Rozdział 29

16.7K 1.4K 109
                                    

Z perspektywy Paula.

Ler podeszła do mnie, płożyła torbę obok mojej i Matta i się do mnie przytuliła. Zdezorientowany dopiero po chwili objąłem ją ramionami.

- Matt lub Scar idźcie powiedzieć Dantyemu, że już wszyscy są i możemy jechać - powiedziałem do nich.

- Już idę - skinęła głową Scar i ruszyła w stronę nauczyciela.

- Stało się coś? - zapytałem szeptem na ucho Ler. Dziewczyna tylko skinęła głową i mocniej się do mnie przytuliła. Pogłaskałem ją po głowie, aby dodać jej otuchy.

Pół godziny późnej wszyscy byliśmy już na sali odlotów przy bramkach kontrolnych. Po kolei każdy z nas musiał przez nie przejść.

Piętnaście minut później siedziałem już w samolocie na swoim miejscu. Cały samolot mamy dla siebie dlatego każdy może siedzieć, gdzie chce i zająć miejsce jakie chce. Ja usiadłem obok Matta a na przeciwko nas dziewczyny.

Gdy tylko weszliśmy do samolotu zaczęły się dziwnie zachowywać.

- Co jest? - zapytał Scar Matt.

- Wiesz, że nigdy nie leciałam samolotem - odpowiedziała dziewczyna, wzrok miała rozbiegany.

- Ty też? - zapytałem Ler, która siedziała jak na gwoździach.

- Leciałam - odpowiedziała cicho.- Ale z rodzicami i byłam wtedy na pół przytomna - przełknęła głośno ślinę i rozglądała się spanikowana po tej maszynie.

- Nie bójcie się - odezwałem się. - Jak zginiemy to cała czwórką.

-Dzięki za takie pocieszeniem - mruknęła.

- Nie ma za co - wzruszyłem ramionami i rozsiadłem się wygodnie w fotelu.

Od razu po starcie, gdy pozwolono nam odpiąć pasy Matt poszedł do łazienki z bagażem podręcznym, a zaraz po nim poszedłem ja.

Już wam mówię dlaczego. Otóż rano ubraliśmy się różnie, a w razie potrzeby wzięliśmy ubrania na przebranie żeby wyglądać tak samo. I opłaciło się to, ponieważ jak się dowiedziałem na miejscu mamy oddawać telefony. No więc ja mądry wymyśliłem, że jeden z nas pójdzie dwa razy i odda dwa telefony z czego jeden jest zepsuty i nie działa a tym sposobem zatrzymamy jeden telefon.

Przybiłem sobie piątkę w myślach. Co byśmy beze mnie zrobili. Spojrzałem na Ler, dziewczyna kurczowo trzymała się siedzenia i była przerażona, a jej twarz cała blada, wydawało się, że za chwilę zwymiotuje a do tego odkąd przyjechała na miejsce zbiórki była cicha i nie w humorze. Pokazałem Ler, że może przyjść na moje miejsce. Podszedłem do brunetki, kazałem jej wstać. Usiadłem na jej fotelu i pociągnąłem ją na swoje kolana. Skinęła głową w podziękowaniu i delikatnie się we mnie wtuliła.

- W porządku?- zapytałem.

- Nie bardzo - odpowiedziała.

- Chcesz pogadać? - w odpowiedzi pokręciła przecząco głową.- Jeśli chcesz to możesz mi powiedzieć co cię trapi a jeśli nie mi to uwierz, że Scar chętnie cię wysłucha i ci doradzi.

- Dzięki, zapamiętam.- odpowiedziała cicho.- Niedobrze mi - dodała i wstała z moich kolan, a następnie biegiem dopadła drzwi toalety.

Wróciła po kilku minutach, najlepiej nie wyglądała. To znaczy wyglądała dobrze ale była strasznie blada.

- Nasza księżniczka się źle czuje? - usłyszałem szyderczy śmiech Daniela. Westchnąłem cicho, jego zachowanie mnie dobija, nie jego sprawa, a się wtrąca.

- Zamknij się - warknąłem i pociągnąłem dziewczynę na swoje kolana. - Spróbuj o tym nie myśleć - poleciłem. -Zamknij oczy.

- Po co? - zapytała cicho

- Zaufaj mi, nic nie zrobię - powiedziałem cicho do dziewczyny żeby ją uspokoić. - Wyobraź sobie że siedzisz na plaży, popijasz ze słomki sok pomarańczowy a dookoła ciebie słychać szum wody...

- Przestań - mruknęła przerywając mi i otworzyła oczy. - To wcale nie pomaga.

- To może spróbuj się przespać? - zaproponowałem.

- Ehe.- mruknęła poprawiając się żeby było jej wygodnie i zamknęła oczy.

- Ej Blackowie -odezwał się znowu ten debil, zamknąłem czy i westchnąłem sfrustrowany. Spojrzałem na Matta, który nie byl zadowolony, wręcz przeciwnie powstrzymywał się przed jakimikolwiek czynem, po którym będziemy mieli problem. - Słyszałem, że wasza matka znów się puściła - powiedział ze śmiechem, a wszyscy w samolocie zarechotali. Jaki pech, że nie ma tu nauczycieli, wtedy na pewno ja i Matt nic byśmy im nie zrobili.

- Mówisz o swojej? - zapytał Matt - Bo w przeciwieństwie do naszej twoja puszcza się z każdym kto jej da. Co twój ojciec jej nie wystarcza? - zaszydził - Tak myślałem. Wybacz ale naszej nasz ojciec w zupełności jej wystarcza.

Przez resztę lotu był spokój, najwidoczniej Daniel sobie odpuścił. Na jakiś czas.

Przeszliśmy przez odprawę, czy jakoś tak. Odebraliśmy swoje bagaże i wpakowaliśmy się do autobusu. W czwórkę usiedliśmy na samym tyle, a obok dosiadł się jeszcze jakiś chłopak, którego nie bardzo znam, ale wiem, że chodzi z nami do szkoły. Zaczęliśmy rozmowę. Dziewczyny już się tak nie bały, gdy tylko wylądowaliśmy stały się spokojne. Ciekawe co będzie w locie powrotnym.

Dojechanie na miejsce obozu nie zajęło nam dużo czasu, jakieś pół godziny, które spędziłem na rozmowach z bratem i dziewczynami.

Widząc miejsce, w którym mamy spędzić dwa tygodnie byłem bardzo zdziwiony, że naszą szkołę stać na coś takiego.

Duży budynek wyglądał na luksusowy. Dookoła pełno drzew jak w jakimś rezerwacie przyrody, a kilkanaście metrów od nas można było zobaczyć morze. Wszystko wyglądało naprawdę bardzo ładnie.

Weszliśmy do budynku, we wewnątrz też był niczego sobie, ale ja tam się na wystroju wnętrz nie znam.

- Pokoje są dwuosobowe - zaczął wychowawca odwracając się w naszą stronę. - Mamy dla siebie całe północne skrzydło - poinformował nas.- Dobierzcie się po dwie osoby. Dziewczyny razem, a chłopacy razem, nie będzie mieszania z wiadomych powodów.

- Ja nie wiem z jakiego - powiedział ze śmiechem jakiś chłopak.

- A więc popytaj kolegów, na pewno ci powiedzą - powiedział nauczyciel.- Proszę dwójkami podchodzić po klucze.

Bez zbędnych pytań odebrałem klucz od nauczyciela i razem z Mattem udałem się w stronę pokoju z numerem... nie uwierzycie 69, kocham tę liczbę. Od zawsze.

Chwilę później zobaczyłem jak przed pokojem na przeciw naszego staje Ler i Scar. Najwidoczniej udało się, że mamy pokoje tak blisko.

- Do kolacji macie czas na rozpakowanie się i odpoczynek - krzyknął nasz opiekun.- Równo o osiemnastej chcę was wszystkich widzieć w restauracji.

*****

Rozdział poprawiła: Mariettesanel

Wybaczcie ale dzisiaj chyba nie dam rady dodać już rozdziału, no chyba, że wieczorem będę miała czas.

Ostatnio naprawdę nie mam kiedy dodawać rozdziałów, wypadłam z codziennej rutyny i nic mi się nie chce. Jednym słowem mam wszystkiego dość.

Nie wiem nawet czy rozdziały nadal wychodzą mi tak jak kiedyś. Mam wrażenie, że stają się nieciekawe.

Ma ktoś może radę jak się tych wszystkich negatywnych emocji pozbyć?

Wasza aktywność = następny rozdział.











Bliźniacy?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz