Rozdział 62

13K 1K 68
                                    


Z perspektywy Matta.

- Powie mi ktoś wreszcie o co tutaj chodzi?- zapytał z niecierpliwością tata, gdy od jakiś piętnastu minut mama i ojciec Ler, coś między sobą szeptali.

- Ja też chciałbym wiedzieć - dodałem przeczesując włosy dłonią.

Mama westchnęła cicho i odwróciła się w moją i ojca stronę, i oddała mi telefon, mówiąc ciche dziękuję.

-Proszę - mruknąłem cicho odbierając urządzenie.

- No więc?- zapytał tata, przestępując z nogi na nogę.

- Matt, pokaż mu zdjęcie- powiedział Damian, westchnąłem cicho i wyciągnąłem urządzenie z kieszeni, odblokowałem i pokazałem tacie zdjęcie chłopaka.

- Nie rozumiem - powiedziłał przyglądając się zdjęciu. Rudowłosy mężczyzna westchnął cicho i wyciągnął z kieszeni swój telefon. Odblokował go i chwilę czegoś szukał, a po chwili podał urządzenie. Tata wziął go do drugiej ręki i przeskakując wzrokiem z jednego ekraniu do drugiego, na jego twarzy zaczynał malować się szok.

- O kurwa - powiedziłał z szeroko otwartymi oczami.

- Emmm - wydałem z siebie nie określony dźwięk.- Nie żeby coś ale ja nadal nic nie kumam. - wyjaśniłem patrząc na nich Zdezorientowany.

- Zdjęcie na moim telefonie to ja kilkanaście lat temu- powiedziłał z okciec Ler, wziął z dłoni mojego taty telefon i podał go mi, a następnie zrobił z drugim to samo.

-Osz kurwa- wymsknęło mi się. Oddałem mu jego telefon, a swój zablokowałem i schowałem do kieszeni.- Masz kurwa jebanego sobowtóra- dokończyłem. Po chwili oberwałem od ojca w tył głowy.- Sorry- mruknąłem krzywiąc się lekko.-Czekaj- krzyknąłem, a wszyscy nami spojrzeli.- Czyli ty- spojrzałem na Damiana, a potem na mamuśkę.-I mama macie brata?- dokończyłem pytanie z szeroko otwartymi oczami.

-Na to wygląda- odpowiedziała cicho kobieta, a następnie podeszła do ojca i się w niego wtuliła. Otoczył ją ramionami i pocałował w czubek głowy.

-Idzicie do Paula i bądźcie przy nim, a ja poszukam coś na ten temat- powiedział Rudowłosy. Skinąłem głową i wyszedłem kierując się w stronę sali, na której leży brat.

Gdy wszedłem do środka westchnąłem cicho. Ta sytuacja jest jakaś pojebana. W ogóle o co w tym wszystkim chodzi? Już nic nie rozumiem. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę i spostrzegłem rodziców.

Z perspektywy Scarlett.

- Mamo już?- jęknąłam, w stronę rodzicielki, która już od kilku godzin biegała po całym domku i szukała wszytskich swoich rzeczy.

- Już prawie skarbie- powiedziała i posłała mi pocieszający uśmiech.

-Tato pospiesz się - ponagliłam ojca, który rozmawiał z kimś przez telefon.

-Zaraz skarbie- szepnął odciągając słuchawkę od ucha.

Opadłam na sofę w małym salonie i jęknełam cicho. Naprawdę Zaczynałam się niecierpliwić. Przecież w szpitalu leży mój przyjaciel, niby na bieżąco jestem informowana o jego stanie zdrowia ale i tak się martwię. To w końcu Paul. Brat bliźniak mojego Matta. Kurwa Matt nie jest mój. Jeszcze... Mimowolnie uśmiechnęłam się lekko.

Do: Matt.

Jak z Paulem? I co u cb?

Nie musiałam długo czekaać na odpowiedź, już po chwili ją dostałam.

Od: Matt.

Coś jest chyba nie tak, bo maszyny przy jego łóżku zaczęły jakoś dziwnie piszczeć, a pielęgniarki przybiegły i coś mówią, jedna nawet lekarza zawołała i wyworzą go teraz z sali tłumacząc, że trzeba go operować. Nie mam pojęcia co się dzieje. U mnie wszytko ok, jestem cały tylko trochę się denerwuje i martwię o Paula. Ale mam nadzieje, że wszystko będzie ok. A u ciebie kotku co słychać?

Moje serce szybciej zabiło na słowo kotku, a na usta wdarł się uśmiech, ale po chwili zastąpił go niepokój o przyjaciela.

Do: Matt.

U mnie wszytko okej, tylko martwię się o Paula i tęsknię za Tobą. Ale się nie martw, myślę, że za kilka godzin będziemy w Sydney i przyjedziemy do was do szpitala. Gdy tata dostał informacje, że Paul jest w szpitalu, kazał się pakować i powiedział, że wylatujemy za kilkanaście godzin. Dłużą się niemiłosiernie.

Od: Matt.

Spokojnie skarbie, wszystko będzie dobrze. Nie denerwuj się, ani nic. Za kilka godzin się zobaczymy, a teraz wybacz ale tak mi się ręce trzęsą, że ledwo pisze sms. Do potem skarbie.

Jęknęłam cicho wpatrując się w wiadomość. Skoro Matt' owi trzęsą się ręce, znaczy, że jest dość mocno zdenerwowany i bardzo martwi się o Paula.

-Pospieszcie się - krzyknęłam na rodziców.

-Już idziemy skarbie- powiedział tata znosząc na dół walizki.

-Możemy już jechać- powiedziała mama zbiegając po schodach.

Szybko podniosłam się z sofy, wyszłam z salonu, ubrałam buty przy drzwiach i wyszłam jako pierwsza, ciągnąc za sobą swoją walizkę.

Wpakowałam się do samochodu, gdy tata wkładał bagaże do auta. Nie wiem skąd on go tutaj wytrząsnął. Ale cieszę się, że dzięki temu pojazdowi szybciej dotrzemy na miejsce.

Po kilku godzinnej podróży, która mi dłużyła się niemiłosiernie, dotarliśmy na miejsce. Było chyba około jedenastej w nocy, gdy tata zatrzymał samochód na podjeździe przy szpitalu. Opuściłam pojazd i wystrzeliłam jak z procy. Przeskakiwałam po dwa schodki, Matt podał mi wcześniej numer sali i piętra, więc wiedziałam gdzie iść.

Zdyszana i zmęczona, dotarłam pod odpowiednią sale. Weszłam do środka. W pomieszczeniu świeciło się światło. Przy łóżku Paula siedziała ciocia Nadia i Ler. Wujek Alan stał przy oknie i był zamyślony, a Matt stał naprzeciwko łóżka oparty o ścianę z rękoma założonymi na piersi.

-Cześć ciociu, cześć wujku- powiedziałam cicho. Mężczyzna spojrzał na mnie, a kobieta chyba spała, bo nie zareagowała.

-Scar- powiedział Matt podchodząc do mnie.-Ciesze się, że cię widzę- dodał przytulając mnie.

-Ja też ciesze się, że cię widzę. Co z Paulem? Mówiłeś, że miał jeszcze jedną operacje.

-Krwawienie wewnętrzne- odpowiedział cicho.- W ostatniej chwili go uratowali- dodał z łzami w oczach.

Przytuliłam go mocno, chciałam dodać mu otuchy. Wiem jak ważny jest dla niego brat. Jestem pewna, że gdyby go stracił, stracił by część siebie i na odwrót było by tak samo. Nie dziwię się Mattowi, że ma łzy w oczach. W końcu to jego brat, a w dodatku bliźniaki. Mój przyjaciel nie może umrzeć i zostawić brata, mnie i Ler. My go wszyscy kochamy. Może ja i Matt tylko po bratersku i przyjacielsku. Ale Ler kocha go tak jak dziewczyna kocha chłopaka, a chłopak dziewczynę. Ona nie może go stracić. My nie możemy go stracić. A przede wszystkim ciocia i wujek.

******

Rozdział poprawiła: Karcia11218

Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba.









Bliźniacy?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz