Jungkook grał na telefonie już dobre parę godzin, uspokojony tym, że Tae śpi w sypialni i niczym się nie zadręcza. Być może Kook czuł się odrobinę dziwnie z tym, co wyznał mu wtedy. Nie był pewny czy wyznałby coś takiego komukolwiek, a Taehyunga w dodatku znał prawie tyle co nic. Jednak coś w jego sercu podpowiadało mu, że nie zrobił źle i że Taehyung na pewno rozumie o poprawnie. Może na czystą miłość było za krótko, a na takie słowa za wcześnie, ale Kookie wiedział, że tak czy siak kiedyś będzie na to czas idealny i nie pożałuje wypowiedzenia ich z tym drobnym wyprzedzeniem.
Taehyung był dobry. Zasługiwał na uczucia, ciepłe gesty, komplementy. Jego problem polegał tylko na tym, że uczucia mieszały mu w głowie. Tak jakby miał zatarte granice pomiędzy dobrem a złem. No bo, kiedy kogoś darzył uczuciem, sprzedawał komuś innemu swoje ciało, żeby pokazać, że ma pieniądze, że samodzielnie zarabia i żeby przekonać siebie, że musi się poświęcać dla ukochanej osoby. Bez sensu. I kiedy w jego mniemaniu wydawał te pieniądze na czynsz i jedzenie, ponad połowę przepuszczał na zioło, papierosy i alkohol.
Brunet skrzywił się, wypierając z umysłu na chwilę obecną te myśli. On będzie potrafił to zmienić, a Kookie mu pomoże. Skupił się na tym, że Taehyung teraz jak normalny człowiek śpi wreszcie, od jakiegoś tygodnia trwania na niespokojnych drzemkach z omdleń. I skupił się na zombie, który właśnie pożerał mu roślinną armię broniącą jego elektroniczny dom przed tymi potworami. Podświadomie przygryzł język i wykierował na zielone monstrum bombę z wiśni, ale kiedy już miała wybuchnąć, spopielając intruza, gra znikła z ekranu, a pojawił się na nim uśmiechnięty Jimin na tle zachodzącego słońca.
Kookie zamarł. Jimin nie dzwonił odkąd wydało się, że Jungkook uciekł. Ani nie pisał, ani nic. A teraz tak nagle...
-H... Halo? – zapytał nieśmiało, przykładając telefon do ucha. – Hyung?
I cisza. Jungkook przełknął nerwowo. Co się dzieje? Spojrzał na wyświetlacz. Połączenie trwające.
-Mów coś, Jungkookie...
Cichy, niezbyt wyraźny szept. Wystarczyło by skruszyć serce Jungkooka bez reszty. Nagle zapragnął siedzieć na brzegu plaży ze stopami w mokrym piachu, obok stóp przyjaciela o płomiennie rudych włosach i pełnych ustach, wykrzywionych w radosny łuk.
Chłopak zamrugał kilkakrotnie.
-Ji... Jiminnie hyung? Ty... Coś... Coś się stało?
Po drugiej stronie rozległo się kilka trzasków i szmerów, a potem westchnięcie.
-Nie, Kookie. Po prostu... Chciałem usłyszeć twój głos – odparł po chwili. Świadomie cytując słowa Kooka z dnia jego wyjazdu do Daegu.
-A... Aha...
Jungkook nie miał kompletnie pojęcia co ma mówić. W głowie chłopaka panował totalny zamęt, nie pozwalający mu skupić się na składaniu zdań. Mielił w palcach materiał starych jeansów, co chwila otwierając i zamykając usta.
-Jungkookie...
-Tak, hyung? – spytał z jakby nadzieją. Tylko, że w zasadzie nadzieją niby na co?
-Jak ty żyjesz teraz?
Głos Jimina był słaby i dziwnie wysoki. No i niewyraźny. Jungkook wyobrażał go sobie leżącego w łóżku, jak zawsze na brzuchu, podpierającego podbródek zgięciem łokcia. Wtedy zawsze tak mamrotał. I patrzył na Kookiego, siedzącego na parapecie okna w pokoju rudzielca, tak od dołu, a rzadkie kosmyki pomarańczowych włosów wpadały mu w oczy, przez co tak zabawnie je mrużył. A potem wzdychał i ruszał już tą ręką, żeby je odgarnąć. Zawsze tak samo. Do tyłu. A one potem zawsze tak samo mu opadały.
-Jest... Całkiem... Całkiem w porządku.
-Nie brzmisz zbyt pewnie.
-Nie spodziewałem się telefonu, hyung – odparł, zaraz po tym opadając na oparcie kanapy.
-Spodziewałeś się, że zapomnę o kimś, kto był przy mnie bite sześć lat? Poważnie, Kook?
Brunet poruszył się niespokojnie. Wcale nie. Myślał raczej, że Jimin dał sobie spokój, a w sercu miał nadzieję, że o nim pamięta i czasem myśli.
-Nie! Po prostu, nie dzwoniłeś nigdy i tak nagle...
-Kiedyś musiał nadejść kres tego boczenia się na ciebie w duszy, za to, że zwiałeś tak bez ostrzeżenia. I może też nadszedł kres tego, żebyś się ciągle ukrywał, co?
Miał wrócić?
-Hyung, ja...
-Przestań ciągle z tym hyungiem, Jungkook, złapali cię i zamknęli w poprawczaku, że jesteś taki grzeczny?
-Nie... Nie powinienem być miły?
-Powinieneś wrócić do Busan. – Znów westchnięcie. – Tęsknię Kookie...
CZYTASZ
smoke of love || taekook
FanfictionMiłość i dym mają wiele wspólnego. Dają przyjemność, zabierają nas od naszych problemów, uzależniają, ale też... obydwie te rzeczy są ulotne. Gdy bierzesz ten skręcony kawałek bibułki do ust, bibułki pełnej najlepszego co może być, zapalasz jej koni...