Uśmiechnął się w przestrzeń przed sobą i potargał włosy Jungkooka. Cieszył się, że miał go przy sobie. Bo on został. Yoongi porzucił go, a on się dla niego tak starał. Starał się zwalczyć to jaki był beznadziejny. Ale w sumie czego on się spodziewał? Skoro ledwo co znajdował chętnych na kilka godzin, to miałby znaleźć kogoś na stałe? Yoongi wiele razy starał się uświadomić mu jak bardzo był nieudany i powtarzał mu żeby przestał próbować. A Taehyung nie chciał się tak po prostu poddawać. I chyba to był kolejny błąd, bo Yoongi znikł z jego życia.
Czy jednak interpretacja Taehyunga i całe jego postrzeganie sytuacji było prawdziwe, a nie nakazane przez jego chory umysł i wcale nie miał problemu z dostrzeganiem rzeczywistych wydarzeń? Pewne było to, że bał się przyznać samemu sobie, że czasami jawa mieszała mu się ze snem, spowitym białawym dymem o mdląco słodkim zapachu.
I pewnie właśnie dlatego wydawało mu się, że w nocy Yoongi mamrotał przez sen, kiedy on tak naprawdę go wołał. Wychodził z pokoju słysząc chrapanie, które było szlochem. Spał przy Jungkooku, podczas gdy tamten kładł się w jego łóżku i zasypiał dopiero ukojony znajomym, ukochanym zapachem - mieszanką suszu i kwiatowego mydła.
Yoongi cierpiał, patrząc jak jego Taehyung przelatywał mu przez palce jak woda.
- Cieszę się, że tu jesteś, Kook...
Ten mruknął tylko i wtulił zarumienioną twarz w materiał workowatej bluzy Taehyunga, zaś on mimowolnie poszerzył swój blady uśmiech na widok śpiącego Jungkooka u swojego boku.
CZYTASZ
smoke of love || taekook
FanfictionMiłość i dym mają wiele wspólnego. Dają przyjemność, zabierają nas od naszych problemów, uzależniają, ale też... obydwie te rzeczy są ulotne. Gdy bierzesz ten skręcony kawałek bibułki do ust, bibułki pełnej najlepszego co może być, zapalasz jej koni...