67.

9.9K 516 130
                                    

- Ja tam nie idę. - oznajmiam stanowczo, opierając się o wynajęty przez Luke'a samochód, z którego zostałam praktycznie wyrzucona.

- Mam użyć siły? - pyta blondyn zwracając się do mnie i unosząc przy tym brew. Ja wtedy patrzę na jego dość szczupłą sylwetkę i walczę z tym, aby tego nie komentować.

- Mówisz jakbyś ją miał. - zauważa jego mądra siostra przez co też na mojej twarzy jednak pojawia się uśmiech. Wyjeła mi to z ust. Luke może i miał trochę mięśni, ale do kulturysty mu brakowało.

- Lea! Nie pomagasz! - wrzeszczy chłopak na co wywracam oczami i wkładam dłonie do kieszeni kurtki.

- Idę zapalić. - stwierdzam wywracając oczami i wyjmuję paczkę papierosów oraz zapalniczkę.

- Nie, nie idziesz. - syczy w moją stronę Hemmings. Nie sądziłam, że potrafi być taki poważny i groźny.

- Zaraz dołączę. - mówię z delikatnym uśmiechem próbując ukryć za maską mój plan ucieczki jak najdalej stąd.

- Znamy te twoje numerki. Dawaj no tu. - rozkazuje chwytając mnie za ramię. Zero delikatności w stosunku do kobiety. Jestem oburzona.

- Kiedy macie samolot powrotny? - pytam niegrzecznie, przybierając fałszywy uśmiech.

- Pysk. - ucisza mnie i podchodzi do drzwi. - Otwierać policja! - wykrzykuje uderzając gwałtownie w drzwi i lekko zmieniając swój naturalny głos. Jaki dowcipniś. Prank ma poziomie Dylan'a.

- Co kurwa? - pyta już zza drzwi zdezorientowany Harry. - Już idę, chwila. Ja nic... - zaczyna się tłumaczyć, ale gdy tylko otwiera drzwi milknie. Zatkało kakao.

- No elo frajerze! - wykrzykuje równocześnie rodzeństwo i rzuca się na bruneta, którego wzrok jest utkwiony we mnie. Jest zdecydowanie bardziej niezręcznie niż mogłam sobie wyobrazić.

- Co wy tu robicie? - pyta gdy staram się zgubić z nim kontakt wzrokowy, ale ten idiota mówiąc do swoich przyjaciół nawet na nich nie patrzy.

- Już nie można od tak odwiedzić starego przyjaciela? - pyta blondynka udając obrażoną.

- Nie no jasne, fajnie że jesteście. - odpowiada ze zmieszaniem pocierając się po karku. Zakładam, że jest mu równie niezręcznie jak mi. To wszystko jest takie żenujące. Jednak to nie wina niespodziewanej wizyty rodzeństwa, a naszego obecnego popierdolenia w związku.

- Cóż za entuzjazm! Jesteśmy i naprawimy te wasze problemy? Prawda Sky? - zwraca się do mnie Luke na co wywracam oczami. Robię to ostatnio tak często, że aż mam obawy, że mi tak zostanie.

- Możecie się nie mieszać? - pytam nieco za ostro, ponieważ Lea obserwując nas jest wyraźnie zaniepokojona zaistniała sytuacją i panującym napięciem. Widać, że cholernie się martwi.

- Nie mieszalibyśmy się gdybyście potrafili rozwiązywać problemy samodzielnie. - oznajmia Luke, a kiedy mam ochotę mu wykrzyczeć w twarz, aby zajął się swoim pieprzonym życiem przemawia Styles.

- Sky ma rację. Nie mieszajcie się w to. - przytakuje mi brunet na co śmieje się pod nosem, a następnie patrzę prosto w jego pieprzone, piękne oczy.

- Miło, że przyznajesz mi rację. Fajnie było żebyś mi jeszcze ufał. - oznajmiam przybierając morderczy uśmiech.

- Błagam Sky...nie teraz. - prosi, nie chcąc kontynuować tematu przy przyjaciołach.

- Wedle życzenia. Mogę nawet wyjść. - oznajmiam pokazując na drzwi i cofam się kilka kroków do tyłu.

- Nikt nigdzie nie wychodzi. Załatwimy to inaczej. - oznajmia stanowczo blondyn.

Rebel 2 || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz