wtedy mu powiedz, że ja prosiłem.- odpowedział.-Chyba czas wracać.- dodał i poklepał mnie po ramieniu.

-Pogadaj ze Scar, lepiej wiedzieć na czym się stoi.- powiedział gdy byliśmy przy samochodzie.

Skinąłem w odpowiedzi głową i usiadłem na miejscu pasażera.

Przez całą drogę powrotną do domu moje myśli krążyły do okoła tego wszystko co powiedział mi ojciec.

Zycie jednak jest do dupy, gdy pojawiają się w nim większe problemy i uświadamiamy sobie, że nie jesteśmy już dziećmi. A mogło być tak beztrosko. Dlaczego ja kurwa musiałem się zakochać w Scar.

I czy to wogólę jest miłość? No ale chyba gdyby nie była to bym się o nią tak nie martwił. A ja się o nią cholernie martwię.

*****

Rozdział poprawiła: Julitta108.

Ostatnio wasza aktywności spadła. Mniej komentujcie i rzadziej gwiazdkujecie. A to przecież od was zależy kiedy następny rozdział. A ja staram się go dodać gdy dobijecie wcześniejszych "wymagań".

Kto mnie odwiedzi na rynku we Wrocławiu? 😁☺

















Bliźniacy?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz