- Nie może Pan z nami jechać. - oznajmia ratownik pogotowia zamykając drzwi karetki centralnie przed blondynem.
- To mój przyjaciel! - krzyczy wściekły chłopak szarpiąc drzwi pojazdu niczym psychopata. Jeżeli się nie uspokoi to Ci panowie tu wrócą...i założą mu cholerny kaftan bezpieczeństwa.
- Luke uspokój się...pojedziesz swoim samochodem. - pocieszkam go jak mogę zapominając o jedym bardzo istotnym fakcie.
- Przecież piłem do cholery! - wykrzykuję gdy karetka z brunetem odjeżdża na sygnale. Właśnie ten fakt wyleciał mi z głowy...Luke dziś naprawdę przesadził z alkoholem.
Kiedy chłopak nerwowo krążył po chodniku wyrywając sobie włosy obserwowałam tłum wokół i muszę przyznać, że ludzka obojętność jest naprawdę straszna. Całe te chore wydarzenie nie przejeło nikogo z tu obecnych, każdy się bawi w najlepsze nie zważając, że organizator ich imprezy jest już jedną nogą w grobie. Smutne...trochę.
- Zawiozę Cię. - proponuję, przez co blondyn wręcz wpada w moje ramiona dziękując mi. Rzeczywiście mam dobre serce.
- Pomożesz mi spakować kilka jego rzeczy? - pyta chłopak z nadzieją w oczach. Nie dość, że mam być jego szoferem to jeszcze mam pomóc mu w pakowaniu?!
- Jasne. - zgadzam się niechętnie, ale mimo to kieruję się na górę za roztrzęsionym blondynem. Trzeba wkońcu nauczyć się odmawiać i być asertywną. Jeżeli będę w dalszym ciągu przystawać na każdą propozycję to długo dziewicą nie pobędę.
O czym ja do cholery gadam?!
Zmieniając temat to Harry mimo wszystko jest przyjacielem Luke, więc to, że blondyn się martwi jest jak najbardziej naturalne. No i tam dawno temu się z Lukiem "lubiłam" to pomoc chyba jest wskazana.
- Weś z łazienki szczoteczkę, pastę i inne pierdoły. Ja pójdę spakować mu ciuchy. - prosi mnie blondyn wbiegając do pokoju bruneta. Muszę przyznać, że panikuje jakby miał conajmniej rozwolnienie czyt. sraczkę.
Jak Luke prosił tak zrobiłam. Weszłam do tej łazienki i spakowałam to o co mnie prosił. Wzięłam jeszcze jakiś ręcznik i inne pierdółki, które mogą się przydać Stylesowi.
W pewnym momencie mój ciekawski wzrok powędrował na plecak. Czarny, firmowy, bardzo ładny. Wziełam go z zamiarem otworzenia, ale doszło do mnie, że to nie moja własność i nie powinnam...
Pierdole. Otwieram.
- Sky chodź! - krzyczy blondyn w momencie gdy łapie za zamek. No nawet zobaczyć nie da!
- Idę. - zawiadamiam go i biorąc to co potrzebne oraz ten plecak z tajemniczą zawartością.
Pożyczę go.
***
- Szybciej! - krzyczy w moją stronę blondyn. Naprawdę jest nie do zniesienia!
- Zaraz Cię wysadzę i będziesz szedł za samochodem. - mówię mocno poirytowana jego zachowaniem.
- To mój samochód. - oświadcza mi z uśmiechem.
- Ale to kierowca ma władzę. - oznajmiam zatrzymując się na światłach.
- To moja wina. Mogłem go lepiej pilnować. - stwierdza nagle blondyn odchylając głowę do tyłu.
- Nie twoja wina, że Harry jest ćpunem. - oznajmiam z szerokim uśmiechem na ustach.
- Coś ty kurwa powiedziała? - naskakuję na mnie chłopak. Prawda w oczy kole?
- Przepraszam, rzeczywiście lepiej brzmi narkoman. - mówię nie przejmując się jego chwilowym uniesieniem.
- Dla swojego dobra się nie odzywaj. - ostrzega mnie na co jedynie reaguję śmiechem...Luke Pan Groźny Hemmings?
- Jak wolisz. - mruczę pod nosem skupiając się na drodzę.
- Myślisz, że z tego wyjdzie? - pyta po minutowej ciszy. Już mu przeszedł foch? - Sky..
- Miałam się nie odzywać. - oznajmiam mu nie odkrywając wzroku od jezdni. Foch forever tra więcej niż 60 sekund.
- Zmieniłem zdanie. Pogadaj ze mną. - błaga niespokojnie.
- Nie wiem Luke. - mówię zgodzie z prawdą. - Nie jestem jakimś ekspertem w dziedzinie naromani i przedawkowań.
- Nie pocieszyłaś mnie. - oznajmia mi smutno opierając głowę o szybę.
- Nie zamierzałam. - mówię z neutralnym wyrazem twarzy.
Później żadne z nas nie wypowiada, ani słowa. Ja skupiam się na drodzę, a Luke niespokojnie próbuje usiedzieć w miejscu. Nie idzie mu to najlepiej, bo kręci się jak dziecko z jakimś ultra mocnym ADHD.
- To wszystko przez jego ojca. - oznajmia nagle blondyn przerywając niezreczną ciszę i szarpiąc swoją blond grzywę. Okej, a czemu mi to mówi?
- Już jesteśmy. - oznajmiam zatrzymując się pod budynkiem szpitala, a na moje słowa Luke niczym strzała opuszcza auto zapominając rzeczy dla Harrego, które ja będę musiała teraz zanieść...super!
Pójdę tam, ale jeżeli brunet dostanie zawału i ataku paniki jak mnie zobaczy, bądź usłyszy to za to odpowiadać nie będę!
__________________
Cześć i czołem!
Nie chcę mi się pisać tego zdania i wgl tego pod kreską, ale puste brzydko wygląda, więc piszę o tym, że nie chcę mi się tego pisać.
I już jest elegancko!
Więc...
Pozdrawiam
xxx
CZYTASZ
Rebel 2 || H.S
Fanfiction" Mimo że, blog nie funkcjonuje...Rebel nadal istnieje." Sequel Rebel Rebel 2 Okładka -->@LittleCookie_ Opowiadanie nie jest przeznaczone dla osób szczególnie wrażliwych na błędy.