17.

33.8K 2.2K 479
                                    

- Nie może Pan z nami jechać. - oznajmia ratownik pogotowia zamykając drzwi karetki centralnie przed blondynem.

- To mój przyjaciel! - krzyczy wściekły chłopak szarpiąc drzwi pojazdu niczym psychopata. Jeżeli się nie uspokoi to Ci panowie tu wrócą...i założą mu cholerny kaftan bezpieczeństwa.

- Luke uspokój się...pojedziesz swoim samochodem. - pocieszkam go jak mogę zapominając o jedym bardzo istotnym fakcie.

- Przecież piłem do cholery! - wykrzykuję gdy karetka z brunetem odjeżdża na sygnale. Właśnie ten fakt wyleciał mi z głowy...Luke dziś naprawdę przesadził z alkoholem.

Kiedy chłopak nerwowo krążył po chodniku wyrywając sobie włosy obserwowałam tłum wokół i muszę przyznać, że ludzka obojętność jest naprawdę straszna. Całe te chore wydarzenie nie przejeło nikogo z tu obecnych, każdy się bawi w najlepsze nie zważając, że organizator ich imprezy jest już jedną nogą w grobie. Smutne...trochę.

- Zawiozę Cię. - proponuję, przez co blondyn wręcz wpada w moje ramiona dziękując mi. Rzeczywiście mam dobre serce.

- Pomożesz mi spakować kilka jego rzeczy? - pyta chłopak z nadzieją w oczach. Nie dość, że mam być jego szoferem to jeszcze mam pomóc mu w pakowaniu?!

- Jasne. - zgadzam się niechętnie, ale mimo to kieruję się na górę za roztrzęsionym blondynem. Trzeba wkońcu nauczyć się odmawiać i być asertywną. Jeżeli będę w dalszym ciągu przystawać na każdą propozycję to długo dziewicą nie pobędę.

O czym ja do cholery gadam?!

Zmieniając temat to Harry mimo wszystko jest przyjacielem Luke, więc to, że blondyn się martwi jest jak najbardziej naturalne. No i tam dawno temu się z Lukiem "lubiłam" to pomoc chyba jest wskazana.

- Weś z łazienki szczoteczkę, pastę i inne pierdoły. Ja pójdę spakować mu ciuchy. - prosi mnie blondyn wbiegając do pokoju bruneta. Muszę przyznać, że panikuje jakby miał conajmniej rozwolnienie czyt. sraczkę.

Jak Luke prosił tak zrobiłam. Weszłam do tej łazienki i spakowałam to o co mnie prosił. Wzięłam jeszcze jakiś ręcznik i inne pierdółki, które mogą się przydać Stylesowi.

W pewnym momencie mój ciekawski wzrok powędrował na plecak. Czarny, firmowy, bardzo ładny. Wziełam go z zamiarem otworzenia, ale doszło do mnie, że to nie moja własność i nie powinnam...

Pierdole. Otwieram.

- Sky chodź! - krzyczy blondyn w momencie gdy łapie za zamek. No nawet zobaczyć nie da!

- Idę. - zawiadamiam go i biorąc to co potrzebne oraz ten plecak z tajemniczą zawartością.

Pożyczę go.

***

- Szybciej! - krzyczy w moją stronę blondyn. Naprawdę jest nie do zniesienia!

- Zaraz Cię wysadzę i będziesz szedł za samochodem. - mówię mocno poirytowana jego zachowaniem.

- To mój samochód. - oświadcza mi z uśmiechem.

- Ale to kierowca ma władzę. - oznajmiam zatrzymując się na światłach.

- To moja wina. Mogłem go lepiej pilnować. - stwierdza nagle blondyn odchylając głowę do tyłu.

- Nie twoja wina, że Harry jest ćpunem. - oznajmiam z szerokim uśmiechem na ustach.

- Coś ty kurwa powiedziała? - naskakuję na mnie chłopak. Prawda w oczy kole?

- Przepraszam, rzeczywiście lepiej brzmi narkoman

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Przepraszam, rzeczywiście lepiej brzmi narkoman. - mówię nie przejmując się jego chwilowym uniesieniem.

- Dla swojego dobra się nie odzywaj. - ostrzega mnie na co jedynie reaguję śmiechem...Luke Pan Groźny Hemmings?

- Jak wolisz. - mruczę pod nosem skupiając się na drodzę.

- Myślisz, że z tego wyjdzie? - pyta po minutowej ciszy. Już mu przeszedł foch? - Sky..

- Miałam się nie odzywać. - oznajmiam mu nie odkrywając wzroku od jezdni. Foch forever tra więcej niż 60 sekund.

- Zmieniłem zdanie. Pogadaj ze mną. - błaga niespokojnie.

- Nie wiem Luke. - mówię zgodzie z prawdą. - Nie jestem jakimś ekspertem w dziedzinie naromani i przedawkowań.

- Nie pocieszyłaś mnie. - oznajmia mi smutno opierając głowę o szybę.

- Nie zamierzałam. - mówię z neutralnym wyrazem twarzy.

Później żadne z nas nie wypowiada, ani słowa. Ja skupiam się na drodzę, a Luke niespokojnie próbuje usiedzieć w miejscu. Nie idzie mu to najlepiej, bo kręci się jak dziecko z jakimś ultra mocnym ADHD.

- To wszystko przez jego ojca. - oznajmia nagle blondyn przerywając niezreczną ciszę i szarpiąc swoją blond grzywę. Okej, a czemu mi to mówi?

- Już jesteśmy. - oznajmiam zatrzymując się pod budynkiem szpitala, a na moje słowa Luke niczym strzała opuszcza auto zapominając rzeczy dla Harrego, które ja będę musiała teraz zanieść...super!

Pójdę tam, ale jeżeli brunet dostanie zawału i ataku paniki jak mnie zobaczy, bądź usłyszy to za to odpowiadać nie będę!

Pójdę tam, ale jeżeli brunet dostanie zawału i ataku paniki jak mnie zobaczy, bądź usłyszy to za to odpowiadać nie będę!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

__________________

Cześć i czołem!

Nie chcę mi się pisać tego zdania i wgl tego pod kreską, ale puste brzydko wygląda, więc piszę o tym, że nie chcę mi się tego pisać.

I już jest elegancko!

Więc...

Pozdrawiam
xxx

Rebel 2 || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz