16.

34.7K 2.5K 361
                                    

- Już się uspokój! Znajdę Ci jakieś ciuchy.  - obiecuje blondyn prowadząc mnie po schodach na górę. Mimo, że idzie przodem dobrze widzę ten jego głupawy uśmieszek na twarzy. Wydaję się być z siebie dumny, za to mi nie jest za bardzo do śmiechu.

- No ja mam nadzieję! - krzyczę wściekła, ale Luke jedynie się śmieje na moje słowa. Tak, tak bardzo zabawne Hemmings...

- Zaczekaj. - prosi chłopak i nie czekając na moją reakcję znika w korytarzu.

Po tym jak ten kretyn wrzucił mnie do tego cholernego basenu moja sukienka była kompletnie przemoczona. Po tym jego "żarciku" chciałam wracać do domu, ale oczywiście blondyn nie chciał mnie wpuścić do auta, bo jego głupia tapicerka źle reaguję na wodę! Chciałam zadzwonić po taksówkę, ale przypuszczam teraz, że mój telefon znajduję się na dnie zbiornika wodnego znajdującego się w ogródku. Mam 20 lat i nie zamierzam prosić rodziców o dodatkowe pieniądze, więc mogę powiedzieć, że jestem do tyłu o sporą kwotę. W sumie to nie moja wina, przecież nie rzuciłam się do tego basenu. Hemmings zapłaci za swój ogromny błąd i zanurkuję po mojego Iphona, może jeszcze jest nadzieja.

- Tylko to znalazłem. - oznajmia nagle wychodząc zza ściany z moją, nową "zajebistą" stylizacją. Będę wyglądać jak typowy dres...

- Skąd masz wogóle te ciuchy? - pytam biorąc od blondyna te nieszczęsne ubrania.

-  Z pokoju Harrego. - oznajmia przez co na moment się zacinam. Takie chwilowe odpłynięcie...zdarza mi się.

- Żartujesz sobie? - pytam szczerze. Jeżeli to Harrego to jest duża możliwość, że spuścił się w nie niejednokrotnie.

- Chcesz to czy nie? - pyta zirytowany moją wybrednością.

- Dawaj. - mówię spoglądając z gniewem w niebieskie oczy blondyna.

- Będę na dole. - oznajmia po czym zbiega na dół prawdopodobnie wyrywać naiwne loszki.

Zerkając na ubrania należące do bruneta uświadomiłam sobie jak mała jestem względem jego. Przypomniała mi się również pewna sytuacja która miała miejsce dwa lata temu, a mianowicie moment w którym to Luke dał mi swoją bluzę. Gdy tylko Harry to zobaczył szybko postanowił mi ją zastąpić swoją uznając, że " jego jest fajniejsza".

Z moim strojem na zmianę zapukałam do łazienki i nie spotkałam się z żadnym odzewem więc poprostu weszłam do środka. Mimo, że nikt nie odpowiedział to w kącie pomieszczenia znajdowało się ciało mężczyzny. Nie dostrzegłam jego twarzy, ani nie podchodziłam, ale nie trzeba być geniuszem, aby wiedzieć co z nim jest. Podpowiem wam...

Cóż na imprezie jest alkohol, a niektórzy nie są na tyle rozważni, aby znać umiar.

Miał na twarzy czarny kaptur i ogólnie wyglądał bardzo tajemniczo, ale najbardziej zaintrygował mnie plecak który zaciśnięty był w jego dłoni.

Jasne było, że jest w stanie hibernacji alkoholowej, więc nie zwracając uwagi na jego obecność przebrałam się w ogromne ubrania Stylesa. Mój niekontaktujący łazienkowy znajomy był niezwykle cicho, ani razu się nie poruszył, nawet nie majaczył, jak to ma w zwyczaju alkoholik.

- Ej królewicz pora wstawać. - powiedziałam stając nad jego nieruchomym ciałem i lekko je szturchnełam nogą. Zero reakcji, facet kompletnie odleciał.

Mógł znaleźć lepsze miejsce na alkoholowy zgon niż twardą łazienkę. No, ale cóż jego wybór. Gdy już miałam wrócić do blondyna jakaś niewidzialna siła kazała mi zostać w toalecie i pomóc temu człowiekowi. Boże!? Czemu ja mam takie dobre serce?!

- Wstawaj, znajdę Ci łóżko. - powiedziałam próbując go podnieść z zimnych łazienkowych kafli poprzez szarpanie jego ramienia.

Niestety...nie udało mi się go ruszyć, ponieważ był cholernie ciężki.

- Współpracuj ze mną... - jęczę do niego po czym zmęczona siadam obok Pana Ciężkiego.

Dziwny jest fakt, że wogóle ten facet nie śmierdzi alkoholem. Wydaję mi się, że przy jego stanie zapach powinnam poczuć jeszcze przed drzwiami.

Gdy mój wzrok powędrował na zlew pod lustrem wszystko było już jasne. Znajdował się tam biały proszek i raczej nie była to kreda, bądź mąka.

Japierdole...to narkoman.

Szybko uklękłam obok niego i sprawdziłam mu puls.

- Cholera jasna... - wyjąkałam przerażona szybko biegnąc po Luke.

***

- Tutaj. - wbiegam jak poparzona do łazienki pokazując blondynowi tego narkomana.

- Dzwoń na pogotowie. - rozkazuję mi klękając nad chłopakiem.

- Utopiłeś mój telefon. - przypominam mu z pretensją.

- To dzwoń z mojego! - krzyczy przerażony rzucając mi telefon na którym wystukuję numer na pogotowie.

- Dzień dobry chciałabym... - zaczynam, ale płaczliwy głos Luke mi przerywa.

- Trzymaj się stary. - mówi na granicy płaczu zdejmując kaptur z tego znanego mężczyzny.

- To Harry. - mówię przerażona, a telefon z niezwykłą łatwością wypada z mojej dłoni.

- Sky! - upomina mnie Luke kiedy ja patrzę na nieprzytomnego bruneta. Nie sądziłam, że można upaść, aż tak.

- Chciałbym wezwać karetkę. - mówi do telefonu roztrzęsiony blondyn.

____________

Hejjka !
Albo raczej Dzień dobry.
W moim wieku ten drugi zwrot jest bardziej stosowny, ponieważ nie jestem już gimbusiarą! Wasza Kamila jest Licealistką!!!

Muszę przyznać, że te 3 lata będą chyba najlepszymi w moim szkolnym życiu, ale to się okaże potem. Dostałam już dwie szóstki! Co z tego że z wf...

Nie wiem czemu dodaję rozdział...zawiesiłam konto, bo się skupiam na szkole i na mojej prawdziwej pasjo czyli lekkoatletyce. Pisanie to tylko dodatek, który uszczęśliwa kilku z was. Uśmiechu na mojej twarzy nie sprawia pisanie, ale to, że jesteście. Pamiętajcie, że was kocham.

Zmykam się uczyć...BIOLOGIA WZYWA.

Pozdrawiam
xxx

Rebel 2 || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz