Serce biło mu jak oszalałe, gdy naprędce pakował do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy. Nie mógł opanować drżenia rąk, jak i nóg ze stresu spowodowanego krokiem, na który się zdecydował. W sumie jeśli miałoby pójść wszystko po jego myśli, to jedynymi problemami będzie miejsce zamieszkania, pieniądze i jedzenie. No... Czyli w sumie trochę dupa... Ale teraz już nie było odwrotu. Jakoś musiał sobie poradzić, trudno. Zrobiłby wszystko, byleby uciec od swojej rzeczywistości, kłopotliwej rodziny, która co prawda może go kochała, ale on czuł tylko ciężar patrząc na nich dzień w dzień.
Patrząc w zapadnięte oczy matki, zmęczone oczy ojca, matowe oczy brata... Czuł ciężar. Swój własny i ich. Tak ciężko pracowali, a on nie miał jak im pomóc. Dopiero co skończył szkołę, więc teoretycznie mógłby poszukać jakiejś dorywczej pracy, by im wesprzeć, ale... ale nadal byłby tym ciężarem. Darmozjadem, zajmującym miejsce w pięćdziesięciopięcio-metrowym mieszkanku w centrum Busan. Dlatego dzisiejszej nocy miał to zmienić. Zamykając za sobą drzwi do swojego dotychczasowego pokoju, zostawił za sobą większość swojego poczucia winy, a wychodząc na parterze z windy czuł się niemal wolny.
Jungkook uwielbiał Busan. Miał możliwość pójścia po szkole na plażę, codziennego obserwowania zachodu słońca z Jiminem na piaszczystym brzegu, oraz idealne miejsce do ucieczek z domu. Ale od dawna miał wrażenie, że długo tu nie wytrzyma. Przebywając w towarzystwie strudzonej rodziny i rówieśników, którzy tylko uwłaczali mu w tym całym dorastaniu do wieku, w którym legalnie można wyjść z domu i nie wrócić na co najmniej jedną noc. Ale okazało się, że rodzice Jungkooka nie uważali, iż jeśli ukończył dziewiętnaście lat i stał się pełnoletni, to może decydować za siebie, bo według nich wciąż był tylko męczącym dzieciakiem, który nic nie robi tylko siedzi zamknięty w pokoju.
Długo myślał o tej ucieczce. Opuszczenie rodzinnego miasta, do którego był naprawdę przywiązany nie było dla niego jak pstryknięcie palcami. Nawet teraz miał łzy w oczach przemierzając nie wiadomo czy nie po raz ostatni znajome ulice, oświetlone jasnymi reflektorami. Zastanawiał się, czy nie wpaść na moment do Jimina, by powiedzieć mu o tym, że wyjeżdża z Busan, ale po pierwsze była jakaś trzecia w nocy, a po drugie wspomniany wcześniej rudzielec prędzej by go wyśmiał i zostawił samego na chodniku, niż po prostu pożegnał z nadzieją ponownego spotkania. A nie zależało mu na tym, żeby zostawiając swoje kochane miasto, zakończyć kłótnią jedyną ważną dla niego relację.
Za część z ciężko zaoszczędzonych pieniędzy kupił sobie bilet na pociąg do Daegu, najbliższego dużego miasta, w którym miał szanse jakoś sobie poradzić. Pociąg był o czwartej trzydzieści. Została mu niecała godzina na ostatnie, na jakiś czas, rozejrzenie się po Busan.
Głowa bolała go od myślenia, że nie zobaczy Jimina przed swoim wyjazdem i jeszcze przez chwilę poważnie rozważał pomysł zadzwonienia do niego i poproszenia by chociaż podszedł do okna, żeby nie odchodzić z ostatnim wspomnieniem przyjaciela jakim był jego szeroki uśmiech, gdy poprzedniego wieczoru słońce już niemal całkowicie znikło za horyzontem. Chciał mieć wspomnienie dzisiejszego uśmiechu, a nie wczorajszego.
Aish, trudno...
- Jimin?
- Co jest Kookie? Wiesz, że mamy niecałą czwartą rano? - Brunet odetchnął, usłyszawszy w słuchawce zaspany głos przyjaciela.
- Wiem, przepraszam, hyung... Chciałem po prostu... Usłyszeć twój głos?
Brzmiał tak żałośnie, że nawet najgłupszy idiota domyśliłby się, że coś jest na rzeczy.
- No nie mów... Kook, gadaj o co chodzi, albo do ciebie przyjadę. Już walić to, że jest weekend i należy mi się odrobinę więcej snu...
CZYTASZ
smoke of love || taekook
FanfictionMiłość i dym mają wiele wspólnego. Dają przyjemność, zabierają nas od naszych problemów, uzależniają, ale też... obydwie te rzeczy są ulotne. Gdy bierzesz ten skręcony kawałek bibułki do ust, bibułki pełnej najlepszego co może być, zapalasz jej koni...