Kiedy wychodził z sypialni rzucił krótkie spojrzenie na łóżko Yoongiego. Leżał tam z twarzą ukrytą w stercie starych poduszek i od czasu do czasu drżał, co wyglądało nawet dziwnie. Nie dał sobie jednak czasu na zastanawianie się co mu było, tylko wyszedł na korytarz i szybciutko minął salon, z nadzieją, że Kookie go nie zauważy. Dopiero za drzwiami odetchnął i ruszył po schodach zdecydowanym krokiem.
Czemu nie chciał, żeby Jungkook go widział? Gdyby zobaczył, że Tae wychodził, musiałby mu mówić dokąd szedł. A mówienie o tym dokąd chodzi było dla niego co najmniej upokarzające. Kiedy musiał się przyznawać co robił, albo jak zarabiał, czuł się jeszcze brudniejszy, bardziej zużyty i męczyło go poczucie, że zamienił się w bezwartościową zabawkę. A musiał zarabiać. Po prostu musiał. Jego umysł mu kazał.
W drodze do pubu, w którym umówił się z niejakim Jung Hoseokiem, który z niewiadomych przyczyn wyraźnie podał swoje dane i którego w Magic Place Taehyung nigdy nie widział, zapalił przedostatnią porcję zioła, chcąc wyłączyć się i wyluzować, by spisać się dzisiaj lepiej niż ostatnimi razy.
Wyłączył myśli, nie chcąc wyobrażać sobie Jungkooka, który niczego nieświadomy siedział w mieszkaniu. Którego zraniłby fakt, że nadal dawał się wykorzystywać za pieniądze.
Deszcz mżył delikatnie i osadzał się mgiełką na zmierzwionych włosach Taehyunga, sprawiając, że zielone pasemka stawały się nieco ciemniejsze. Wokół oczu utworzyły mu się różowawe obręcze, a powieki lekko przykrywały część białek. Usta miał wykrzywione w uśmieszku, będącym wynikiem upojenia mocnym suszem. Już po krótkiej chwili przekroczył próg pubu o nazwie wypisanej na dachu neonową czcionką, jednak przez zebrane w oczach łzy Taehyung nie był w stanie ich prawidłowo odczytać.
Rozejrzał się po sali na wpół przytomnym wzrokiem, a kiedy ujrzał młodego gościa w zgniłozielonej kurtce, unoszącego rękę, ruszył chwiejnie w jego stronę. Postarał się zignorować fakt, że gdy tylko stanął przy tamtym stoliku, ów facet na wstępie bez skrępowania utkwił wzrok w jego kroczu.
- Kim Taehyung... Czyli polecany dobroczyńca, który nigdy nie zostaje na noc, nie rozstaje się ze swoją różową kurtką i lubi dobry towar... Jeśli to prawda, że jesteś całkiem niezły, to jeszcze przed powrotem do Gwangju będę musiał przejść się do tego klubu na rogu i podziękować Kibumowi, że mi cię polecił...
Taehyung go nie słuchał. Co prawda zmarszczył brwi na wzmiankę o tym, że to Kibum go polecił temu gostkowi, ale potem już tylko skanował go wzrokiem, odpływając coraz bardziej. Mężczyzna, a w zasadzie chłopak, był bardzo szczupły, miał zgrabne nogi odziane w granatowe jeansy, podciągnięte na szelkach tak wysoko, że Tae odrobinę się skrzywił. Płaską klatkę piersiową okrywała mu zwykła biała koszulka i oliwkowo zielona kurtka z czarnymi, skórzanymi rękawami. Następnie Taehyung skupił się na chokerze na jego szyi, z zawieszką w kształcie złotej kropli, wykonanej z metalowej siateczki. Miał ciemnobrązowe włosy, zupełnie w tym samym odcieniu co Jungkook. Ukłucie w sercu wyrwało go z zamyślenia i na tyle na ile mógł, powrócił do świadomości.
- Więc? - zapytał brunet z uniesioną brwią.
- Co?
- Czego się napijesz?
- Byle co.
Taehyung usiadł na krześle i poruszył się dopiero kiedy postawiono przed nim szklankę wypełnioną kostkami lodu, zalanymi przyjemnie pachnącą mieszanką alkoholi.
CZYTASZ
smoke of love || taekook
FanfictionMiłość i dym mają wiele wspólnego. Dają przyjemność, zabierają nas od naszych problemów, uzależniają, ale też... obydwie te rzeczy są ulotne. Gdy bierzesz ten skręcony kawałek bibułki do ust, bibułki pełnej najlepszego co może być, zapalasz jej koni...