18: Poproszę szklankę nieświadomości

1.3K 168 6
                                    

Kiedy wychodził z sypialni rzucił krótkie spojrzenie na łóżko Yoongiego. Leżał tam z twarzą ukrytą w stercie starych poduszek i od czasu do czasu drżał, co wyglądało nawet dziwnie. Nie dał sobie jednak czasu na zastanawianie się co mu było, tylko wyszedł na korytarz i szybciutko minął salon, z nadzieją, że Kookie go nie zauważy. Dopiero za drzwiami odetchnął i ruszył po schodach zdecydowanym krokiem.

Czemu nie chciał, żeby Jungkook go widział? Gdyby zobaczył, że Tae wychodził, musiałby mu mówić dokąd szedł. A mówienie o tym dokąd chodzi było dla niego co najmniej upokarzające. Kiedy musiał się przyznawać co robił, albo jak zarabiał, czuł się jeszcze brudniejszy, bardziej zużyty i męczyło go poczucie, że zamienił się w bezwartościową zabawkę. A musiał zarabiać. Po prostu musiał. Jego umysł mu kazał.

W drodze do pubu, w którym umówił się z niejakim Jung Hoseokiem, który z niewiadomych przyczyn wyraźnie podał swoje dane i którego w Magic Place Taehyung nigdy nie widział, zapalił przedostatnią porcję zioła, chcąc wyłączyć się i wyluzować, by spisać się dzisiaj lepiej niż ostatnimi razy.

Wyłączył myśli, nie chcąc wyobrażać sobie Jungkooka, który niczego nieświadomy siedział w mieszkaniu. Którego zraniłby fakt, że nadal dawał się wykorzystywać za pieniądze.

Deszcz mżył delikatnie i osadzał się mgiełką na zmierzwionych włosach Taehyunga, sprawiając, że zielone pasemka stawały się nieco ciemniejsze. Wokół oczu utworzyły mu się różowawe obręcze, a powieki lekko przykrywały część białek. Usta miał wykrzywione w uśmieszku, będącym wynikiem upojenia mocnym suszem. Już po krótkiej chwili przekroczył próg pubu o nazwie wypisanej na dachu neonową czcionką, jednak przez zebrane w oczach łzy Taehyung nie był w stanie ich prawidłowo odczytać.

Rozejrzał się po sali na wpół przytomnym wzrokiem, a kiedy ujrzał młodego gościa w zgniłozielonej kurtce, unoszącego rękę, ruszył chwiejnie w jego stronę. Postarał się zignorować fakt, że gdy tylko stanął przy tamtym stoliku, ów facet na wstępie bez skrępowania utkwił wzrok w jego kroczu.

- Kim Taehyung... Czyli polecany dobroczyńca, który nigdy nie zostaje na noc, nie rozstaje się ze swoją różową kurtką i lubi dobry towar... Jeśli to prawda, że jesteś całkiem niezły, to jeszcze przed powrotem do Gwangju będę musiał przejść się do tego klubu na rogu i podziękować Kibumowi, że mi cię polecił...

Taehyung go nie słuchał. Co prawda zmarszczył brwi na wzmiankę o tym, że to Kibum go polecił temu gostkowi, ale potem już tylko skanował go wzrokiem, odpływając coraz bardziej. Mężczyzna, a w zasadzie chłopak, był bardzo szczupły, miał zgrabne nogi odziane w granatowe jeansy, podciągnięte na szelkach tak wysoko, że Tae odrobinę się skrzywił. Płaską klatkę piersiową okrywała mu zwykła biała koszulka i oliwkowo zielona kurtka z czarnymi, skórzanymi rękawami. Następnie Taehyung skupił się na chokerze na jego szyi, z zawieszką w kształcie złotej kropli, wykonanej z metalowej siateczki. Miał ciemnobrązowe włosy, zupełnie w tym samym odcieniu co Jungkook. Ukłucie w sercu wyrwało go z zamyślenia i na tyle na ile mógł, powrócił do świadomości.

- Więc? - zapytał brunet z uniesioną brwią.

- Co?

- Czego się napijesz?

- Byle co.

Taehyung usiadł na krześle i poruszył się dopiero kiedy postawiono przed nim szklankę wypełnioną kostkami lodu, zalanymi przyjemnie pachnącą mieszanką alkoholi.

smoke of love || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz