Gdy tylko przekroczyłam próg szpitala, a w moich oczach rozbłysło te charakterystyczne białe światło chciałam natychmiast wyjść. Nie znoszę tego miejsca, ponieważ w pierwszej kolejności kojarzy mi się z ludzkim cierpieniem na które jestem w jakiejś niewielkiej skali wrażliwa. Zapach, dźwięk tykających maszyn i wrzaski lekarzy nigdy nie będą czymś przyjemnym przynajmniej dla mnie.
Po moich krótkich przemyśleniach postanowiłam wkońcu ruszyć swój tłusty tyłek i znaleźć Luke. Nie było go w poczekalni, więc łatwo było się domyślić, że czuwa jak najbliżej swojego przyjaciela. Ewentualnie może być w toalecie.
Tylko gdzie ja mam się udać?
- Przepraszam, gdzie jest sala Harrego Stylesa? - zwracam się do starszej kobiety siedzącej w niewielkiej recepcji.
- Jest Pani z rodziny? - pyta zerkając w moje oczy jakby szukała w nich odpowiedzi na swoje pytanie.
- Jestem jego...dziew-czy-ną...? - mówię niepewnie jakby pytając samą siebie. Czasem się zastanawiam gdzie jest mój mózg... Cholera no, przecież mogłam powiedzieć, że jestem jego siostrą, albo kuzynką.
- Pan Styles jest obecnie na płukaniu żołądka, ale po zabiegu trafi do sali numer 227 na 6 piętrze - kobieta jednak nie zauważyła mojej niepewności, bądź nie chciała jej widzieć i podała mi potrzebne informację.
- Dziękuję. - rzucam kierując się w stronę windy.
Gdy wcisnełam odpowiedni guzik czekając na swoje zbawienie, ustałam pod ścianą rozglądając się wokół. Nie było szans, że pójdę schodami, ponieważ droga była naprawdę daleka.
Mój wzrok w pewnym zatrzymał się na białym pomieszczeniu po prawej w którym było starsze małżeństwo. Wyglądali ma bardzo zakochanych, najwidoczniej przeżyli wiele wspólnych lat. Na szpitalnym łóżku leżała kobieta trzymając na sercu rękę płaczącego męża, siedzącego obok.
Kiedy winda się pojawiła do ich sali wszedł lekarz, a ja postanowiłam jeszcze chwilę poobserować. Zrobiłam to niepotrzebnie, ponieważ po chwili w moim pojawiła się łza. Doktor sprawdziwszy puls swojej pacjentki po chwili jednym ruchem ręki zamknął jej oczy i odszedł. Ona umarła.
Szybko wbiegłam do zamykającej się windy i ocierając pojedynczą łzę wybrając odpowiednie piętro.
***
- Luke...nie martw się wszystko będzie dobrze. - pocieszam blondyna kiedy wkońcu udaje mi się znaleźć odpowiednią salę.
- A co jeśli się obudzi i znowu będzie chciał to zrobić? - pyta odrywając twarz od szklanego okna do sali. Gdy spogląda na mnie swoimi niebieskimi oczami pełnymi łez naprawdę robi mi się przykro.
- I twoja w tym głową, aby nie chciał. - mówię kładąc mu rękę na ramieniu.
- Co mam niby zrobić? - pyta zaniepokojony.
- Porozmawiać, jak przyjaciel z przyjacielem.
- Chyba nie jestem w tym najlepszy. - stwierdza blondyn drapiąc się po głowie.
- Nikt nie jest idealny. - mówię zgodnie sprawdą zerkając na Harrego okrążknego grupą lekarzy.
- Ty dla Harrego byłaś... - szepczę chłopak przez co czuję się conajmniej dziwnie.
- Tu są jego rzeczy. - mówię podając mu torbę z potrzebnymi akcesoriami. - Pójdę już sobie. - dodaję po chwili niezręcznej ciszy i się wycofuje do wyjścia.
- Zostań. - prosi chłopak wyciągając do mnie dłoń.
- To nie mój przyjaciel. - mówię zgodnie z prawdą patrząc w jego oczy, a następnie odwracam się, aby w windzie spotkać znajomą postać.
- Cześć Sky. Teskniłaś?
____________
Dobry Dej!
Zjebałam ten rozdział...przepraszam! Zrobiłam tutaj jakiś inny obraz Sky, ale załóżmy, że będzie "bipolarna" jak Harry w każdym fanfiction!Pytanie za 100pkt!
Kto jest windzie?Myślę, że się domyślacie, ale pytam mimo wszystko.
Pozdrawiam
xxx
CZYTASZ
Rebel 2 || H.S
Fanfiction" Mimo że, blog nie funkcjonuje...Rebel nadal istnieje." Sequel Rebel Rebel 2 Okładka -->@LittleCookie_ Opowiadanie nie jest przeznaczone dla osób szczególnie wrażliwych na błędy.