Chcecie przyśpieszenie akcji? Piszcie w kom.
I zapraszam na mój romans pt. "Natalie" na koncie Vedia_69
Punktualnie o 20 wieczorem stałam pod domem Hemmings'a czekając, aż ktoś łaskawie otworzy mi drzwi. Była zima, więc było również ciemno jak w du...ciemno jak w ciemnym pomieszczeniu. Pozatym jestem nieco strachliwą osobą, więc te kilka metrów od samochodu do drzwi przebiegłam sprintem w obawie, że potwór może mnie gonić. To chyba przyzwyczajenie z dzieciństwa no, a na to nic nie poradzę.
- Cześć, wejdź do środka. - gdy wkońcu drzwi się otwierają Luke wita się ze mną przyjaźnie nie przestając się uśmiechać. - Kawy, herbaty? - pyta mnie uprzejmie niczym perfekcyjna gospodyni domu.
- Masz może fajki? - pytam z nadzieją widząc, że moje kieszenie są całkiem puste.
- Sok? - proponuje ignorując moje pytanie.
- Poproszę. - odpowiadam z delikatnym rozbawieniem.
- Tu są pieniądze dla ciebie. - mówi podając mi odpowiednią liczbę banknotów zanim znika w poszukiwaniu mojego napoju.
Korzystając z jego nieobecności rozglądam się po salonie, a przede wszystkim po zdjęciach. Było ich naprawdę dużo. Wiele z nich przedstawiało blondyna z siostrą i jego rodzinę, ale było jedno, wyjątkowe na którym był Harry. Był szeroko uśmiechnięty i uroczy zupełnie jak nie on.
- Oto twój soczek. - oznajmia chłopak podając mi do rąk szklankę soku pomarańczowego.
- Dzięki. - mówię z delikatnym uśmiechem i w momencie gdy chcę coś powiedzieć słyszę dzwonek do drzwi.
Luke w moim wrażeniu nagle się spina, a ja nie mam pojęcia z jakiego powodu. Boi się otworzyć drzwi? Zważywszy na sytuację majątkową chłopaka raczej nie jest to komornik...
- Mój pokój to ten pierwszy na lewo. Możesz się rozgościć. - oznajmia blondyn, a następnie znika za ścianą.
Odrazu kieruję się do wyznaczonego celu, którym jest małe królestwo Luke. Pomieszczenie jest ładnie urządzone przynajmniej tak mi się wydaję, bo trochę tu bałaganu, ale nikt nie jest perfekcyjny. Ja w akademiku też zostawiłam taki syf, aby Mack się nim zajęła.
Postanowiłam usiąść na łóżku i w ciszy poczekać na blondyna. Kiedy się nie pojawiał przez dłuższą chwilę wyszłam na balkon, aby się trochę przewietrzyć. Właśnie w tym momencie czuję silny głód nikotynowy, ale muszę z tym walczyć...jeszcze z godzinę ewentualnie dwie.
Po chwili usłyszałam jakieś głosy, a chwilę potem trzaśniecie drzwiami. Wróciłam do pokoju myśląc, że pojawił się w nim Hemmings a tu niespodzianka....Harruś.
Brunet nawet nie zauważył, że stoje za nim kiedy on próbuje otworzyć drzwi, które Luke najzwyczajniej zamknął na klucz. On i te jego popieprzone intrygi...
- Otwieraj te jebane drzwi! O co Ci kurwa chodzi!? - krzyczy wściekły chłopak uderzając w drewnianą powłokę.
- Pewnie o mnie. - odpowiadam na jego pytania tym samym dając mu znać o mojej obecności.
- Znowu ty?! - wykrzykuje zaskoczony. " Suprajs? " - Cholera jasna, a mogłem zostać w domu. - stwierdza kopiąc kolejny raz w drzwi. - Luke!
- Macie pogadać inaczej was nie wypuszczę. - oznajmia nam, a ja nawet przez ścianę widzę ten jego uśmiech satysfakcji. Jak ja go tylko dorwę to uduszę go moimi drobnymi rękoma.
- Prędzej ją zabiję! - warczy Styles szarpiąc klamkę. Luke po tym dodał jeszcze coś czego kompletnie nie słuchałam, ale napewno dotyczyło wzajemnego wybaczania i innych pierdół, które mój współwięzień również ignorował.
- Szczerze wątpię. - stwierdzam z uśmiechem będąc pewną, że mogłabym mu teraz przyjebać. Dylan mnie uczył podstaw walki i powiedział, że radzę sobie "całkiem dobrze ".
- Chcesz się przekonać? - pyta podchodząc w moją stronę przez co robię krok w tył. Nie no trochę raczej nie miałabym szans....
- Naprawdę byś mnie uderzył? - pytam zaciekawiona jego odpowiedzią.
- A jak myślisz? - pyta ze przesłodzonym uśmieszkiem na ustach.
- No już raz o mało mnie nie zabiłeś. - przypominam mu tą dawną sytuację podczas której popchnął mnie na dywan pokryty odłamkami szkła. Trochę bolało...
- Naprawdę miałem nadzieję, że się wykrwawisz. - mówi z uśmiechem na co wzdycham z bezsilności. No pojebany typ. Co zrobisz? Nic nie zrobisz.
- Dupek. - mówię patrząc w górę, w jego szare oczy. On urósł!? Czy to ja już maleje?!
- Suka. - odpowiada mi nieco ostrzej.
- Nie pozwalaj sobie. - mówię wskazując na niego palcem na co prycha i odpychając mnie ręką na bok idzie na balkon zapalić. Jebany Styles! Jak on mi działa na nerwy!
Też powkurwiam tego pawiana.
- Mogę? - pytam stając obok Harrego, który opierając się o barierkę wypuszcza dym z ust.
- Nie. - odpowiada odrazu, a ja naprawę robię się napalona na tego papierosa. Chyba jestem naprawdę uzależniona, muszę kupić niebawem Desmoxan.
- Ale jednego. - proszę widząc jak brunet się zaciąga.
- Spadaj na drzewo i tak mi ostatnio zginęła cała paczka. - ciekawe kto mógł ją wziąść? Buahaha.
Kiedy chłopak się odwraca do mnie tyłem wykorzystuje okazję i szybko wyjmuje z jego tylnej kieszeni potrzebne opakowanie. Oczywiście natychmiast zaczynam uciekać, bo brunet tego niestety nie zignorował.
- Oddawaj to! - krzyczy ganiając się ze mną wokół sofy. Oboje się śmiejemy, bo to jest jak najbardziej dziecinne.
- Chcę tylko jednego. - oznajmiam cofając się do tyłu, bo chłopak zbliża się w moją stronę. Niestety nie mam skutecznej drogi ucieczki.
Kiedy Styles jest kilka centymetrów przede mną wykonuję o jeden krok do tyłu za daleko i wpadam na łóżko. Brunet pierwszy raz zaczyna się naprawdę szczerze śmiać i rzuca się po swoją paczkę fajek. Walka była naprawdę zacięta do momentu w którym jego krocze nie zetkneło się z moim miejscem intymnym. Zeskoczyliśmy z łóżka jak poparzeni i próbując wymazać ten moment z pamięci.
- To było dziwne. - stwierdza chłopak.
- Ta. To mogę jednego? - pytam ponownie z nadzieją w oczach.
Chłopak wkońcu wystawia w moją stronę paczkę i pozwala poczęstować się moim nałogiem. Oboje kierujemy się na balkon i siadamy po przeciwnych stronach barierki.
- Co to za fajki! Są świetne, czuję się jak na fazie. - pytam kiedy kończę już trzeciego. Jego uprzejmość wkroczyła na nowy poziom.
- Serio pytasz? - pyta zdziwiony uśmiechając się jak idiota.
- Tak. - potwierdzam.
- To trawa i to nie taka świeżo skoszona z ogródka. - oświeca mnie przez co ten pieprzony skręt wypada z mojej ręki.
- Co?! Czemu mi to dałeś? - wrzeszczę zła.
- Sama chciałaś - mówi na swoje usprawiedliwienie nie przestając delektować się trawką.
On ma naprawdę duży problem.
________________________
Hejj!
Ostatnie zdanie brzmi jakby erekcji dostał xD
Chciałabym wam podziękować za wszystko co dla mnie robicie jesteście najlepsi.
A i opowiem wam coś...
Kilka dni temu byłam ze znajomymi na mieście...zakupki i te sprawy. I mój starszy kolega poszedł kupić nam piwo no i zgadnijcie jakie wybrał?
Rebel! Piwo Rebel! Pierwszy raz piłam i wiecie co?! Dobre! Rebel najlepsze! Plus 10 so skromności.Pozdrawiam
xxx
CZYTASZ
Rebel 2 || H.S
Fanfiction" Mimo że, blog nie funkcjonuje...Rebel nadal istnieje." Sequel Rebel Rebel 2 Okładka -->@LittleCookie_ Opowiadanie nie jest przeznaczone dla osób szczególnie wrażliwych na błędy.