19.

30.8K 2.5K 626
                                    

Zanim zdąrzyłam cokolwiek powiedzieć Lea zamkneła mnie w szczelnym uścisku. W moich oczach można było dostrzec wzruszenie, bo... kurwa! Dwa lata jej nie widziałam, a od początku nasza wieź była dla mnie czymś istotnym. Była jedyną szczerą i przyjazną osobą w moim chorym, wtedy osiemnastoletnim świecie.

- Ty chodzisz... - wyszeptałam jej szczęśliwa gdy tylko zobaczyłam, że pewnie stoi na obu kończynach. Jak to wogóle możliwe? - Jak? - pytam odrywając się od blondynki i spoglądając na jej szeroki usmiech i łzy w oczach.

- Harry. - odpowiada tylko spoglądając na swoje nogi i podskakuje pokazując, że jest w pełni sprawna. Nie rozumiem jej odpowiedzi na moje pytanie, ponieważ brunet nie jest jakimś genialnym ortopedą. Chyba, że tyle mnie ominęło i brunet postanowił iść na medycynę, ale to do niego niepodobne. Szczerze to nie mam pojęcia o jego planach na przyszłość, ponieważ nigdy o nich nie rozmawialiśmy. - Co z nim? - pyta dziewczyna spoglądając na swoje brata, który próbował się dostać do sali.

Hemmings wygląda teraz jak wrak człowieka. Oczy opuchnięte od łez, roztrzepane włosy i dodatkowo śmierdzi alkoholem, ale nie jest pijany. Stres sprawił, że myśli całkowicie trzeźwo.

- Nie wiem. - odpowiadam jedynie widząc jak Luke siada na krześle przed salą i bezradnie łapie się za głowę. Czyli jest źle?

- Wychodziłaś gdzieś? - pyta blondynka pokazując na windę do której zmierzałam.

- Wracam do domu. - przyznaję zerkając na zegarek, który okazał się wodoodporny. Jest grubo po pierwszej w nocy.

- Zostań proszę. - błaga mnie Lea łapiąc moją dłoń i prowadząc w stronę Luka nie czekając na moją opowiedź.

- Nie jestem chyba tu potrzebna... - stwierdzam patrząc na rodzeństwo. - ...szczególnie mu. - dodaję stając przed szybą za którą widzę Harrego. Cierpi, ale nadal jest słodki z tą burzą loków. Przybyło mu jedynie kilka tatuaży, ponieważ pokrywają teraz całą powierznie jego rąk i szyji. Trochę przeszdził, ale napewno nie jest przez to mniej atrakcyjny.

Czy ja myślałam to co myślę?
Rany...

- Sky...wyjechałaś, więc nie masz pojęcia jak Harry to znosił. - tłumaczy mi Luke prosząc, abym usiadła obok.

- Czyżby skakał z radości? - pytam wywracając oczami.

- Nie. - odpowiada szybko blondyn i kiedy chcę mówić dalej Lea kuca przed moim krzesłem kontynuując za brata. Nadal nie mogę się przyzwyczaić, że jest w pełni sprawna, ale to cudowne.

- On...przychodził do nas przez miesiąc każdej nocy i najprawdziwiej w świecie płakał jak dziecko. Miał żal zarówno do Ciebie jak i do siebie samego. - tłumaczy blondynka przez co jej oczy stają się szkliste. - Wszystko się zmieniło, gdy jego ojciec wypił o butelkę za dużo i zrobił coś czego Harry już mu nie wybaczył. Z dnia na dzień stał się kopią ojca którego szczerze znienawidził. Odwrócił się od matki i szczerze nas dziwi czemu nie olał też nas, choć już nic nie jest takie samo. - stwierdza dziewczyna wycierajając spływające łzy w rękaw. - Kiedy zamieszkał sam w tym wielkim domu zaczął naprawdę ostro imprezować. Całkowicie stracił kontrolę nad swoim życiem. Tylko ty możesz mu pomóc.

- Ja? W jaki sposób? - pytam zdziwiona ostatnim zdaniem Lea.

- Kochał Cię. - odpowiada Luke który podnosi wzrok z podłogi na moją twarz. - I nawet nie próbuj zaczynać tego swojego pierdolenie, że "on nie kochał ciebie tylko Kendall", bo do cholery to byłaś ty. - mówi chłopak podnosząc się ze swojego krzesła bardziej wściekły niż kiedykolwiek i kopię w stolik obok niszcząc go.

- Luke... - zaczynam gdy chcę wyrazić swoje zdanie na ten temat, ale niestety nie mam na to okazji.

- Idę zapalić. - rzuca blondyn po czym kieruję się w stronę windy zostawiając mnie sam na sam z blondynką.

- Przejdzie mu. - stwierdza dziewczyna w momencie gdy salę chłopaka opuszcza grupa lekarzy. - Co z nim? - pyta natychmiast zrywając się z krzesła.

- Ewidentnie była to próba samobójcza, Pan Styles wziął śmiertelną ilość środków odurzających, ale przez naszą szybką reakcję nie doszło do zgonu. - tłumaczy jeden z lekarzy.

- Kiedy się obudzi? - pyta lekko przestraszona dziewczyna.

- To już zależy od jego organizmu. Mogą Panie do niego iść, on potrzebuję teraz wsparcia i opieki. - odpowiada mężczyzna, a następnie oddala się i znika w korytarzu.

- Wchodzimy. - oświadcza Lea i łapiąc moją dłoń ciągnie mnie do sali bruneta nie zwracając uwagi na moje protesty.

Gdy jesteśmy już w środku mój wzrok ląduję na śpiącego chłopaka z przymkniętymi powiekami, plastikową rurką w ustach i masą kabelków przypiętych do ciała. Odrazu odwracam wzrok i siadam na parapecie zdala od łóżka w momencie gdy Lea siada zdecydowanie bliżej i zaczyna do niego mówić.

Kiedy uwaga dziewczyny jest skupiona na Harrym ja wkładam dłonie do kieszeni, a tam dwie niespodzianki. Jedna kieszeń zapalniczka, druga kieszeń papierosy!
Nie jestem nałogową palaczką, ale niedawno odkryłam, że w ten sposób się relaksuję no i zaczęłam praktykować.

Uchyliwszy okno odpaliłam "swój relaksik" probójąc choć na momemt zapomnieć tą noc. Niestety ktoś przerwał mi moje wewnętrzne wyciszenie.

- Palisz? - pyta zdziwiona dziewczyna podchodząc w moją stronę.

- Tylko czasem. - mówię zgodnie z prawdą, ponieważ nie palę na codzień. Tylko i wyłącznie w sytuacjach tego wymagających.

- Idę poszukać Luke, zostań z nim. - prosi mnie, po czym kieruję się w stronę drzwi, oczywiście przed tym wrzucając mój "relaksik" przez okno.

Gdy dziewczyna znika postanawiam odczekać kilka minut, aby w spokoju się stąd ulotnić. Schodząc z parapetu wędruje w stronę łóżka Stylesa i obserwuję jego opadającą klatkę piersiową. W pewnym momencie dostrzegam na niej niewielki element, a mianowicie tatuaż. Niesamowicie dziwny tatuaż, ponieważ jest to imię : "Kendall" tuż pod piersią, które zostało skreślonę grubą linią z tuszu, a pod nim została napisana tak jakby korekta tego słowa, a dokładniej to było...

Skarlett.

____________________

Heejjj!

Wkońcu trochę dłuższy!
Brawo Ja!

Jak myślicie co takiego odjebał ojciec Harrego?
Czemu Harry wytatułował sobie imię Skarlett?

Pozdrawiam
xxx

Rebel 2 || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz