60: Koniec bolesnego myślenia

1K 101 5
                                    

  Łącząc słone łzy z falującą setkami kryształowych zmarszczek wodą, powoli przymykał oczy i chował się pod zmąconą powierzchnią centymetr po centymetrze. W głowie cały czas miał obraz Jungkooka. Śmiejącego się, wzdychającego, płaczącego i... bladego, w jego ramionach, z potłuczoną twarzą i zamglonymi oczami, które już nie patrzyły. Szkoda, bo może gdyby patrzyły, Kookie zacząłby walczyć, aby go nie zostawić. Na pewno by walczył. Jimin też by walczył dla Jungkooka. No, chyba, że Jungkookowi było wtedy wszystko jedno, bo stracił Taehyunga. Stracił ważną dla niego osobę i już nic nie było ważne. Jimin też.

Jungkookie,

Momentami zastanawiam się czy jeśli mógłbyś wybrać żyć dalej, a umrzeć dla niego, to czy wybrałbyś życie. A potem zawsze jakoś tak stwierdza mi się, że wolałbyś zginąć tak czy siak. No bo, po co miałbyś żyć bez kogoś kogo naprawdę kochałeś? Na Twoim miejscu zrobiłbym tak samo. Po co miałbym żyć bez Ciebie? Po co w ogóle nadal żyję? 

Chyba po to, żeby znowu nie przeszkadzać Wam, tam na górze.

Dzisiaj tęsknię dwa razy mocniej. Jutro pójdę Cię odwiedzić, ale i tak odpisz.

Jimin

  Woda połaskotała Jimina w wargi. Połaskotała jak tamto odwzajemnienie pocałunku, kiedy wczesną jesienią zeszłego roku Kookie przyszedł do niego, mówiąc, że chciał po prostu usłyszeć jego głos. Połaskotała jak tamte słowa, które zwiodły Jimina ku myślom, iż jego marzenia się spełniają i ukochany chłopiec zaczyna widzieć w nim więcej.

  Czarnowłosy wypuścił powietrze z płuc, by zaraz potem zatopić w wilgoci nos i resztę głowy. Tłumiąc w sobie duszącą pustkę, zdobył się jeszcze na rozwarcie pod wodą powiek i dopiero wtedy wziął wdech, omamiając swoje ciało kłującym bólem, jakie przyniosła ciecz w płucach.

-Hyung?! Co tak długo?! Wyłaź! – Nawoływania Jihyuna były przytłumione pod wodą, a i sam Jimin powoli odpływał. – Hyung, do jasnej cholery!

  Plusk. Kaszel. Okropny kaszel. Jasna, rzadka krew mieszająca się ze spienionymi lekko falami. Coraz więcej krwi i kaszlu. Nieznaczny uścisk roztrzęsionej dłoni na krawędzi wanny.

-Jimin, wszystko w porządku? Mogę wejść?

  Jimin chciał odpowiedzieć, jednak w jego płucach wciąż była woda, dusił się, a z nosa i ust leciała krew. Chciał pozwolić mu wejść. 

Jihyunnie... Jihyunnie...

Jak on mógł chcieć to zrobić? Zostawić go. Samego. Tak bez słowa.

  Chłopak rozkaszlał się jeszcze bardziej, kiedy rozszalała w nim burza uczuć. Łzy momentalnie ściekły mu po i tak mokrych policzkach. Nie miał siły. Już prawie opadł z powrotem do wody z wyczerpania, ale wtedy szczęk przy drzwiach i sekundę później miękkie dłonie powstrzymały go przed tym.

-Hyung, co ty tu... Co... Co się...

  Jimin nadal nie mógł mu odpowiedzieć. Potem tylko trochę się szamotał, chcąc wyjść z tej wanny, lecz nie minęła nawet minuta, a obraz usunął mu się sprzed oczu.

~~~

  Miarowe pikanie wywierało okropnie rozrywający nacisk na jego skronie. Łopotanie w klatce piersiowej i pieczenie w nosie i gardle spowodowało, że jak tylko to poczuł zachciało mu się kaszleć. Miał wrażenie, że jego płuca płoną żywym ogniem, zagrzewanym najlepszą podpałką.

  W myślach bruneta od razu ukazały się chwile, które widział jako ostatnie. I słowa, jakie wtenczas przetwarzał, zaszczepiając w swoim poszarpanym sercu jeszcze więcej smutku, tęsknoty i pustki, towarzyszącym mu od stycznia dwa tysiące siedemnastego roku. Chciał się utopić. Zabić. Popełnić samobójstwo. Bo nie miał przy sobie Jungkooka. Tego, którego kochał.

  Tylko, że był jeden problem; Jimin nie potrafił na czas zrozumieć, że nie jest tym samym dla niego. Bo dla Kooka tym kimś był Taehyung. Jungkook kochał Taehyunga. Taehyung kochał Jungkooka. Oni kochali siebie. Kochali się. Byli szczęśliwi razem. Jungkook kochał Taehyunga. Taehyung kochał Jungkooka. Ot prosta historia.

  Pikanie zwiększyło swoją częstotliwość, a w pomieszczeniu dało się słyszeć szelesty ruchów i rozmowy. Jakieś dłonie dotykające jego przedramion, szyi. Jacyś ludzie powtarzający zaaferowanymi głosami, że go tracą, albo nawołujący jakiś zestaw intubacyjny.

  A on tylko czuł się senny, czuł, że zasypia. Ukojony bólem w piesi i tą jedną myślą. Jungkook nie kochał jego.

Jungkook kochał Taehyunga, a Taehyung kochał Jungkooka.

smoke of love || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz